19. Wyścig z czasem

869 49 8
                                    



— No kurwa w końcu! — Nie ma to, jak miłe powitanie po tym, jak odbierzesz telefon.

— I co się tak wkurzasz, przecież wiesz, że pracuję! — Odpowiadam Joemu takim samym tonem, bo nic mu nie zrobiłem, żeby od razu na starcie na mnie wrzeszczał!

— Świetnie, że pracujesz, ale jak zareagujesz, kiedy ci powiem, że dzwonił do mnie David i nie miał dla mnie dobrych wiadomości, a do tego wychodzi na to, że wysłanie gróźb nie zakończy się tylko na nim i Julie?! Jest kurwa jeszcze gorzej niż źle! — Zdyszany głos Joego i fakt, że jest tak bardzo zdenerwowany, od razu daje mi do zrozumienia, że nie ma dla mnie dobrych wiadomości. 

— Co się dzieje? — Pytam od razu, czując, jak zaczyna szumieć mi w uszach.

— David dzwonił i mówił, że jak wrócił wczoraj po pracy do domu, to czekały na niego otwarte drzwi i całkowicie zdemolowane mieszkanie, a na sam koniec znalazł na lodówce pozostawianą wiadomość, w której ktoś poinformował go, że kobiety mają pierwszeństwo, więc jednak to nie on pierwszy umrze! To chyba oczywiste kogo miał na myśli! I żeby było mało, to ja również dostałem dzisiaj pierdolonego smsa! — Joe mówił tak szybko i chaotycznie, że musiałem się bardzo skupić, żeby zrozumieć każde jego słowo, a przerażenie w jego głosie było tak doskonale słyszalne, że od razu i mnie udzieliły się jego emocje, bo w tym momencie, ta cała chora gra weszła już na jeszcze wyższy poziom absurdu niż było to dotychczas możliwe!

— Co ci napisał ten psychol w wiadomości? — Pytam od razu, bo w tym momencie już sam nie wiem, co mam robić! Za dużo już tego wszystkiego się nagromadziło!

— „Co ty na to, żeby teraz w twoich rękach było życie całej twojej rodziny i przyjaciół?" — Joe cytuje mi słowa wiadomości, którą dostał, a ja nie wierzę w to, co słyszę. To już jest naprawdę jakiś kiepski i zupełnie nieśmieszny żart!

— Mój Boże! To wszystko jest jeszcze bardziej popierdolone, niż myślałem! — Zaczynam panikować, bo naprawdę już nic z tego nie rozumiem! O co w tym wszystkim chodzi i kto, do kurwy nędzy wysyła te pojebane wiadomości?!

— Watson? — Głos Joego jest bliski płaczu, co zdecydowanie nie pomaga mi w uspokojeniu się i zebraniu myśli.

— O co chodzi, Joe? — Pytam, chociaż już się boję tego, co za chwilę usłyszę.

— A co, jeśli rzeczywiście znowu ktoś będzie chciał zrobić krzywdę mojej rodzinie? Co, jeśli tym razem to ja muszę w jakiś sposób, którego nawet nie znam ocalić wszystkich bliskich mi ludzi od śmierci? Co jak się okaże, że ten ktoś nie robi sobie żartów i w tym momencie naprawdę chce zabić Julie, a potem będzie zabijał wszystkich tych, którzy coś dla mnie znaczą?

Pytanie Joego sprawia, że totalnie mnie zatyka i nie mam zielonego pojęcia, co powinienem mu odpowiedzieć. Prawda jest taka, że jeśli on ma rację, to jesteśmy w tak bardzo ciemnej dupie, że nawet ja chwilowo nie wiem, gdzie szukać tego cholernego światła, które cokolwiek by nam rozjaśniło.

— Joe uspokój się, bo panika w niczym nam nie pomoże — mówię to, co jako pierwsze przyszło mi do głowy, chociaż wiem, że to totalne i nic nieznaczące głupoty. — Musimy zacząć działać, a przede wszystkim ściągnąć tutaj Davida, bo razem jesteśmy w stanie więcej zdziałać niż osobno...

— Czekaj! — Joe ucisza mnie, więc przestaję mówić. — Muszę kończyć, bo mam drugie połączenie od Patricka! — Informuje mnie, a ja od razu mam złe przeczucia, że to na dzisiaj nie koniec złych wiadomości...

— Dobra to ja się rozłączam i daj mi od razu znać, o co chodzi! — Mówię pospiesznie, żeby nie marnować czasu, który może okazać się kluczowy i rozłączam się, czując jak moje ciało ogrania coraz większy stres.

Nie pozwolę wam zapomnieć [Wbrew sobie cz. II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz