8. Kobieta, która zdradziła...

1.1K 63 6
                                    



— Czy David podał ci numer pokoju, do którego mamy się udać? — Pytam Joego, kiedy dotarliśmy do hotelu, w którym to mamy się spotkać z młodszym Gibsonem.

— Tak, wszystko wiem. Trzecie piętro, pokój numer trzysta osiem — odpowiada mi znudzonym tonem, a ja przewracam oczami, bo za chwilę będziemy musieli zmierzyć się z problemem, którym są te cholerne wiadomości, które dostaje David, a Joe zachowuje się, jakby zupełnie go to nie ruszało.

Prężnym krokiem wchodzimy do budynku hotelu, w którym chwilowo zatrzymał się David. Przechodzimy przez szklane drzwi, a te automatycznie się za nami zamykają.

— Dzień dobry! — Jasnowłosa recepcjonistka wita nas z uśmiechem na twarzy.

— Dzień dobry — odpowiada Joe i od razu posyła młodej kobiecie uśmiech, na który zawsze wyrywa wszystkie laski, więc aby zapobiec jego popisowi, ciągnę go delikatnie za rękaw i kierujemy się do windy.

— Fajny z ciebie kumpel! Sam nie zjesz, bo nie możesz, a innym nie pozwolisz się najeść — Joe patrzy na mnie z wyrzutem, kiedy docieramy pod drzwi windy. Naciskam z westchnięciem na przycisk, a drzwi od osobowego dźwigu od razu się otwierają.

— Przyjechaliśmy tutaj w innym celu, a nie podrywać recepcjonistki — odpowiadam mu ze spokojem i oczywiście nie zapominam o tym, żeby przewrócić oczami na jego zachowanie. Kiedy znajdujemy się już wewnątrz windy, naciskam numer trzy, a dźwig po zamknięciu się drzwi rusza w górę.

— Zawsze można połączyć przyjemne z pożytecznym — informuje mnie, z miną naburmuszonego dziecka. — Za wykorzystywanie nadarzających się okazji nie idzie się do więzienia — dodaje, a ja postanawiam nie komentować jego dziecinnych słów.

Winda zatrzymuje się, a kobiecy głos, wychodzący z głośnika informuje nas, że znajdujemy się na trzecim piętrze, a drzwi windy już po kilku sekundach rozsuwają się przed nami, umożliwiając nam wyjście na korytarz. Niemalże równocześnie opuszczamy windę i rozglądamy się po bordowym korytarzu, który zdobi szereg dębowych drzwi i czarna wykładzina dywanowa.

— Trzysta jeden — Joe czyta numerek znajdujący się na drzwiach po naszej lewej stronie. — A tutaj trzysta dwadzieścia — tym razem odczytał numer z drzwi po prawej. — Czyli trzysta osiem, będzie po lewej stronie — mówi uradowany, jakby rozwiązał jakąś skomplikowaną zagadkę.

— Brawo, Sherlocku! Ja jako twój wierny przyjaciel – Watson, w życiu bym na to nie wpadł! — Ironizuje, bo Joe niezwykle rozbawił mnie swoim entuzjazmem związanym z tym niesamowitym odkryciem.

— Oh, zamknij się Watson... — warczy Joe, a ja komentuje to tradycyjnym śmiechem, bo przecież on zachowuje się jak dziecko.

W akompaniamencie mojego śmiechu i wyzwisk Joego skierowanych do mojej osoby, docieramy pod drzwi pokoju, w którym powinniśmy odnaleźć naszego kolegę. Joe, który wyprzedził mnie, od razu puka do drzwi, a zaraz po tym nastaje głucha cisza. Już po kilku sekundach za drzwiami możemy usłyszeć kroki, a zaraz po tym drewniana płyta zostaje przed nami otworzona, a zza niej wyłania się postać Davida. Ciemne włosy chłopaka są w nieładzie, a on w dalszym ciągu wygląda jak żywy trup. Brunet odsuwa się z nieodgadnionym wyrazem twarzy i gestem dłoni nakazuje nam wejść do środka.

Wchodzimy do środka, a David zamyka za nami drzwi. W pomieszczeniu panuje wręcz grobowa atmosfera. Nie dość, że pokój jest urządzony w ciemnych kolorach, to jeszcze David zasłonił okna granatowymi zasłonami. Gdyby nie mała lampka świecąca się przy jego łóżku byłoby tu całkowicie ciemno.

Nie pozwolę wam zapomnieć [Wbrew sobie cz. II]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz