12. Sprzymierzeniec?

1.1K 46 7
                                    

— A wy co takie macie miny, jakby wam ktoś umarł? — Ten najbardziej irytujący głos, jaki znam, musiał rozbrzmieć w pomieszczeniu, a równie irytujący jego właściciel, jak zwykle nie może siedzieć cicho, tylko musi komentować, jakby nie miał nic innego do roboty.

Spoglądam od niechcenia na blondyna i oczywiście od razu napotykam na jego chamski uśmiech i niech mi ktoś powie, z czego ten idiota się cieszy? Aż tak ogromną przyjemność sprawia mu widok, zmartwionych ludzi?

— Nie szukaj sensacji tam, gdzie jej nie ma Cook... — odpowiada mu ostro Joe, a ja cieszę się, że w salonie nie ma jeszcze z nami Adriena, bo tego idiotę jeszcze spławimy, a Adams pewnie zacząłby drążyć, a oni nie mają prawa dowiedzieć się, skąd wziął się nasz wisielczy nastrój, bo to jest rzecz, która musi zostać tylko między mną a Joe.

— A no pewnie, więc macie takie miny, jakby ktoś was z krzyża zdjął, tak po prostu bez powodu? — Ten kretyn oczywiście nie może odpuścić, no bo jeśli może czerpać radość z czyjegoś nieszczęścia, to dlaczego miałby z tego nie skorzystać?

— No nie wiem, niech no pomyślę — tym razem to ja zabieram głos i udaje zamyślenie. — Może mamy takie miny dlatego, że jest poniedziałek i ósma rano? — Odpowiadam mu, patrząc na niego z wyższością, no bo on czasami tak strasznie mnie wkurwia.

— Jak dobrze, że jesteście już wszyscy! — Na całe szczęście Adrien do nas dołączył i sprawił swoim pojawieniem się w salonie, że ten kretyn dał nam spokój, bo jeszcze chwila, a zrobiłbym mu krzywdę. Brunet już prawie tradycyjnie siada obok blondyna, a naprzeciwko nas.

— No dobra Adrien, to mów, co się dzieje i co mamy do obgadania dzisiaj — od razu postanawiam zacząć z nim rozmowę, żeby przypadkiem ten kretyn Cook się nie odezwał i nie sprawił, że Adams również zacznie nas o coś wypytywać.

— No jest kilka spraw do omówienia, ale najważniejsza to wydarzenie, które ma się odbyć już za tydzień i od tego chcę zacząć — odpowiada dość nerwowo i opiera się o oparcie kanapy, a następnie wypuszcza z ust powietrze, co oznacza, że ten temat dalej jest dla niego stresujący.

— Co konkretnie chcesz omówić? — Tym razem Joe zadaje pytanie i krzyżuje ramiona na piersi, uważnie przyglądając się Adrienowi.

— Po pierwsze, chcę, żeby Cook przedstawił nam wszystkim trasę wyścigów, a po drugie wy — w tym momencie wskazał palcem na mnie i Joego. — Mówiliście, że auto jest już załatwione, więc gdzie ono jest? 

Adrien doskonale wie, że to Clark załatwia dla niego auto, bo go o tym poinformowaliśmy, ale nie może o tym wspomnieć przy Charliem, bo chyba by go coś trafiło. Blondasa ze wszystkich możliwych zmian, jakie nastały po tym, jak Adrien zajął miejsce Gibsona właśnie fakt, że Adams postanowił utrzymywać dobre stosunki z Clarkiem, doprowadza do białej gorączki.

— Wiesz co, jest u tego znajomego, co nam pomagał je ściągać, zaraz się z nim skontaktuję, żeby się dowiedzieć, kiedy nam je podrzuci, albo sami po nie pojedziemy — odpowiada mu Joe, a prawda jest taka, że właśnie Joe kontaktował się Victorem parę dni temu w sprawie tego auta i w weekend miało być już pod jego domem, więc teraz tylko kwestia dogadania się z nim, kiedy możemy się zgłosić po furę lub kiedy nam ktoś ją podrzuci...

— Tak zrób, bo wolałabym już je tutaj mieć i się z nim oswoić, a nie wsiadać do zupełnie nieznanego mi auta w dzień wyścigów i próbować czuć się w nim pewnie... — oznajmia Adams, a ja nie muszę o nic pytać, żeby widzieć, jak bardzo się denerwuje tą sprawą.

— Dobra, to idę zadzwonić i zaraz wracam — odpowiada mu Walker i od razu podnosi się z kanapy, żeby wyjść i zadzwonić do Clarka.

— Oh, a co to za auto załatwiliście naszemu szefowi? — Było tak wspaniale, dopóki ten kretyn milczał, ale oczywiście musiał się znowu odezwać i posłać mi to irytująco lekceważące spojrzenie.

Nie pozwolę wam zapomnieć [Wbrew sobie cz. II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz