16. Twój koniec jest bliski

854 44 10
                                    



Łzy znowu mimo moich najszerszych chęci powstrzymania ich wypływają z  już i tak zaczerwienionych oczu, oddech staje się tak szybki i głośny, że zakrywam usta dłonią z nadzieją, że to jakoś zatuszuje ten głośny dźwięk, który z pewnością jest w stanie zdradzić moją obecność. Drugą dłonią ściskam telefon tak mocno, że dobrze będzie, jeśli go nie uszkodzę, ale właśnie on może się okazać moją jedyną deską ratunku, więc za wszelką cenę muszę go zachować, cokolwiek się zaraz wydarzy.

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak będzie wyglądała wasza śmierć? Ja tak, ale nigdy w życiu nie myślałam, że prawdopodobnie zginę z rąk jakiegoś psychopaty, a może nawet człowieka, który oficjalnie jest trupem? I do tego wszystkiego w damskiej ubikacji jednego z najbardziej pożądanych uniwersytetów, będą mieli dzięki mnie wspaniałą reklamę...

Osoba, która weszła do pomieszczenia stoi w bezruchu pod drzwiami, a ja przysięgam, że za moment sama zejdę na zawał, moje serce tak strasznie mocno bije, a ja z trudem łapię oddech. Moje ciało drży, a ja naprawdę nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Jak się ratować? Którędy uciekać? Kiedy osoba stojąca za drzwiami nagle się porusza, ja wstrzymuję oddech.

Czy to już są ostatnie sekundy mojego życia? Czy właśnie tak będzie wyglądał mój koniec? Nagle przez szparę pod drzwiami wlatuje do środka kartka, na której dużymi, drukowanymi literami widnieje zapisane moje imię, a zaraz po tym słyszę jak osoba, która jeszcze przed chwilą stała pod kabiną odchodzi, a trzaśnięcie drzwiami wejściowymi do łazienki to potwierdza. 

Co to do kurwy było?!

Spoglądam spanikowana na karteczkę leżącą na ziemi i nie wiem, co jest bardziej przerażające, fakt, że jeszcze przed chwilą myślałam, że moje minuty już są policzone, czy to, że ten ktoś doskonale wiedział, że jestem w miejscu, w którym jestem i wsunął do środka karteczkę zaadresowaną do mnie, która zapewne jest jedną z tych popieprzonych wiadomości, które ktoś mi wysyła.

Niepewnie opuszczam stopy z powrotem na posadzkę i zdejmuję trzęsącą się dłoń z również drgających ust. Czy istnieje jakaś część mojego ciała, która aktualnie nie trzęsłaby się jak powalona? Chyba nie... Patrzę z przerażeniem na karteczkę znajdującą się na podłodze i niech nazwą mnie tchórzem, ale naprawdę boję się zobaczyć, co jest napisane na jej odwrocie. Poważnie ktoś przyszedł za mną do toalety, po to, żeby zostawić po sobie karteczkę i jak gdyby nigdy nic wyjść?

Dopiero po chwili dociera do mnie, że telefon, który trzymam w dłoni, ciągle wibruje, bo mój brat zapewne właśnie wariuje, jadąc po mnie, bo nie może się do mnie dodzwonić, dlatego mimo tego, że jestem tak roztrzęsiona, że nie jestem w stanie nawet logicznie myśleć, odbieram telefon.

— No w końcu! Wszystko w porządku?! — Nawet nie zdążyłam się odezwać, a Joe już zaczął wrzeszczeć.

— Gdzie jesteś? — Z mojego gardła wychodzi coś, co brzmi jak skrzeczenie, więc od razu odchrząkuję z nadzieją, że to sprawi, że mój głos zacznie brzmieć nieco lepiej.

— Zaraz będę na miejscu, a ty gdzie jesteś? — Pyta od razu.

— Schowałam się w toalecie na parterze, czy mógłbyś podejść pod same drzwi, a wtedy wyjdę? — Teraz serio brzmię jak wariatka, ale jaką mogę mieć pewność, że ten ktoś nie czyha na mnie pod drzwiami, a wyszedł tylko dla uśpienia mojej czujności?

— Boże! Julie! Przed kim się schowałaś? — Słyszę, że Joe jest już chyba tak samo zdenerwowany, jak ja, ale nie mam zamiaru go uspokajać, bo prawda jest taka, że mamy, a zwłaszcza ja mam się czego obawiać...

— Opowiem ci wszystko, tylko proszę, przyjdź po mnie pod same drzwi dobrze? — Znowu brzmię, jak totalna wariatka i histeryczka, ale mam już to gdzieś. Jeśli ludzie chcą mnie uważać za wariatkę, to niech tak sobie myślą...

— Dobra, za jakieś trzy minuty będę, dam ci znać jak już znajdę się pod drzwiami — informuje mnie, a zaraz po tym słyszę dźwięk zakończonego połączenia.

Wrzucam telefon do torebki i znowu spoglądam na tę cholerną kartkę leżącą tuż przy moich butach. Boję się jak cholera tego, co za sekundę mogę przeczytać, ale byłabym idiotką, gdybym tego nie zrobiła, więc nie zależnie od tego, jak wiele kosztuje mnie podniesienie tej cholernej, białej karteczki z podłogi, to robię to. Patrzę na trochę krzywo napisane czerwonym mazakiem moje imię. Znowu zaczynają mi się trząść ręce, ale to już chyba norma. Robię głęboki wdech i odwracam karteczkę na drugą stronę i nie pomyliłam się, na odwrocie czekała na mnie kolejna wiadomość...

Następnym razem znajdź sobie lepszą kryjówkę, księżniczko. Twój koniec jest bliski.

Z mojego gardła wydobywa się rozpaczliwy, pełen złości krzyk. Tak. Doskonale wiedziałam, że ktoś mnie usłyszy, ale mam już to gdzieś! To jakiś pierdolony obłęd! Zgniatam kartkę i wrzucam ją do torebki. Niech to wszystko szlag! Dlaczego to kurwa muszę być ja?! Dlaczego ktoś musi na mnie polować i delektować się moim strachem?! Mam już dość! Mam tak strasznie dość! Łapię się za włosy, znowu za nie ciągnąc i osuwam się po ścianie w dół, ponieważ moje nogi stały się nagle jakieś takie słabe. Znowu kręci mi się w głowie. To jest chyba ten moment, w którym już chyba wolałabym być wariatką i żeby to wszystko było wytworem mojego umysłu, niż żeby to była ta cholerna, tak bardzo przerażająca rzeczywistość.

— Nienawidzę mojego życia — mówię sama do siebie i ukrywam twarz w dłoniach, znowu zalewając się łzami. Dlaczego to wszystko musiało spotkać akurat mnie?

Kiedy w końcu dostaję od Joego wiadomość, że czeka na mnie pod drzwiami damskiej toalety, ocieram moją twarz, która jest mokra od łez rękawem mojej czerwonej bluzy i podnoszę się z chłodnej posadzki. Zarzucam na głowę kaptur i zabieram z ziemi torebkę, a następnie powoli otwieram drzwi, pełna obaw, że to jakaś pułapka i mój prześladowca wcale sobie nie poszedł.

Niepewnie rozglądam się na lewo i prawo, ale wychodzi na to, że chyba ten człowiek rzeczywiście wyszedł. Mimo wszystko moje serce znowu przyspiesza, a ja przez cały czas jestem przygotowana na to, że ktoś może zaraz mnie zaatakować. Stawiam krok po kroku, najciszej jak tylko potrafię i ciągle nasłuchuję, może jeśli on gdzieś się chowa, to jestem w stanie go usłyszeć?

Moim celem są drzwi wyjściowe, które znajdują się zaledwie kilka metrów dalej, ale ja mam wrażenie, że mam do pokonania kilometr. Jednak kiedy wreszcie bezpiecznie docieram do drzwi, naciskam na klamkę i szybkim susem przeskakuje na korytarz i od razu szukam spojrzeniem mojego brata, a ten, gdy tylko mnie widzi, od razu do mnie podbiega i przyciska mnie do swojej klatki piersiowej, przez co mogę usłyszeć bicie jego serca. Wali chyba równie mocno, jak moje...

— Boże, Julie, nawet nie wiesz, jak mnie wystraszyłaś — mamrocze, opierając brodę na mojej głowie i głaszcząc mnie po plecach.

— Przepraszam, ale tak bardzo się bałam... — mówię, niepewna tego, czy on usłyszy moje słowa, bo nie jesteśmy jedynymi osobami na korytarz, więc nawet nie chcę wiedzieć, jak wiele osób może się nam przyglądać.

— Już jesteś bezpieczna — mówi. — A teraz chodź, wracamy do domu i wszystko mi opowiesz...

Nie pozwolę wam zapomnieć [Wbrew sobie cz. II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz