17

2.5K 85 8
                                    

Szybko wbiegliśmy do środka w kierunku sali rodziców.
-Co się stało!- krzyknęłam zdyszana do lakarza stojącego obok
-Niestety, twojej mamy nie udało się uratować- powiedział, a moje serce stanęło. Nagle świat przestał istnieć, łzy zaczęły zalewać moją twarz przed oczami latały mi wspomnienia jakie z nią przeżyłam. Nogi zrobiły się lekkie, przez co upadłam na kolana. Wszystkie dźwięki dochodziły do mnie jak przez mgłę
-Melanie!- poczułam dotyk na ramieniu i dopiero wtedy odzyskałam świadomość
-Nie, to nie możliwe- szepnełam próbując zetrzeć łzy które napływały ciągle na moje policzki- to nie tak miało być!
-Uspokuj się- ukucnął przy mnie
-Jak mam się uspokoić!- krzyknęłam odpychając go- moja matka właśnie umarła, a ty każesz mi się uspokoić!
-Mi też jest ciężko, ale musimy jechać- podniósł mnie delikatnie i posadził na krzesło-bądź silna dla niej

Wstałam i weszłam na salę gdzie nie dawno leżała i moja mama. Podeszłam do Arnolda i usiadłam na taborecie obok
-W co wy się wpakowaliście- westchnęłam cicho- mam nadzieje że chociaż ty nas nie zostawisz- teraz już nie płakałam, nie miałam czym, a oczy piekły mnie okropnie.

Spojrzałam jeszcze na puste łóżko mamy i podeszłam do szafki obok, gdzie leżały jej rzeczy. Otworzyłam szufladę i wyjęłam z niej biżuterię którą miała ściągnięta. Założyłam na szyję wisiorek oraz branzoletke

Teraz będziesz już zawsze ze mną. Kocham cie....

Wyszłam z sali i skierowałam się do bufetu szpitalnego, gdzie miał być Alex
-O jesteś już- spojrzał na mnie smutno
-Ta- westchnęłam
-Musimy już jechać- powiedział, a ja spojrzałam na zegarek, który wskazywał już 22:30
-Skoro trzeba- wzruszyłam ramionami i zaczęłam podążać za chłopakiem.

Zamówiliśmy taksówkę, która po 20 minutach zawiozła nas na miejsce.
Był tam mały opuszczony domek w środku lasu.
-Trochę tu strasznie- potarłam ręce o ramiona, bo zrobiło się chłodno
-Chodź- wyciągnął rękę w moją stronę, która od razu chwyciłam- nie odchodz ode mnie- spojrzał na mnie na co kiwnąłam głową

Nawet nie mam zamiaru, spokojnie...

Nagle usłyszeliśmy chrzakniecie za nami, na co oboje od razu się odwróciliśmy.
Za nami stał dość gruby, łysy mężczyzna z lekkim zarostem
-Czego wy tu gowniarze szukacie- jego ton głosu przyprawił mnie o dreszcze przez co ścisnelam dłoń brata
-Mieliśmy tu przyjść, napisano nam to w liście
-To wy- zaśmiał się gardłowo- Jestem Dyllan Devries- przedstawił się

Co mówi mi jego nazwisko?

-Czego wy chcecie-warknął Alex
-My- zaśmiał się ponownie- raczej ja skarby- zaczął podchodzić do nas bliżej- Wasi rodzice coś mi kiedyś obiecali, a ja nadal tego nie dostałem.
Spojrzałam na brata widząc jego tak samo zdziwioną minę jak moją
-Czyli?-zapytałam nie pewnie
-Was- podszedł jeszcze bliżej biorąc pasmo moich włosów w swoje palce, przez co przeszedł mnie dreszcz strachu
-Jak to nas? Mógł byś w końcu trochę jaśniej- Alex pociągnął mnie za swoje plecy widząc postępowania mężczyzny

I Hate you baby L.D Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz