3.

1.2K 84 54
                                    


- Na prawdę?! W samej bieliźnie?!- zapytała zaskoczona, Jessy. Aktualnie siedziałaśmy u mnie w pokoju i szykowałyśmy się do imprezy. Na szczęście nikogo w domu nie ma.

- Nooo, i jeszcze ona, że jest tylko jego koleżanką!

- Hahaha! No to fajnie! Okej... Gotowe.

Wstałam z krzesła i podeszłam do lustra. Miałam na sobie krwistą, czerwoną sukienkę do połowy ud, z długim rękawem i odsłoniętymi ramionami. Jakby nie patrzeć jest połowa stycznia i nie jest tak ciepło.

Makijaż miałam mocny i do tego czerwoną szminkę. Moje Zielone oczy były podkreślone a ciemne włosy pofalowane i rozpuszczone.

- Jest cudownie...

Odwróciłam się do przyjaciółki i ją przytuliłam.

Jessy ubrała błękitną, z długim rękawem i odsłoniętymi ramionami, przewiewną bluzkę i do tego obcisłą, białą spódniczkę, która sięgała jej do połowy ud. Włosy miała jak ja, pofalowane i rozpuszczone. Ale makijaż za to miała lekki. Brwi pomalowane pomadą, lekko podkreślone oczy i różowy błyszczyk na ustach. Wyglądała pięknie...

Szkoda, że nie urządziłyśmy razem urodzin. Jessy ma urodzin dwa dni przed, Alexem a ten urodził się czwartego stycznia. Ja się urodziłam siedemnastego.

- Za ile zaczyna się impreza?- zapytałam.

- Za godzinę.

- Dobra, chodź wszystko przygotujemy.

Wyszłyśmy z mojego pokoju i poszłyśmy do salonu. Poprzestawiałyśmy kanapy, fotele i stół, tak aby było miejsca na tańce.

Pochowałam szklane rzeczy do szafek i je pozamykałam. Pochowałam także drogocenne rzeczy. Po skończeniu czynności poszłam na górę zamknąć pokój rodziców i swój. Louis swój zamknął przed wyjściem. Pozostawiłam tylko otwarte pokoje gościnne, chyba wiadomo dlaczego...

Powchodziłam do łazienek i pozabierałam szczoteczki i golarki, jakby przyszedł jakiś desperat to nie chcę go na sumieniu...

Po zrobieniu tych wszystkich rzeczy poszłam do kuchni i powyjmowałam przekąski, kubeczki i nie dużo alkoholu bo reszta jest w lodówce.

Wróciłam do salonu, gdzie siedziała Jessy z nosem w telefonie. Spojrzałam na zegarek i było za piętnaście dziewiąta. Czterdzieści pięć minut mi to wszystko zajęło?!

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam. Za nimi stało STADO nastolatków z torbami prezentowymi w ręku. Weszli do środka i zaczęli mi składać życzenia. Na czterdziestej drugiej osobie przestałam liczyć ile ich jest, a było to jakieś dziesięć minut wcześniej. Wszystkie prezenty odstawiali na stole, który był nimi zapełniony. Po jakiś pół godzinach, Było co raz mniej osób, które do mnie podchodziły więc podeszłam do DJ, Powiedzieć aby zaczął grać. Puścił jakiś remix, a ludzie zaczęli tańczyć, pić itp.

Podeszłam do stołu z prezentami i głośno westchnęłam. Jak ja mam to zanieść do pokoju?

- Pomóc?

Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś szatyna o szarych oczach. Nie znam go.

- Emmm...

- Ah... Przepraszam. Jestem, Eric.

Podał rękę, którą powoli uścisnęłam.

- Emma. Wiesz... Nie chcę być nie grzeczna, ale...

- Nie znasz mnie. Hah. Przepraszam, że tak przyszedłem, ale kumpel się uparł abym tu z nim przyszedł... Sama rozumiesz?

Zaśmiałam się.

- Tak, tak! Nic się nie stało.

- Oh! Ale mam prezent!- zaczął coś szperać w kieszeniach.

- Oh nie! Nie trzeba! Nawet mnie nie znasz!- prychnęłam.

Po chwili wyciągną, bransoletkę z ,,koniczynką"

- Wyciągnij rękę.- rozkazał z uśmiechem.

- Na prawdę nie trz....

- Wyciągnij.- przerwał mi. Przekręciłam oczami, ale to zrobiłam.

Założył mi ją na rękę. Była ładna. Czarny sznurek i na tym srebrna koniczynka.

- A teraz ci pomogą.- powiedział.

...

Hejooo!

Głos? Komentarz?

Kosiam 💗

Nienawiść NIE na rok / 🌹 Perspektywa Emmy Agreste 🌹/  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz