18. We were strangers in the night.

750 74 32
                                    

Pola uwija się w kawiarni za dwoje albo nawet troje, normalnie mam problem, by uwierzyć, że to moja siostra. Widzę, że na poważnie wzięła sobie do serca, nasze narzekania na jej ciągły brak czasu, albo zakup sukienki ślubnej i powolne wysyłanie zaproszeń, utwierdziło ją w przekonaniu, że to dzieje się na prawdę i może wrócić do rzeczywistości. Moja siostra naprawdę miała wyjść za Thomasa Hiddlestona.

– Skoro sobie radzicie, to ja dziś uciekam chwilę wcześniej – mówię, uśmiechając się do Poli, która właśnie kończyła układać truskawki na tarcie z kremem czekoladowym. – Mam randkę.

– Uuu! – piszczy Maral. – Pokaż go!

– Nie mam jego zdjęcia – ucinam, ale Pola już podchwyciła temat.

– Ona nawet nie mówi, jak on ma imię. Jedyny konkret, jaki o nim mam to marka jego perfum.

– Fakt numer dwa specjalnie dla Ciebie – mówię z uśmiechem i składam na jej policzku buziaka. – Jest weganinem. Dlatego biorę dwa wegańskie desery w słoiczkach.

– Będziecie u nas? – pyta jeszcze moja siostra, a ja kręcę głową. – Ja jadę do Toma z Alice, więc jak chcecie...

– Będziemy u niego – kłamię z uśmiechem.

Naprawdę chciałabym powiedzieć jej prawdę, nienawidzę siebie za okłamywanie własnej siostry, ale wiem, że Pola nie umie utrzymać języka za zębami. A ilość czasu, jaką spędzała z Sophie i jaki jeszcze spędzi, byłby dla nas niezwykłym zagrożeniem.

Wracam do domu, odpalam z telefonu ostatnią płytę Adel i ruszam pod prysznic, z wypiekami na twarzy zaczynam myśleć, o tym ile razy jeszcze w ciągu tej nocy pod nim skończę. Idę do sypialni, zmieniam pościel i rzucam na łóżko komplet kupionej niedawno bielizny i jedwabną błękitną sukienkę. Nie myślę za długo, robię zdjęcie ubrań na łóżku i wysyłam do niego.

>Potraktuj to jako zaproszenie.

Benedict >Łóżko i bielizna? Liczyłem na kolację i seans Iron Mana 2.

>Kogo Ty próbujesz oszukać Tygrysku?

Benedict >A Ty? Przecież wiem, że jakbym poprosił, czekałabyś na mnie całkiem naga w tym łóżku.

>Nie jestem na każde Twoje zawołanie.

Benedict >Wrócimy do tego później. Wiele razy. A teraz powiedz czy coś przywieźć?

>Siebie. Jak najszybciej.

Idę do kuchni, gdzie powoli zaczynam zabierać się za gotowanie, chcę tę najgorszą cześć mieć za sobą, zanim pojawi się w moich drzwiach. Robię pulpety z soczewicy, nalewam sobie wina do kieliszka, gdy sos zaczyna dochodzić i myślę o tym, czy tak właśnie wyglądają początki związku. Te wszystkie telefony, obsesyjne odczytywanie smsów, kolejne kolacje i śniadania... Może tak wygląda, początek czyjegoś szczęśliwego zakończenia. Tylko w tym wypadku to raczej początki Szekspirowskiego dramatu.

Godzinę później rozlega się dzwonek do drzwi, wpuszczam go do środka i od razu całuję. Och nigdy bym się nie podejrzewała o żadne romantyczne porywy serca, jednak teraz czułam się stęskniona.

– Głodny? – pytam, wysuwając się z jego ramion i ruszając do kuchni.

– Z każdą chwilą coraz bardziej. – Wręczam mu kieliszek i wstawiam wodę na makaron.

– Dobrze, dziś jesteśmy w zdecydowanie lepszej restauracji niż ostatnio.

– Nie wyglądałaś ostatnio, na specjalnie rozczarowaną.

you can't always get what you want • B.COpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz