53. I could only be myself with you around

571 66 21
                                    

Zapach kawy i jego perfum, należą do moich absolutnie ulubionych. Jeśli miałabym wybierać między wzrokiem, a węchem, jakoś bym się pogodziła ze stratą widoku jego kości policzkowych i oczu, jeśli mogłabym spędzać poranki, czując tę mieszankę zapachów.

Benedict wręcza mi filiżankę i siada na sofie naprzeciwko mnie, w swoim mieszkaniu.

– Planuję sprzedać sukienkę do salonu, to jedyna rzecz, jaka została jeszcze w tamtym domu – mówię, dmuchając w parujący napój. – Pożegnałam się nawet z meblami.

– Cieszę się, że mogłem pomóc – odpowiada Benedict, uśmiechając się. – Naprawdę chcesz sprzedać sukienkę?

– Nie wydaję mi się, bym miała ją jeszcze kiedyś założyć. Nawet jeśli jest idealna.

– Nikt Cię w niej nie widział, może przecież poczekać...

– Mam serdecznie dość czekania, nawet jak nie mam z nią emocjonalnego związku to, nie będę jej trzymać w nieskończoność.

– Skoro tak uważasz. – Unosi kubek do ust. – Nie będziesz tęsknić za domem?

– Nie, teraz to jak dom strachów, z każdego kąta wyskakują na mnie wspomnienia. Chcę zacząć od nowa.

Mój telefon dzwoni, a on od razu podaje mi go z torebki, leżącej koło niego na kanapie. Widzę zdjęcie mojej siostry i jestem poważnie zaskoczona tym, czego może ode mnie chcieć w niedzielne przedpołudnie, a co nie może poczekać do momentu, jak jutro spotkamy się w kawiarni.

– Ada! Miśka przyjedź do mnie jak najszybciej! – mówi podekscytowanym głosem, a ja spoglądam smutno na swoją nieruszoną kawę.

– Jestem poza domem, daj mi godzinę. – Ben pokazuje mi, że lepiej dwie, a ja przewracam oczami. – Coś koło godziny.

– Jak najszybciej!

Rozłączam się i odkładam telefon na stolik, wzdychając ostentacyjnie, a telefon Benedicta zaczyna teraz dzwonić. Spoglądamy na siebie pytająco, jednak odbiera i słyszę, że Thomas sugeruje mu, że ma jak najszybciej do nich wpaść z butelką whisky i kiedy on odkłada telefon, oboje wybuchamy śmiechem.

– Pola jest w ciąży – mówię, a on przytakuje.

– Totalnie – odpowiada i wybuchamy śmiechem. – Więc jak to rozegramy, przyjechałaś samochodem?

– Tak, możemy pojechać moim i wrócisz taksówką i tak macie pić whisky.

– A co, Ty też jesteś w ciąży, że nie będziesz pić z nami? – sarka.

– Nie jestem wiatropylna – odparowuję i biorę łyk kawy. – Zbieramy się?

Dopija szybko zawartość swojego kubka i pomaga mi zarzucić krótki płaszcz na ramiona i wychodzimy z jego mieszkania do windy. Przez głowę przebiegają mi te wszystkie razy, jak rozpoczynaliśmy grę wstępną już tutaj i dziś widząc kamerę, mam ochotę się roześmiać na myśl, o tym, jak umililiśmy jakiemuś ochroniarzowi nocne zmiany. Ben stoi w pewnej odległości ode mnie, musiałam mu przyznać, że umiał zachować między nami chłodny dystans i trzymać się wyznaczonych przeze mnie ram przyjaźni, o której tyle mówiłam.

Jak tylko wchodzimy do domu Hiddlestonów, Pola od razu spogląda na nas pytająco.

– Od kiedy znów rozmawiacie?

– Od dwóch miesięcy – odpowiadam, zdejmując buty, gdy Benedictem zabiera ode mnie okrycie.

– Nie wspominałaś, przyjechaliście razem?

– Tak, Addie wpadła do mnie na śniadanie – mówi Ben, wchodząc do środka, a Tom pojawia się koło swojej żony.

– Nie mieliście, nam przypadkiem powiedzieć, że jesteś w ciąży? – pytam, a Pola parska obrażona.

you can't always get what you want • B.COpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz