- O której u mnie będziesz?- zapytałam jedząc sałatkę. Siedziałam na stołówce. Była przerwa na Lunch.- O 18.- odpowiedziała Jessy.
- Ok. Rodzice wyjeżdżają o 17.
- Ha. Przy najmniej unikne złowrogiego wzroku twojej matki.- zaśmiała się przyjaciółka.
- Nie przesadzaj... Ona nie lubi twojej mamy a ciebie lubi... Tylko czasem przesadza....
- Tak Wiem... Ha! Ale twoja mama ubóstwa Alexa!
- Weź nie przypominaj, błagam... Jest po prostu synem jej najlepszej przyjaciółki i tyle.
- Taaaa... A pamiętasz jak w tamte święta pani Alya i twoja mama powiedziały nam, że jak mieliście po trzy lata to chciały was ze sobą w przyszłości poswatać? Haha dobre!
- Tak pamiętam!- warknełam na nią.- Ale później powiedziały, że jak tak na nas patrzą to była by to tragedia.
- I mają rację!
- Ugh... Skończmy ten durny temat...
- Dobra, dobra... Ej! A co z Louis'em? No wiesz on ma dopiero 17 lat i nie powinien być na twoich osiemnastych urodzinach, gdzie jest pełno alkoholu.
Popatrzyłam na nią błagalnie.
- Jessy...- złapałam ją za ramię.- Myślę, że on już dawno ponad alkoholem, ale... Masz rację!- wzięłam rękę z jej ramienia.- Nie będzie go na imprezie.
- A gdzie?
- U dziadków.
- A to szkoda...
Odwróciłam się do osoby mówiącej. No tak... On Zawsze musi truć powietrze...
- Ładnie tak podsłuchiwać?
Alex, Lisa i jeszcze jeden chłopak i dwie dziewczyny, przysiedli się do nas. Niestety ta durna Lisa, usiadła koło mnie.
- W moim przypadku? Tak.- powiedział pewnie.
Prychnęłam na jego słowa i wzięłam łyk soku.
- O której ta impreza?- zapytał chłopak siedzący obok Alexa.
- Zaczynamy o 21.- powiedziałam.
- A kto będzie DJ?- znów zapytał.
- Nie wiem. Kogoś tam zatrudniłam.- wzruszyłam ramionami.- Ale spoko... Zarąbiście gra!- zapewniłam.
- A to luz.
- Ja nie wiem czy przyjdę.- odezwała się Lisa.
- Oooo... Jak to?- udałam zmartwioną tą sytuacją. Jak nie przyjdzie to będzie o jednego szona mniej na imprezie.
- No bo jak Alex nie przyjdzie to po co ja tam potrzebna? Hello? Ogarnij się!
- Ojej... To Alexa też nie będzie?- udałam jeszcze bardziej zmartwioną i zerknęłam na Jessy, która ledwo powstrzymywała się od śmiechu.- No cóż... Bywa!- uśmiechnęłam się słodko. Wstałam i wzięłam Jessy ze sobą. Po chwili wyszłyśmy ze stołówki.
- HAHAHAHAHA!- zaczęła się śmiać Jessy.- JEZU! TEN TWÓJ SARKAZM MNIE DOBIJA!
Ja tylko wzruszyłam ramionami i poszłam przed siebie.
-----------
- Dzięki, Gorylku!- podziękowałam kierowcy. Nazywamy go tak bo przypomina goryla. Dosłownie...
- Nie ma sprawy.- warknął i odjechał, żeby zaparkować w drugim garażu.
Podeszłam do drzwi od domu, które o dziwo były otwarte. Przecież Rodzice wracają dopiero po 16 a jest 14.
- Louis?!- krzyknęłam na holu.
- Kurwa!- syknął niby ,,szeptem". Po jego słowach usłyszałem cichy chichot. Kobiecy chichot...
Weszłam do salonu, ale nikogo tam nie było. Po chwili weszłam do kuchni i zobaczyłam, Louisa uśmiechającego się do mnie jak głupi do sera, a za nim ktoś stał. W bieliźnie.
- Um... Hej?- powiedziałam nie bardzo ogarniając sytuację.
- Siostra!- krzyknął uradowany. Po chwili szybko do mnie podszedł i złapał mnie za ramię ciągnąc mnie gdzieś. Weszliśmy do holu.
- Poczekaj tu chwilę, zaraz cię zawołam.- powiadomił a ja prychnęłam kiwają głową, że rozumiem. Przewrócił oczami i wrócił do kuchni. On i ta dziewczyna zamienili parę słów.
- CHODŹ TU!- krzykną. Poszłam do kuchni i posłałam zarumienionej dziewczynie szeroki uśmiech. Była już ubrana.
Podeszłam do niej i wystawiłam rękę.
- Emma, siostra Louisa!
- Em... A-Amelia... Yyy... Koleżanka Louisa...- oznajmiła i podała rękę.
Koleżanka? Dziewczyna stała w naszej kuchni w samej bieliźnie i to jest koleżanka? Uuu Louis... Mamy do pogadania.
- J-Ja już b-będę sz-szła... N-narazie.
Zabrała plecak i kierowała się do wyjścia.
Zdezorientowany Louis się w końcu odezwał.- Czekaj! Odprowadzę cię chociaż do drzwi.
W głowie strzeliłam sobie facepalma.
Debil.Dziewczyna uśmiechnęła się smutno.
- W porządku.
- Miło było cię poznać, Amelia! Przychodź częściej!- krzyknęłam z uśmiechem.
Ta tylko przytaknęła i mi lekko pomachała co odwzajemniłam.
Po paru minutach wrócił, Debil numer dwa. No bo jeden to Alex, no nie?
Podeszłam do wyspy kuchennej i się o nią oparłam.
- Koleżanka, hy?
Ten popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.
- O co ci chodzi?
- Od kiedy ,,koleżanki" paradują w samej bieliźnie po naszej kuchni?- zapytałam z cwanym uśmiechem.
- Ah, o to ci chodzi... No co całowaliśmy się tylko.- wzruszył ramionami.
- Całowaliśmy się tylko.- powtórzyłam jego słowa.
- Jezu... Czepiasz się.- przewrócił oczami.
- Nie czepiam się, tylko od kiedy z ciebie taki łamacz serc?!- zapytałam lekko zirytowana.
- Dostałem parę wskazówek.
- Od?
- Co od?- zapytał.
- Od kogo dostałeś te bezsensowne wskazówki?!- krzyknęłam bo już mnie zdenerwował.
- Boże... Od Alexa.
- Od tego cwela?- uniosłam się.
- Wypraszam sobie, okej?
Odwróciłam się w stronę wejścia do kuchni. Stał tam opierając się o framugę. Przewróciłam oczami.
- Ładnie to tak wchodzić do czyjegoś domu samowolnie?
- Boże... Cały dzień mnie pouczasz... Żenada. A po za tym... Ładnie to tak wyzywać kogoś?
- Ah tak?! A Ładnie to tak uczyć młodszych jak wykorzystać dziewczyny?! To, że ty tak robisz nie oznacza, że mój brat też tak będzie robił!
On tylko prychnął i mnie ominą.
- Louis, nalejesz mi coś do picia?- zapytał.
- Nie.- odpowiedziałam za nim zrobił to mój brat.- Sam sobie nalej.
- Jestem gościem. Nie mogę tak przeszukiwać szafek.
- Pff... Goście nie przychodzą codziennie.
I wyszłam z kuchni.
...
Hejooo!
Głos? Komentarz?
Kosiam 💗
CZYTASZ
Nienawiść NIE na rok / 🌹 Perspektywa Emmy Agreste 🌹/
FanficTrzecia część opowiadania ,,Małżeństwo na rok.../ ❤️ ADRIENNETTE ❤️ 🌹Życie z perspektywy Emmy Agreste🌹 Adrien i Marinette prowadzą spokojne życie. Mają wspaniałą 18-nastoletnią córkę, która ma problemy jak to u nastolatek bywa. Ale jej największym...