54. What sober couldn't say

581 67 27
                                    

Wychodzę z przyjęcia bez pożegnania, nagle doskonale rozumiem, co muszę zrobić, gdzie muszę pojechać. Wsiadam do taksówki, prosząc, by kierowca po drodze zatrzymał się w monopolowym. Oczywiście wysłuchuję kilku uwag o moim stanie upojenia, ale było mi to obojętne.

Wątpliwości dopadają mnie dopiero w windzie, w dużym lustrze patrzę na swoje odbicie, na perfekcyjny makijaż, niemal idealne blond loki, które nie dały się zniszczyć nawet mżawce i kolejną sukienkę od Givenchy. Wyglądam jak pieprzona arystokratka, tylko w głowie wciąż mam siano.

Nieustająco jestem tak samo głupia, nie mniej naiwna. Mam wrażenie, jakby od pierwszej chwili w tej windzie do dziś nie zmieniło się nic, a jednak przecież przeszłam tą całą cholernie długą drogę, by mieć dziś pełną świadomość tego, dlaczego do niego przyjechałam.

Naciskam dzwonek w drzwiach i zaciskam dłoń na szyjce butelki naszej ulubionej whisky. Przez dłuższą chwilę liczę, że go nie ma, że mi nie otworzy, ale w końcu staje w drzwiach, ubrany w same bokserki.

– Co tutaj robisz Adrienne?

– Whisky? – pytam, podnosząc butelkę, a on odsuwa się, by wpuścić mnie do środka. – Właśnie zabawiłam się w Kopciuszka. Byłam na jakiejś gali w związku z fundacją, piłam sobie szampana, jak wszystkie inne grzeczne dziewczynki i byłam czarująca i nawet lekko uśmiechnięta. Robiłam dokładnie to, co do mnie należy, witałam się z ludźmi, pozowałam do zdjęć i próbowałam udawać, że jestem we właściwym miejscu. I wtedy mój ojciec mi kogoś przedstawił, jakiegoś kolejnego nadętego pajaca po Eton – mówię, wyjmując szklanki z szafki i lód z zamrażalnika. – I moja pierwsza myśl była taka, że przecież Josh! Przecież nie minęło nawet pół roku! Kto w ogóle chciałby poznać dziewczynę, której facet, był na tyle głupi, by się zabić pięć sekund przed ich ślubem? – posuwam mu pełną szklankę po blacie i upijam łyk. – Okazało się, że tym kimś jest dyrektor finansowy jakiejś firmy, której nazwy nawet nie pamiętam. I wtedy przyszła do mnie druga myśl. Czyli już nie muszę kłamać? Już nie muszę udawać, że wcale mnie nie zostawił i byliśmy naprawdę kurwa szczęśliwi? – upijam duży łyk ze szklanki.

Benedict obserwuje mnie w zagadkowym milczeniu, pije swój alkohol i wodzi wzrokiem za moimi ruchami. Zrzucam z siebie płaszcz na kanapę i obracam się lekko w jego stronę, by kontynuować monolog.

– Pamiętasz, jak pierwszego wieczoru powiedziałam Ci, że nieustająco jestem bardziej jak Angelica Schuyler niż Eliza? – pytam, a on przytakuje mi z lekkim uśmiechem. – No właśnie. Więc przyszła do mnie też trzecia myśl. Trzecia myśl była nad wyraz okrutna, ponieważ jedyne co miałam w głowie to, to, że jakby Josh żył, jakby się ze mną ożenił, nadal byłabym na tej imprezie sama. Przez całe swoje życie, żyłabym w pustce, która zapełniałaby się tylko jego chwilowymi powrotami i awanturami.

Benedict dalej stoi naprzeciwko mnie, dzieli nas blat kuchenny, pije whisky, czekając czy powiem coś więcej, a ja próbuję zebrać myśli w kolejną nieskładną, pijacką wypowiedź.

– Nie chciałam przez to powiedzieć, że dobrze się stało, że on nie żyje. Nie. Dobrze się stało, że za niego nie wyszłam, bo nigdy nie czułabym się spełniona – mówię, a przez jego twarz przebiega cień uśmiechu. – Tak właśnie, uśmiechasz się, a ja czuję do siebie wstręt, że stojąc tam, myślałam o tym, jak poprosiłeś mnie do tańca na tej imprezie charytatywnej... Jak stałam wtedy, patrząc na Ciebie przez całą salę i myślałam: kurwa mać, za takiego faceta powinnam wyjść. Powinnam być z kimś, kto będzie rozumiał, skąd pochodzę, jak się zachować, co powiedzieć i jak rzucić na kolana moje rozbuchane ego. – Zeruję zawartość szklanki i odstawiam ją na blat. – Gardzę Tobą na tak wiele sposobów, że nie umiałabym ich zliczyć, a jednocześnie kocham Cię wciąż tak samo. Jesteś najbardziej okropnym mężczyzną, jaki kiedykolwiek stanął na mojej drodze, ale to w sumie nic złego. Jeśli ja jestem najokropniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałam.

you can't always get what you want • B.COpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz