15. Joe, boję się

956 46 3
                                    


Znowu odczuwam ten nieprzyjemny ucisk w żołądku, moje tętno przyspieszyło, dłonie zaczynają się pocić, a ja czuję, jak moje ciało powoli zostaje sparaliżowane przez strach. Wpatruję się w leżący przede mną telefon i toczę wewnętrzną walkę z samą sobą. Teoretycznie mam już pewność, że nie oszalałam, ale dalej czuję się jakbym była niespełna rozumu. No, bo czy to jest normalne, że od paru minut wpatruję się w mój telefon, na który przyszła nowa wiadomość, a ta została wysłana z nieznanego mi numeru i z tego powodu ja nie jestem w stanie jej otworzyć?

— Julie? Wszystko w porządku? — I nagle moją wewnętrzną walkę z samą sobą przerywa szept Alice, bo zapomniałam o jednym istotnym fakcie. Właśnie w tym momencie powinnam być skupiona na prowadzonym przez jednego z moich ulubionych wykładowców wykładzie, a zamiast tego wpatruję się tępo w leżący przede mną telefon. Przełykam ślinę, w celu nawilżenia gardła, w którym zdążyło już zaschnąć i obracam głowę w stronę mojej koleżanki, zmuszając się do delikatnego uśmiechu.

— Tak, a czemu miałoby nie być? — Staram się brzmieć jak najlepiej, żeby nie wzbudzić w niej żadnych podejrzeń, ale biorąc pod uwagę to, że przez kilka minut gapiłam się na mój telefon, który zasygnalizował wibracją nadejście wiadomości, zamiast od razu odblokować go i  ją przeczytać, co oczywiście nie mogło umknąć siedzącej obok mnie dziewczynie, to mogę być mało wiarygodna...

— No nie wiem, może dlatego, że jakieś cztery minuty temu dostałaś wiadomość, a jedyne, co zrobiłaś, to zerknęłaś na ekran telefonu i zamiast przeczytać treść wiadomości, to zrobiłaś się blada jak ściana i od tego czasu gapisz się na swoją komórkę z takim przerażeniem, jakbyś miała podłożoną w jej środku bombę — informuje mnie, patrząc na mnie z troską i podejrzliwością równocześnie.

Czy stwierdzenie, że jestem w czarnej dupie, jest wystarczające? Niby, co ja mam teraz odpowiedzieć mojej koleżance? Nie dość, że ja sama myślałam, że jestem chora na łeb, to teraz inni zaczną myśleć, że jestem chora psychicznie...

— Nie, po prostu widziałam, że to jakieś pierdoły przyszły, a profesor Anderson mówił tak ciekawe rzeczy, że skupiłam się w pełni na tym, co on mówi i dlatego tak się zawiesiłam — wymyślam na poczekaniu, licząc na to, że Alice łyknie moje wytłumaczenie...

— I dlatego wyglądasz obecnie jak trup, bo zobaczyłaś, że dostałaś wiadomość z jakimiś pierdołami? — Oczywiście moja koleżanka nie odpuszcza, bo dlaczego moje życie nagle miałoby stać się proste i wszystko miałoby iść po mojej myśli?

— Nie wiem, jak wyglądam, ale jeśli tak jak mówisz, to pewnie przez to, że strasznie rozbolała mnie głowa — dalej brnę w to cholerne kłamstwo, denerwując się jeszcze mocniej, ale co innego mi pozostało w obecnej sytuacji?

— Aha — odpowiada, w dalszym ciągu mi się przyglądając i przysięgam, że mam wrażenie, że chciałaby w tym momencie zacząć czytać mi w myślach. — Chcesz tabletkę przeciwbólową? — Dodaje po chwili, a ja dziękuję w duchu wszystkim bóstwom za to, że Alice ostatecznie dała mi spokój.

— Jak masz to chętnie — mówię, bo jak już brnąc w kłamstwo, to do końca.

— Proszę — Alice od razu wyjmuje ze swojej torebki tabletkę i wyciąga do mnie dłoń, w której trzyma niebieską kapsułkę.

— Dzięki — mamroczę do niej i unoszę w górę prawy kącik moich ust, co ma symulować uśmiech, bo przecież powinnam być jej wdzięczna za to, że ratuje mnie przed bólem głowy, a to, że w rzeczywistości to nie ból głowy, jest moim problemem, to już przecież zupełnie nieistotny szczegół...

— Nie ma sprawy — odszeptuje mi i w końcu przestaje skupiać na mnie swoją uwagę, bo profesor Anderson właśnie postanowił włączyć nam jakiś film, powiązany z dzisiejszym tematem jego wykładu. Mimo to ja muszę zachować pozory, więc wyciągam butelkę wody i wkładam kapsułkę do ust, a następnie przepijam ją napojem.

Nie pozwolę wam zapomnieć [Wbrew sobie cz. II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz