— I błagam! Nie wychodź na krok z domu i nie otwieraj okien! — Instruuję Julie, która ma mnie i Joego już na dzisiaj dość, ale wszystko to robimy tylko i wyłącznie dla jej bezpieczeństwa.
— Wiem! — Julie przewraca oczami i przykłada palce do swoich skroni. — I jakby się coś działo mam od razu do was dzwonić — dodaje z rozdrażnieniem, ale co ja na to poradzę, że tak bardzo się o nią martwię i na samą myśl, że ona zostaje na kilka godzin bez żadnej opieki, od razu robi mi się słabo.
— Po prostu na siebie uważaj, proszę — mówię i podchodzę do niej bliżej. Kładę dłonie na jej ramionach, a następnie pochylam się i całuję ją w czoło, a zaraz po tym przyciągam jej głowę do mojej klatki piersiowej i mocno do siebie przytulam.
— Wy też uważajcie, cokolwiek będziecie dzisiaj robić, a skoro nie chcecie mi powiedzieć, gdzie jedziecie to oczywiste, że nic bezpiecznego — słyszę jej stłumiony przez moją bluzę głos i Mój Boże ona nawet nie ma pojęcia, że Joe i ja również dostajemy te wiadomości, bo celowo jej o tym nie mówiliśmy i od teraz my również musimy uważać na wszystko na każdym kroku.
— My zawsze na siebie uważamy — mówię trochę zadziornym tonem, żeby chociaż odrobinę rozrzedzić tę ciężką atmosferę, która ostatnio bez przerwy nas otacza.
— No na bank — słyszę jedynie jej westchnięcie.
— Te Romeo kończ już te czułości, bo zaraz się spóźnimy! — Pochodzący zza moich pleców głos Joego uświadamia mi, że musimy już jechać, więc z wielkim niezadowolenie odsuwam od siebie delikatnie Julie i znowu spoglądam na nią w dół.
— To ty wiesz, co masz robić. Nie będę się już powtarzał — mówię, bo nie chcę znowu brzmieć jak nadopiekuńcza mama.
— Wiem — oczywiście Julie znowu nie zapomina o tym, żeby przewrócić oczami. — Jedźcie już — dodaje i wspina się na palce, żeby cmoknąć mnie szybko w usta, a zaraz po tym cofa się w głąb swojego pokoju.
— No to do jutra — mówię i również robię dwa kroki w tył, utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Posyłam jej ostatni ciepły uśmiech i obracam się do Joego, który czeka na mnie przed drzwiami pokoju Julie z miną wyrażającą zniecierpliwienie.
— No! To ty siostra uważaj na siebie, a my spadamy! Mam klucze, zamknę za sobą! — Joe macha jeszcze pospiesznie do Julie, a zaraz po tym ciągnie mnie za rękaw mojej czarnej bluzy do przedpokoju.
Ubieramy nasze kurtki i buty, a następnie wychodzimy na zewnątrz. Całkiem przyjemny i już nie tak zimny wiatr owiewa moją twarz, co przyjmuję z ulgą. Zaciągam się tym powietrzem, a następnie wypuszczam je powoli z płuc. Tak. Mam nadzieję, że w jakiś sposób mnie to uspokoi. Wsiadamy do samochodu Joego, bo właśnie dzisiaj nadszedł ten wielki i bardzo dla nas ważny dzień wyścigów.
— Wiesz, że David postanowił, że jednak pojedzie dzisiaj z nami? — Joe od razu mnie zagaduje, a zaraz po tym uruchamia silnik w samochodzie.
Po tym, jak poinformowaliśmy Davida o tym, że grono osób, które dostają te cholerne wiadomości zostało powiększone on ostatecznie postanowił wrócić przynajmniej na pewien czas do Bristol i zmierzyć się z tym problemem razem z nami. Wspólnie chcemy chronić Julie, która jest pierwszym celem tego psychola i jednocześnie siebie wzajemnie, o czym Julie nigdy się nie dowie. Ta dziewczyna ma już odpowiednio dużo stresu, żeby dokładać jej jeszcze troskę o nas. David początkowo nie chciał, żeby Adrien się dowiedział o jego powrocie, ale najwyraźniej podjął decyzję, że nie chce się przez cały czas ukrywać.
— Uznał, że nie chce się ukrywać przed Adrienem, czy bardziej osobą, która gra z nami w jakąś pojebaną grę? — Zerkam na skupioną już na jeździe twarz Joego.
CZYTASZ
Nie pozwolę wam zapomnieć [Wbrew sobie cz. II]
ActionCzy po śmierci Mark'a Gibsona życie osób, które on skutecznie im utrudniał, rzeczywiście wróciło do normy? Czy wszystkie osoby, które chciały wrócić do normalnego i bezpiecznego życia, do niego wróciły? A może to jest nierealne, żeby po tym wszystk...