W nocy budzi mnie ciche pukanie do drzwi, spoglądam na zegarek, widząc, że jest po drugiej, zaczynam być święcie przekonana, że to Zazzie jest w potrzebie, wygadania się na temat naszego przyjaciela i tego, czemu jej nie chce. Otwieram drzwi, w których widzę Benedicta, moje ciało drętwieje i jedyną rzeczą, która wpada w palpitację, jest moje serce, gdy wpuszczam go do środka.
– Co Ty tu robisz? – pytam, opierając się o futrynę, gdy zamknę już za nim drzwi. – Sophie raczej zauważy, że się wymknąłeś.
– Brała tabletki nasenne i popiła je winem, więc raczej do rana nie drgnie jej nawet powieka.
– Jakbym wiedziała, że je ma, to ja bym do was zapukała. Przydałyby mi się – sarkam. – Więc co tu robisz?
– Chciałem porozmawiać.
– Nie mamy o czym rozmawiać. Jesteś tu z rodziną, ja jestem tylko Twoją kochanką i naprawdę nie próbujmy, tego w żaden sposób bardziej łączyć podczas tego weekendu. Wyjdź stąd, wróć do niej i przeżyjmy ten dzień jako obcy ludzie.
– Przyszedłem, bo chcę Ci coś powiedzieć.
– Nie chcę słuchać Twoich kolejnych kłamstw, kolejnych przeprosin. Wyjdź.
Podchodzi do mnie zdecydowanie, znów przypiera mnie do drewnianych drzwi, tak samo, jak te kilka ładnych miesięcy temu u mnie w domu, gdy przeszkodziła nam Alice. Tylko wtedy go chciałam, teraz wiem, ile to pragnienie kosztuje i chyba wolałabym, by mnie zostawił, zamiast kładł mi dłoń na policzku.
– Spójrz mi w oczy Addie i pozwól powiedzieć jedną rzecz. A później wyjdę, jak nadal będziesz tego chciała. – Podnoszę wzrok i tonę w jego oczach po raz kolejny, przepadam w nich cała, gubię siebie i cały zdrowy rozsądek. – Kocham Cię. Chciałem powiedzieć Ci to już we Francji, ale nie potrafiłem, a teraz jak wiem, że mógłbym Cię stracić, nie mogę myśleć o niczym innym.
– Różnica polega na tym, że ja kocham tylko Ciebie, a Ty kochasz też ją.
– Nawet przez chwilę, nigdy, nie kochałem jej tak jak Ciebie – mówi pewnie i nachyla się, by mnie pocałować, a ja czuję drżenie własnego ciała, gdy to robi. Obejmuję go ramionami, przylegam do niego bliżej i cała moja tęsknota przejmuję nade mną kontrolę.
Błądzę dłońmi po jego plecach, gdy on obejmuje mnie mocno, za co jestem mu wdzięczna, bojąc się, że się rozpadnę na kawałeczki u jego stóp.
– Nie możesz zostać, nie tu, nie teraz – szepczę, czując jego gorący oddech na mojej szyi.
– Jak wrócimy.
– Tak, jak tylko wrócimy – odpowiadam i kładę mu dłonie na policzkach. – Obiecałam sobie, że tego nie zrobię, że nie jestem taką dziewczyną, ale muszę. A właściwie Ty musisz. Ona albo Ja.
– Ty – mówi bez chwili zastanowienia i całuje mnie jeszcze raz, zanim wypuszczę go na korytarz.
Dziś pierwszy raz od powrotu z Marsylii zasypiam z uśmiechem. Kazałam mu wybrać. Zrobiłam to, czego obawiałam się najbardziej na świecie, bo byłam przekonana, że wybierze ją. A wybrał mnie.
Cały następny dzień mija nam w pięć sekund, nie wiedziałam, że w ostatniej chwili może wypaść jeszcze tyle drobiazgów, których nikt nie przemyślał i tylko kieliszki szampana i fryzjerka trzyma moją siostrę na miejscu. Za to Ewa i jej ojciec biegają, dopinając ostatnie rzeczy przed ślubem, gdy ja próbuję, uspokoić Polę i zmusić jej córkę do ułożenia sobie loków.
Jednak obie te rzeczy są niemal niewykonalne.
W końcu wybija trzecia po południu i zbieramy się w ogrodzie.
CZYTASZ
you can't always get what you want • B.C
FanficGłównymi składnikami codzienności Adrianny są: jazzowe covery, słodkie wypieki, zacisze jej poddasza, zapach starych książek, londyńskie korki i śmiech jej siostry. I pewnie dla większości ludzi ta dziwna mieszanka byłaby idealnym przepisem na życi...