7.

1.1K 79 10
                                    


- Japa!- wrzasnął zaraz za mną.

Odwróciłam się w jego kierunku.

- Po co wlazłeś do mojego domu?! Przez ciebie będę musiała go dezynfekować!

- Zamknij Mordę!- krzyknął.

- Ej, ej! Co to za słownictwo?!

Spojrzałam w prawo gdzie stał mój tata. Właśnie wróciliśmy z tej jebanej sesji.

- Wybacz, wujku.- przeprosił Alex. Przewróciłam oczyma.

- Lizus...- szepnęłam.

- Emma!- zwrócił mi uwagę Tata.

- Sory Tato!

- Ah! Mam nadzieję, że ten wyjazd choć trochę was zbliży do siebie.- westchnęłam tata.

- Wątpię.- szepnęłam razem z Alexem.

- Dobra mniejsza... Mam dla ciebie może i dobrą wiadomość, Emma.

- Jaką?- uniosłam jedną brew.

Alex się lekko do mnie przybliżył i szepnął mi do ucha.

- Taką, że jesteś adoptowana...

- Ty....

- Emma!- skarciła mnie ojciec.

- Tato kontynuuj.

Tata westchnął.

- Gadałem z Chloe przez telefon i opowiedziałem jej i naszym wyjeździe i zapytała, czy moglibyśmy zabrać ze sobą, Jessy i...- przerwałam.

- Tak! Tato... Proszę!- zaczęłam robić maślane i oczka na, które wszyscy dają się zmanipulować. Oprócz tego cymbała co stał obok.

- ... I się zgodziłem.- dokończył.

- Ha! Słyszysz, Lihaffe? A ty niestety nie będziesz mieć tam nikogo...- udałam zawiedzioną.

- Tak się składa, że ja i twój brat się przyjaźnimy.- No tak.

- Pff widać Właśnie. Dwa debile.- wzruszyłam ramionami.

- Ja tu Jestem!- upomniał tato.

- Dobra, ja już będę leciał bo muszę się spakować... Pa wujek! Pa śmieciu!

Przewróciłam oczami.

- Na razie, Alex!- machnął tata.

- Ja też lecę się spakować.

- Masz na to jeszcze jutrzejszy dzień.- oznajmił tata.

- Tato... Jestem kobietą.- przewróciłam oczami.

- Ach no tak. Dobrze ja wychodzę do Lahiffe.

- Pa!

---

Czerwona? Niebieska? Czy Zielona?

- Jeju?! Czemu ja mam tak wiele ubrań?

Miałam w ręku dwie sukienki a trzecia leżała na łóżku. Trzy były identyczne tylko się kolorami różniły.

- Pomóc?

Popatrzyła w stronę drzwi. O framugę opierała się moja mama.

- Jakbyś mogła?

Mama się uśmiechnęła i podeszła do mnie.

- Pomyślmy...- szepnęła.

- Muszę wziąć dwie bo jeszcze dla Jessy wezmę.- wzruszyłam ramionami.

- Ach no jeszcze Jessy jedzie.- przypomniałam sobie mama.

- Lubisz ją?- zapytałam.

- Lubię, ale jej mamę już mniej.

Prychnęłam na jej słowa.

- Czerwoną i niebieską zdecydowanie!- ogłosiła.

- Też tak myślałam.

Mama się uśmiechnęła i usiadła na moim łóżku.

Złożyłam sukienki i spakowałam je do walizki.

- Mamo a właściwie na ile wyjeżdżamy?- zapytałam bo nie wiedziałam ile mam walizek spakować.

- Na parę tygodni.

- Czyli?

- No nie wiem... Miesiąc lub dwa.- wzruszyła ramionami.

- Aha.... Czyli trzy ogromne.- mruknęłam do siebie.

- Wiesz wyjeżdżamy do Los Angeles, więc bierz szczególnie letnie ciuchy bo tam jest wiecznie gorąco.

- Wezmę chyba cztery stroję kąpielowe.- uśmiechnęłam się szeroko.

- Emma...- zaczęła.

- Tak?

- Ty, Louis oraz Alex możecie zabrać ze sobą po jednej osobie.

Otworzyłam szerzej oczy. Skąd takie wygody?

- Aha... Ale ja mam już Jessy.

- Wiem, ale Louis i Alex mogę zabrać ze sobą kogoś.

Prychnęłam. Przecież oboje się przyjaźnią więc kogo oni mogą ze sobą zabrać?

- Louis ma dziewczynę?- zapytała mama.

Zaskoczyła mnie powiem szczerze.

- Nie wiem w sumie...

- Ostatnią widziałam go na ulicy z jakąś dziewczyną... I wiesz...

- Domyślam się, Mamo.

Mama wstała i westchnęła.

- Tata u cioci i wujka?- zapytała mama.

- Tak.

- Okej to ja też pójdę do nich papa.

- Pa.

Moja mama wyszła a ja westchnęłam... To będą długieee wakacje...

---

Smacznie sobie spałam, aż do momentu jak ktoś wszedł głośno do pokoju na przeciw mojemu.

Louis.

Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie.

3:26.

Powaliło go?

Nie wiele myśląc wstałam i poszłam do tego imbacyla do pokoju.

Jak tylko weszłam on kładł się do łóżka.

- Czego?- warknął.

- Czemu tak późno przychodzisz do domu?

- Nie twój za srany interes.

Przewróciłam oczami. Nie chce mówić to nie. Miałam wracać już do siebie, ale jeszcze spytałam.

- Kogo zabierasz ze sobą do Los Angeles?- zapytałam ziewając.

- Chyba nikogo, bo osoba, którą Chciałem zabrać jedzie ze swoimi rodzicami tam...

- Aha... A ten frajer z nad przeciwka?- zapytałam.

Chodziło mi oczywiście o Alexa. Lahiffe mieszkają na przeciwko nas niestety. Ale na szczęście mój pokój jest od strony ogrodu więc ten debil mnie nie podgląduje heh.

- Nikogo. Powiedział, że ja mu wystarczę. Dobra spierdalaj już!- warknął.

- Papuszki nie rozłączki z was. Dobra elo.

I wyszłam z jego pokoju.

....

Hejooo!

Co raz bliżej święta...  👏👏👏😂

Kosiam 💗

Nienawiść NIE na rok / 🌹 Perspektywa Emmy Agreste 🌹/  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz