Pola jak codziennie od niedzieli rozkłada się w moim pokoju z laptopem, kompletnie ignoruje moją potrzebę bycia samą chociaż przez pięć minut w ciągu dnia i swoją córkę zamieniającą mój pokój w plac zabaw. Kochałam je obie całym sercem, ale czasem potrafiły doprowadzić mnie do łez rozpaczy.
– Rozmawiałam z ojcem i zdecydowaliśmy się na wesele u niego na Bukowinie, termin będzie nadal w drugi weekend września, ale ma wszystko załatwić...
– Pola Ty chcesz ten ślub w TYM roku? Jak niby Ty chcesz to zorganizować, w tak krótkim czasie?
– Z Twoją pomocą oczywiście – mówi z bezczelnym uśmiechem.
– Ja nie pamiętam na tyle polskiego, by pomóc Ci cokolwiek załatwiać.
– Spokojnie, rzeczy w Polsce pomoże mi mama. Jednak zaproszenia, goście, sukienka... do tego wszystkiego potrzebuję mojej najważniejszej świadkowej.
– Już mi nie słodź, wiesz, że to na mnie nie działa. – Wysypuję z torby rzeczy, które przyniosłam do prania z pracy i skrupulatnie sprawdzam kieszenie, zanim wrzucę je do koszyka.
W fartuszku znajduję kartkę, której pochodzenie wiąże się z zapachem męskich perfum i jednym skradzionym pocałunkiem w zaułku za cukiernią. Pola nie odrywa wzroku od ekranu, więc rozkładam liścik, nie miałam na to sposobności wcześniej i chciałam, by zaprzątał mi myśli przez resztę dnia.
Mógłbym pić z Tobą kawę co rano. Najlepiej w łóżku, a nie na schodach.
– Czy Ty się zakochałaś? – pyta, a ja jak poparzona chowam kartkę. – Spokojnie, widziałam. Wiem, że masz wielbiciela i wiem, że tracisz dla niego rozum.
– Nie obrażaj mnie, nie zakochałam się. Jestem zaintrygowana.
– Bo z nim jeszcze nie spałaś, pewnie Ci przejdzie, jak tylko wyrzucisz go rano z łóżka. A jak nie to przynajmniej nie będziesz miała problemu z randką na wesele. – Parskam śmiechem na jej idiotyczną propozycję i gonię Alice od kolekcji moich winyli, która ją właśnie zainteresowała.
– Nie wiem, czy nie śpieszysz się za bardzo z tym ślubem, przecież nikt was nie goni.
– Kochana, Tom Hiddleston chce ze mnie zrobić żonę, muszę to przyklepać, zanim sobie uświadomi, jak głupi jest to pomysł. – Spoglądamy na siebie i wybuchamy śmiechem. – Wykąpiesz ją?
– Chodź Małpeczko. – Zarzucam Alice na jedno biodro, na drugim opieram kosz z praniem i schodzę na dół.
Moja siostra jest tak pochłonięta, nagłym planem na zmianę stanu cywilnego, że coraz częściej znika w niewyjaśnionych okolicznościach z cukierni, a ja muszę brać bardzo głębokie wdechy, by jej tego nie wypominać. Jest zakochana, a zakochane kobiety są po prostu głupie.
– Nie mogę, zostać dziś do końca – oświadcza Natalia, gdy w poniedziałkowy poranek ustawiamy wszystko. – Mam egzamin na prawo jazdy, a Mal ma wykłady, wieczorem więc też nie wpadnie.
– Nic nie szkodzi, dam sobie radę sama. Najwyżej zostanę dłużej, żeby upiec wszystko na rano.
– Kiedy ten ślub? – pyta zrezygnowanym głosem.
– Dwunasty września.
– Ja pierdole, my się zabijemy do tego czasu.
– Będzie dobrze, tylko dodajmy melisę do menu. Nam się przyda. – Nat uśmiecha się do mnie i przytakuje mi zdecydowanie.
Zostawia mnie samą w największym ruchu, nie mam dziś czasu nic zjeść, nie mam czasu na zrobienie kawy dla samej siebie i aż do zamknięcia działam na pełnych obrotach. W końcu przekręcam karteczkę na drzwiach i zabieram się za sprzątanie, na sali jeszcze nie jest tak źle, dużo gorzej za to jest na zapleczu, gdzie stół dalej jest cały w mące po porannym wypieku kruchych ciasteczek.
CZYTASZ
you can't always get what you want • B.C
FanfictionGłównymi składnikami codzienności Adrianny są: jazzowe covery, słodkie wypieki, zacisze jej poddasza, zapach starych książek, londyńskie korki i śmiech jej siostry. I pewnie dla większości ludzi ta dziwna mieszanka byłaby idealnym przepisem na życi...