50. Between the sinners and the saints.

454 69 32
                                    

Zamiatam szkło w korytarzu, przykładam się do tego tak starannie, jak do ogarniania własnego życia i potłuczonej rzeczywistości. Czyli ignoruję dużą część odłamków, kaleczę sobie ręce i kolana, ale się nie poddaję.

Kiedyś mi się uda, kiedy powyciągam wszystkie kawałeczki spomiędzy desek.

Tak jak kiedyś pozbędę się tej durnej wiary w to, że mogę być tą dziewczyną, z którą się żenisz, a nie tylko sypiasz.

Benedict miał w pewnym stopniu rację, w końcu znał mnie najlepiej ze wszystkich ludzi na świecie. Głównie dlatego, że był taki do mnie podobny. Oboje karmiliśmy się tym, że możemy sobie ułożyć życie z jakąś przeklęcie dobrą osobą, ale kończyło się to właśnie tak.

Łzami i samotnością.

Ben przynajmniej wyniósł ze swojego nieudanego związku dziecko. Ja nie umiałam nawet tego, nie mogłam nawet dostać tej jednej rzeczy, której w danej chwili pragnęłam. Przecież w końcu, jeśli udałoby mi się zajść w ciążę, Josh by nie odszedł...

Nie.

W ogóle, o czym Ty myślisz Redwood? Co się stało z Twoją lodowatą wyniosłością? Od kiedy Tobie, królowej lodu, marzy się dom z ogródkiem i dziećmi?

Ach. No tak.

Od niego.

Może właśnie w tym Carter miał rację, może przerzucaliśmy na siebie uczucia wobec innych osób z naszej przeszłości? Jednak jeśli byłaby to prawda, to czy jego odejście, by mnie tak bolało? A może wcale nie boli mnie nasze rozstanie, a po prostu kolejna porażka. Kolejna stracona szansa.

Wyjmuję właśnie nad zalewem kawałek szkła z dłoni, gdy rozlega się dzwonek mojego telefonu. Widzę na wyświetlaczu moje zdjęcie z Chrisy, jeszcze z Liverpoolu z zeszłego roku i kompletnie ją ignoruję. Wiem, czego ode mnie chce, a ostatnie, na co miałam teraz ochotę, to rozmawiać o tym, dlaczego ten chuj mnie zostawił.

Pięć minut po tym, jak kupiłam pieprzoną sukienkę.

Chris dzwoni po raz kolejny i następny i jeszcze jeden, a ja w tym czasie układam w głowie listę rzeczy, które będę musiała odwołać, skoro ten palant uciekł.

Zaczynam go nienawidzić.

Zaczynam nienawidzić go mocniej niż cholernego Cumberbatcha, gdy paliłam jego listy. Tam przynajmniej nie karmiłam się tak naiwnie nadzieją na happy end.

W końcu nie wytrzymuję kolejny raz dźwięku piosenki Another day of Sun, którą rozbrzmiewa mój telefon i go odbieram.

– Chris naprawdę mam wesele do odwołania i jego ciuchy do wyjebania i nie mam siły na Twoje pieprzone wsparcie. – Wzdycham do słuchawki, widząc, że moja ręka dalej krwawi. Nie odpowiada mi od razu, ale słyszę, że próbuje opanować płacz. – Co się dzieje?

– Joshua miał wypadek w okolicy Bristolu. – Czuję, jakby bryła lodu wpadła mi do żołądka i tłumiła drogi oddechowe, gdy nie mogę złapać powietrza. – Jest w szpitalu NHS, jestem już w połowie drogi, jego mama do mnie dzwoniła... nie miała Twojego numeru telefonu...

– Zaraz tam jadę. – Rozłączam się i widzę drżenie swoich dłoni, gdy próbuję wybrać numer Poli, potrzebuję jej pomocy, wiem za dobrze, że nie dam rady, w takim stanie wsiąść do samochodu.

Czuję się jak w transie, gdy biegnę na górę przebrać się i spakować kilka jego rzeczy w plecak.

Mówiłam mu milion razy, by w końcu zrobił prawo jazdy i zaczął jeździć moim samochodem. Zwłaszcza jesienią, gdy przez prawie wszystkie dni drogi w Wielkiej Brytanii są mokre.

you can't always get what you want • B.COpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz