17. Chciałbym umrzeć z miłości...

701 81 24
                                    

Moja siostra ma niebywały talent do wyolbrzymiania pewnych kwestii, może to nasze różnice w wychowaniu, może kwestia zdobytego doświadczenia, ale na wszystkie świętości jak ona potrafi robić problem z niczego.

– Nie. Nie mogę mieć welonu, mam w nim twarz jak księżyc w pełni – mówi, odpinając go i wciskając w dłonie pracownicy salonu. Piję swój kieliszek szampana i dalej nie rozumiem, co takiego widzi w swojej twarzy, czy cyckach, że każda sukienka jest zła.

– Idź w tej, co ostatnio – sarkam, ale widzę, że żart ewidentnie nie wszedł i szalejąca furia w postaci przyszłej pani Hiddleston, zaraz mnie rozniesie.

– Chcę coś z klasą, ale nie od razu księżniczkowego. Czy to takie skomplikowane? – jęczy, jeszcze raz oglądając się w lustrze.

– Byłoby łatwe, jakbyś wiedziała, czego chcesz Pola. To tylko sukienka.

– To nie jest tylko sukienka! To jest sukienka, w której wyjdę za najlepszego faceta na świecie! Musi być doskonała.

– Spoko Pols, poją mnie szampanem, więc możemy objechać jeszcze pięć innych salonów. – Mówię i dolewam nam obu solidną porcję alkoholu.

– A Tobie co się podoba?

– To nie ma znaczenia. To ma się podobać Tobie.

– Jedna. Przymierz jedną sukienkę, może zmienię perspektywę – prosi, a ja biorę głęboki wdech i idę znów do głównej części sklepu.

Idea małżeństwa była dla mnie dość abstrakcyjna, nie miałam nic do dwójki ludzi, którzy chcą sobie przysiąc przed Bogiem czy urzędnikiem, ale wesele? Wesele było dla mnie w większości przerostem formy nad treścią. Dlatego w przeciwieństwie do Poli wybieram długa suknie z szyfonu w kolorze śmietany i idę do przymierzalni z jedną z pracownic. Sukienka ma cienkie ramiączka, głęboki dekolt z przodu i na plecach i wyglądam w niej pięknie. Cholera. Naprawdę wyglądam pięknie.

Pola patrzy na mnie, gdy dla odmiany to ja stoję przed nią i kręci głową.

– Ja pierdole. Zasłonka – mówi, dotykając lejącego się materiału. – To znaczy, wyglądasz przepięknie, ale to kompletnie nie mój styl.

– Miało być coś, co podoba się mnie Pola.

– Masz rację. Totalnie widzę Cię w czymś takim, podczas ślubu gdzieś w ogrodzie – stwierdza i zakłada mi kosmyk włosów za ucho. Uśmiecha się i od razu przenosi wzrok na pracownice. – Pomogę się siostrze rozebrać, a Pani niech przyniesie mi całkowite przeciwieństwo tej sukienki.

– Wybierz coś dziś. Nie zaniosę kolejnego tygodnia tej męki Pola.

– Sukienka musi wybrać mnie, nie ja ją – odpowiada z uśmiechem, a ja wygłaszam kolejną uwagę o jej cygańskich zabobonach.

Ekspedientka przynosi kolejną sukienkę i kolejną, a późnej piątą i szesnastą, aż w końcu oczy mojej siostry zaczynają się świecić. Sukienka, w której wychodzi z przymierzalni, jest czymś, co zupełnie mi się nie podoba, ale na Boga jedynego jak ona w niej wygląda. Wygląda dokładnie tak, jak powinna wyglądać idealna panna młoda. Prosta, z zabudowaną z przodu górą, na plecach jest bardzo odkryta, z wyjątkiem dwóch pasków z kokardą, jednym na wysokości stanika, a drugim nad talią. Dół jest rozkloszowany i sięga tuż nad jej kolano. Jest taka, jak być powinna, prosta, szykowna i... taka Poli.

– Wiem – mówi, widząc moją minę i samemu prawie płacząc. – To ta.

– Zdecydowanie to ta.

– Jak jest Pani zdecydowana, to zapraszam, zdejmę wymiary, podpiszemy umowę i wpłacimy zaliczkę.

Zostaję sama z końcówką szampana i sięgam po telefon, żeby napisać Thomasowi, by nas odebrał. Dopiero gdy deklaruje, że już jedzie, zabieram się za odczytywanie całego spamu od Zazzie, w którym znajduję wiadomość od kogoś zupełnie innego.

you can't always get what you want • B.COpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz