7. Uzdrowiciel.

1.4K 65 5
                                    



— Powiesz mi w końcu, gdzie jedziemy? — Zniecierpliwiony głos Julie dociera do moich uszu, a ja z rozbawieniem przyciszam radio za pomocą przycisków znajdujących się na kierownicy, bo nie mam zamiaru przekrzykiwać muzyki i zerkam na nią, aby móc zobaczyć jej naburmuszoną minę.

— Mówiłem ci, że to niespodzianka — wzdycham, jednocześnie się z niej śmiejąc. — Za jakieś dziesięć minut będziemy na miejscu. Chyba jesteś w stanie wytrzymać tę chwilę w niewiedzy? — Obrzucam ją szybkim spojrzeniem i wbijam mój palec wskazujący w jej policzek.

— Wiesz, nie wypytywałabym się tak o to, gdyby nie fakt, że jakieś pięć minut temu opuściliśmy nasze miasto i od tego czasu otacza nas jedynie las! Nie powinieneś się dziwić, że jakoś nie najlepiej mi się takie miejsca kojarzą... — Mówi z oburzeniem i odrazą, a mnie przechodzą ciarki po plecach, bo nienawidzę, kiedy Julie daje mi do zrozumienia, że te wszystkie wydarzenia mimo wszystko ciągle siedzą jej gdzieś tam w głowie.

Biorę głęboki wdech i spoglądam na nią z ukosa. Julie ma swoje małe dłonie zaciśnięte w pięści i opiera je na kolanach. Twarz skierowaną ma w stronę szyby, ale już wiem, że właśnie do jej głowy najprawdopodobniej nacierają te cholerne złe wspomnienia. Zaczynam się czuć winny, bo może rzeczywiście nie powinienem jeszcze jej zabierać w to miejsce, w które jedziemy. Powinienem się domyślić, że takie zadupie może przywołać te niemiłe wspomnienia.

Jednakże teraz nie mogę się już wycofać z mojego planu, więc postanawiam spróbować czegoś innego. Kładę moją dłoń na jej kolanie i delikatnie je pocieram, a zaraz po tym chwytam jej zaciśniętą w pięść dłoń i gładzę ją kciukiem, czekając, aż wreszcie przestanie tak bardzo ją ściskać. Kiedy mi się to udaje, przyciągam tę delikatną dłoń w moją stronę i przykładam do jej wierzchu moje usta, jednocześnie przez cały czas staram się być skupionym na drodze.

— Julie... — mówię niepewnie i odsuwam jej dłoń z powrotem na jej poprzednie miejsce, ale nie przestaję jej trzymać. — Chcę, żebyś wiedziała, że cokolwiek by się działo, ja jestem tutaj od tego, żeby cię chronić przed całym złem tego pieprzonego świata... — Jąkam się jak nastolatek zapraszający na pierwszą randkę swój obiekt westchnień, ale muszę to z siebie wyrzucić do końca i to zrobię. — Jestem tu po to, żeby pomóc ci zapomnieć — kontynuuję — i wyrzucić z twojej pamięci wszystko to, co sprawia, że czujesz się źle. Jedyne czego chcę, to żebyś czuła się przy mnie bezpiecznie, a jeśli takie miejsce jak to sprawia, że nie czujesz się pewnie, to tym bardziej chcę, żebyś właśnie w moim towarzystwie przekonała się, że nie masz się czego obawiać, bo las może kryć w sobie wiele piękna, które chcę ci pokazać i sprawić, że przestaniesz widzieć wśród tych drzew jedynie zagrożenie.

Kończę moją przemowę, zerkając na Julie, która patrzy prosto przed siebie. Po chwili czuję, jak ściska mocniej moją dłoń i przełyka głośno ślinę. Znowu na nią zerkam, a wtedy okazuje się, że jej zaszklone oczy utkwione są we mnie.

— Wiesz... — słyszę jej delikatny i niepewny głos. — Jakiś czas temu sprawdzałam znaczenie imienia Rafael. Wszyscy dobrze wiemy, że jest to jeden z najbardziej znanych ludziom Archaniołów i tak, jesteś dla mnie, jak Anioł, ale Rafael oznacza również „Uzdrowiciel" i niech to szlag! Mogę wyjść na idiotkę, która nagle zaczyna być wielce wierzącą osobą, ale jeśli to nie Bóg postawił mi ciebie na mojej drodze, to nie wiem kto, ale jesteś dla mnie jak wybawienie i uzdrowienie z tych nieprzyjemnych chwil, które ku mojej rozpaczy jeszcze potrafią do mnie wracać! — Oznajmia, łamiącym się głosem, a ja czuję, jak łzy wzruszenia napływają również do moich oczu, moje gardło się ściska, a ja nie potrafię wydusić z siebie ani słowa.

Nie pozwolę wam zapomnieć [Wbrew sobie cz. II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz