Prolog - One night...

1.6K 107 77
                                    

- Przyjechałam do Ciebie na trzy dni, a Ty akurat dzisiaj musisz mieć koncert? - pyta moja siostra, gdy kończę, robić makijaż udając, że nie widzę, jej nerwowego stukania palcami w blat mojej toaletki.

- Był zaplanowany już trochę wcześniej niż Twój przyjazd - odpowiadam, siląc się na spokojny ton, ale widząc jej kwaśną minę, nie przychodzi mi to z łatwością. - Poza tym zawsze możesz iść ze mną, świat się nie zawali, jak poznasz moich przyjaciół.

- Tak, już lecę... bo w trzecim miesiącu ciąży mam ochotę na koncerty.

- Więc siedź w domu.

- Ada... Musisz? - pyta Pola, a ja biorę głęboki wdech i próbuję w głowie policzyć do dziesięciu, ale już przy piątce puszczają mi nerwy. - Pewnie na noc też nie wrócisz.

- Dlaczego naglę mam zmieniać dla Ciebie moje życie? Nie zaprosiłaś mnie nawet na swój ślub i teraz oczekujesz ode mnie, nie wiadomo jakiej miłości.

- Czyli musisz? Zaprosiłam Cię. To Ty uznałaś, że przyjdziesz na mój ślub, tylko jeśli wezmę go z kimkolwiek innym... - bierze głośny wdech i siada na fotelu obok mnie. - Dlaczego zawsze się kłócimy? Od mojego ślubu nie możemy ze sobą normalnie pogadać, wiem, że Ci się nie podoba, że sobie ułożyłam życie, kiedy Ty...

- Kiedy ja co? - pytam z uśmiechem. - Ja w sobotni wieczór wychodzę zagrać koncert, a Ty będziesz układać przepisy na biszkopty alfabetycznie. Ja będę piła whisky, a Ty herbatkę z mlekiem, bo podobno jest dobra dla ciężarnych. I przede wszystkim ja poznam jakiegoś ładnego idiotę, którego więcej nie zobaczę, a Ty za trzy dni wrócisz do idioty, z którym spędzisz resztę życia. W tym układzie sił jednak czuję się zwycięsko.

- Adrianna... Kiedy się w końcu ogarniesz? Znajdziesz prawdziwą pracę, wyprowadzisz się do jakiegoś własnego mieszkania, poznasz kogoś na stałe, a nie będziesz sypiać z kim popadnie...

- Nie sypiam z kim popadnie. Wybieram swoje ofiary staranniej niż Ty swojego męża - mówię i poprawiam jeden z blond loków, który wysunął się z mojej upiętej fryzury, idąc po białą sukienkę, wiszącą na drzwiach szafy. - Ogarnę się, jak będę w Twoim wieku droga siostro. Daj mi trzy lata.

- Jak Cię znam, za trzy lata będziesz robić takie same głupoty.

- Nie. Za trzy lata będę żoną jakiegoś nieprzyzwoicie przystojnego i bogatego arystokraty. Tego się przecież ode mnie wymaga.

- Nie wydaje mi się, by kiedykolwiek, ktokolwiek czegoś od Ciebie wymagał. Jak się nie ogarniesz, za trzy lata będziesz mieć dzieciaka i nawet nie będziesz wiedziała z kim.

- Spokojnie, martw się lepiej o swojego dzieciaka. Jak wyglądam? - pytam, wpinając w uszy długie złote kolczyki.

- Jak zawsze - mówi, siląc się na sarkazm, ale uśmiecha się szeroko. Poprawiam jeszcze raz drobne piersi w głębokim dekolcie i schodzę na dół, zostawiając moją siostrę piszącą coś na telefonie.

Babcia siedzi w salonie przed telewizorem, ale rzuca na mnie jedno krótkie spojrzenie, jak całuję ją w policzek.

- Założysz coś na siebie? - pyta, uśmiechając się wrednie. Ojciec zawsze twierdzi, że mam po niej ten uśmiech.

- Futro. Jest cholerny listopad - mówię, otwierając szafę. - Dziś nie dostanę komentarza: jakby ojciec zobaczył, co masz na sobie...

- Wiesz, że nie lubię się powtarzać. Dobrze wyglądasz - mówi, wracając wzrokiem na swój serial. - Jak latawica, ale ładna latawica.

- Zawsze mogę na Ciebie liczyć - sarkam z uśmiechem, opierając się o futrynę, a ona odpala papierosa. - Bądź miła dla Poli Babciu. Ma humorki przez ciążę, ale się stara.

you can't always get what you want • B.COpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz