16

2.6K 91 4
                                    

-Co tam jest?- zapytał Alex zabierając kartkę ode mnie
-" Wasi rodzice mają nie dokończone sprawy, jeśli wy tego nie zrobicie skończycie jak oni, jedno słowo policji , a już nigdy nie spotkacie się we dwoje. Przyjdźcie o 23:00 na róg Bees, a Koledthig. I nie próbujcie kombinować." To jakieś żarty!- krzyknął zwracając uwagę policjanta
-Coś się stało?- zapytał podchodząc z pytającą miną
-Nic to rodzinne- uśmiechnęłam się

Przecież wyraźnie napisali, zero policji...

Kiedy funkcjonariusz odszedł z powrotem spojrzałam na Alexa. Jego twarz wykazywała wkurzenie jak i chęć do rozpłakania się.

W tym momencie zadzownił mój  telefon przerywając niezręczną ciszę
-Halo?- zapytałam
-Melanie, co się stało?- zapytał Leo, jeszcze jego mi tu brakowało...
-Nie czemu pytasz?- próbowałam brzmieć w miarę normalnie
-Tak jakoś, słuchaj możemy się spotkać?-okej to było dziwne
-Nie bardzo, nie chce mi się - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, na prawdę nie mam ochoty go widzieć
-No proszę
-Nie- warknełam i szybko się rozłączyłam chowając telefon do kieszeni
-I co robimy?- spojrzałam na brata, który ciągle stał pogrążony w myślach
-Idziemy tam gdzie kazali- westchnął
-Dobra- popatrzyłam na niego- a co robimy do tego czasu? Mamy jeszcze 2 godziny- powiedziałam patrząc na zegarek w telefonie
-Chodźmy na kawę, zanim zaśniemy- przytaknełam lekko głową i pociągnięta za rękę przez Alexa szłam obok.
-Jak myślisz co z nimi, obudzą się?- zapytałam mocniej ściskając rękę chłopaka
-Ehh, nie wiem, naprawdę chciałbym żeby było to już za nami- nawet na mnie nie spojrzał, tylko szedł ze wzrokiem spuszczonym w ziemię.

Po kilku minutach wreszcie doszliśmy do upragnionej kawiarni. Usiadłam przy stoliku przy oknie obserwując chodzących ludzi, a Alex poszedł zamówić nasze picia.

Jestem ciekawa co kryje każdy człowiek. Zawsze ktoś ma jakiś problem, gdzieś idzie w pośpiechu, zawsze jest jakiś cel...

-Trzymaj- z rozmyśleń wyrwał mnie brat podając mi gorący kubek kawy
-Dzięki- westchnęłam opierając się o oparcie krzesełka
-Damy radę- powiedział puszczając mi oczko
-Nie o to chodzi- powiedziałam patrząc na napój,a gdy zobaczyłam zdziwiony wyraz twarzy chłopaka kontynuowałam- chodzi o to, że bardziej martwi mnie to w co wpakowali się rodzice, no bo zobacz- chwyciłam go za rękę- ja by było masakrycznie źle wyprowadzili by się,  czyli nie może być aż tak- zabrałam rękę
-Tego powiedzieć nie możemy- odpowiedział prawie od razu
-Proszę cię, znam swoją mamę. Ona zawsze ucieka od problemów- przekreciłam oczami, na co chłopak westchnął- No właśnie.

Przerwał nam mój dźwięk dzwoniącego telefonu
-Halo?- na wyświetlaczu pojawił się nie znany numer
-Proszę szybko przyjechać do szpitala- i nagle dzięki przerwanego połączenia
-Co jest?- spojrzał na mnie pytająco
-Jedziemy do szpitala, już!- krzyknęłam zrywając się z krzesełka i biegnąc w stronę wyjścia.

Wsiedliśmy do taksówki stojącej obok kawiarni
-Najbliższy szpital, szybko!- krzyknęłam, a kierowca kiwnął głową.

I Hate you baby L.D Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz