31. I know you will...

531 67 57
                                    

W nocy budzi mnie ciche pukanie do drzwi, spoglądam na zegarek, widząc, że jest po drugiej, zaczynam być święcie przekonana, że to Zazzie jest w potrzebie, wygadania się na temat naszego przyjaciela i tego, czemu jej nie chce. Otwieram drzwi, w których widzę Benedicta, moje ciało drętwieje i jedyną rzeczą, która wpada w palpitację, jest moje serce, gdy wpuszczam go do środka.

– Co Ty tu robisz? – pytam, opierając się o futrynę, gdy zamknę już za nim drzwi. – Sophie raczej zauważy, że się wymknąłeś.

– Brała tabletki nasenne i popiła je winem, więc raczej do rana nie drgnie jej nawet powieka.

– Jakbym wiedziała, że je ma, to ja bym do was zapukała. Przydałyby mi się – sarkam. – Więc co tu robisz?

– Chciałem porozmawiać.

– Nie mamy o czym rozmawiać. Jesteś tu z rodziną, ja jestem tylko Twoją kochanką i naprawdę nie próbujmy, tego w żaden sposób bardziej łączyć podczas tego weekendu. Wyjdź stąd, wróć do niej i przeżyjmy ten dzień jako obcy ludzie.

– Przyszedłem, bo chcę Ci coś powiedzieć.

– Nie chcę słuchać Twoich kolejnych kłamstw, kolejnych przeprosin. Wyjdź.

Podchodzi do mnie zdecydowanie, znów przypiera mnie do drewnianych drzwi, tak samo, jak te kilka ładnych miesięcy temu u mnie w domu, gdy przeszkodziła nam Alice. Tylko wtedy go chciałam, teraz wiem, ile to pragnienie kosztuje i chyba wolałabym, by mnie zostawił, zamiast kładł mi dłoń na policzku.

– Spójrz mi w oczy Addie i pozwól powiedzieć jedną rzecz. A później wyjdę, jak nadal będziesz tego chciała. – Podnoszę wzrok i tonę w jego oczach po raz kolejny, przepadam w nich cała, gubię siebie i cały zdrowy rozsądek. – Kocham Cię. Chciałem powiedzieć Ci to już we Francji, ale nie potrafiłem, a teraz jak wiem, że mógłbym Cię stracić, nie mogę myśleć o niczym innym.

– Różnica polega na tym, że ja kocham tylko Ciebie, a Ty kochasz też ją.

– Nawet przez chwilę, nigdy, nie kochałem jej tak jak Ciebie – mówi pewnie i nachyla się, by mnie pocałować, a ja czuję drżenie własnego ciała, gdy to robi. Obejmuję go ramionami, przylegam do niego bliżej i cała moja tęsknota przejmuję nade mną kontrolę.

Błądzę dłońmi po jego plecach, gdy on obejmuje mnie mocno, za co jestem mu wdzięczna, bojąc się, że się rozpadnę na kawałeczki u jego stóp.

– Nie możesz zostać, nie tu, nie teraz – szepczę, czując jego gorący oddech na mojej szyi.

– Jak wrócimy.

– Tak, jak tylko wrócimy – odpowiadam i kładę mu dłonie na policzkach. – Obiecałam sobie, że tego nie zrobię, że nie jestem taką dziewczyną, ale muszę. A właściwie Ty musisz. Ona albo Ja.

– Ty – mówi bez chwili zastanowienia i całuje mnie jeszcze raz, zanim wypuszczę go na korytarz.

Dziś pierwszy raz od powrotu z Marsylii zasypiam z uśmiechem. Kazałam mu wybrać. Zrobiłam to, czego obawiałam się najbardziej na świecie, bo byłam przekonana, że wybierze ją. A wybrał mnie.

Cały następny dzień mija nam w pięć sekund, nie wiedziałam, że w ostatniej chwili może wypaść jeszcze tyle drobiazgów, których nikt nie przemyślał i tylko kieliszki szampana i fryzjerka trzyma moją siostrę na miejscu. Za to Ewa i jej ojciec biegają, dopinając ostatnie rzeczy przed ślubem, gdy ja próbuję, uspokoić Polę i zmusić jej córkę do ułożenia sobie loków.

Jednak obie te rzeczy są niemal niewykonalne.

W końcu wybija trzecia po południu i zbieramy się w ogrodzie.

you can't always get what you want • B.COpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz