25. Mam już to wszystko gdzieś

658 32 1
                                    


— Nie ma mowy! — Julie patrzy na nas, jakbyśmy urwali się z innej planety, kręcąc przy tym z niedowierzaniem głową.

— Julie! Proszę, ale odłóż na moment na bok emocje i pomyśl logicznie! Nie ma w obecnej chwili dla ciebie bezpieczniejszego miejsca niż dom Clarka! — Joe kładzie dłoń na ramieniu dziewczyny, ale ta z furią zrzuca jego dłoń i cofa się, łapiąc przy tym za włosy i pociąga za nie.

— Rafael! Powiedz coś, przecież wiem, że ty z waszej dwójki na pewno zachowałeś w tym wszystkim jeszcze trzeźwość umysłu! — Moja ukochana patrzy na mnie z nadzieją, ale ja wiem, że za chwilę ta emocja zniknie z jej oczu i wtedy będziemy mieli przesrane. Ta drobna brunetka na sto procent wpadnie w szał.

— Kochanie, posłuchaj — mówię łagodnie, przesuwając się do niej powoli z wyciągniętą w jej kierunku dłonią, niczym negocjator rozmawiający z osobą, stojącą na dachu i grożącą wszystkim w koło, że zaraz z niego skoczy.

— Ja wiem, że to brzmi absurdalnie, ale to naprawdę jedyne, dobre wyjście z tej beznadziejnej sytuacji — oznajmiam i niestety nim uda mi się do niej dotrzeć, zatrzymuję się w miejscu, bo tykająca bomba właśnie wybuchła.

— WY JESTEŚCIE NIENORMALNI! — Jej wrzask roznosi się echem po całym domu, a ja dziękuje w duchu Bogu za to, że jej rodziców w nim nie ma. — Patrzcie teraz na moje usta i skupcie się na tym, co mówię — Julie, lekko dysząc, pokazuje palcem na swoje malinowe wargi i mierzy nas swoimi szmaragdowymi tęczówkami. — NIE MA MOWY — oznajmia, a następnie odwraca się do nas plecami i podchodzi do okna, przy którym się zatrzymuje i postanawia utkwić swoje spojrzenie w krajobrazie za nim.

Wymieniamy z Joe nerwowe spojrzenia, zastanawiając się, co robić dalej. Jednak, kiedy chłopak skinieniem głowy pokazuje mi, że ja mam to załatwić, posyłam mu tylko wrogie spojrzenie i ruszam niepewnie do stojącej do nas tyłem Julie. Jej długie, lekko pofalowane, błyszczące włosy opadają luźno na jej plecy i ramiona. Obszerna, szara bluza sięga aż za jej pośladki, a czarne legginsy, w których zazwyczaj chodzi po domu, podkreślają jej zgrabne nogi. I kurwa! I ona myśli, że to dla mnie takie proste i tak łatwo mi to przychodzi, żeby oddać ją pod opiekę tego człowieka?! I ona myśli, że w środku już nie zżera mnie zazdrość, że ona miałaby mieszkać z nim pod jednym dachem, żyć tak blisko niego?!

— Kochanie — mówię cicho, kiedy staję za nią i kładę dłonie na jej ramionach. — Uwierz mi, że to dla mnie wcale nie jest łatwe, ale zrobię wszystko, co tylko będzie możliwe, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo — szepczę jej do ucha i przyciskam do mojej klatki piersiowej z nadzieją, że może tym razem nie wybuchnie znowu na moje słowa.

Jednak kiedy Julie nie reaguje i nie odpycha mnie od siebie, postanawiam kontynuować.

— Rozważaliśmy już wiele możliwości, próbowaliśmy ze wszystkich naszych sił zapewnić ci bezpieczeństwo, ale wychodzi na to, że jesteśmy zbyt słabi, żeby pokonać tę osobę, która za wszelką cenę próbuje cię zniszczyć — mówię z trudem, bo każde kolejne słowo z coraz większym oporem przechodzi mi przez gardło. Tak cholernie trudno jest się przyznać przed kobietą, dla której chciałoby się być zawsze super bohaterem, że nie jest się w stanie zapewnić jej jednej z najważniejszych w życiu człowieka potrzeb.

Potrzeby bezpieczeństwa.

— Ale jak wy to sobie wyobrażacie? — Julie już mówi nieco spokojniej, co odbieram jako dobry znak, a następnie przekręca swoje ciało przodem do nas i uwalnia się z moich objęć. — Czy wy w ogóle myślicie jeszcze logicznie? — Pyta, patrząc na nas, jak na wariatów. — Jak wy to sobie do cholery wyobrażacie?! — Tym razem brunetka znowu podnosi głos i wyrzuca dłonie w powietrze, aby zaprezentować nam tym swoją złość. — Mam, tak po prostu z dnia na dzień wyprowadzić się z domu?! — Tym razem z jej ust zaczyna wychodzić histeryczny śmiech. — „Hej mamo i tato, wyprowadzam się! Nie pytajcie gdzie i dlaczego! Elo! " Tak, mam im powiedzieć? — Ironizuje, w dalszym ciągu się śmiejąc w ten przerażający i nietypowy dla niej sposób, a ja serio zaczynam się martwić o jej stan psychiczny, bo ileż ona tak naprawdę może znieść i nie odejść przy tym od zmysłów?

Nie pozwolę wam zapomnieć [Wbrew sobie cz. II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz