Rozdział 34

443 18 54
                                    

Problemy prześladowały Ariannę odkąd się urodziła, jakby wszczepiono jej podskórny nadajnik, wysyłający wiadomość tu jestem do wszystkich potworów i innych katastrof życiowych znajdujących się w okolicy. Jeżeli macie zły dzień pełen żenujących sytuacji i osobistych nieszczęść, może pocieszy was myśl, że Arianna na pewno miała gorzej.

Po rocznym pobycie na Olimpie Zeus wspaniałomyślnie, choć z wyraźną niechęcią, pozwolił córce udać się na wakacje do Obozu Herosów. Podczas trwania przymusowego stażu na stanowisku pomocnik Hery została kompletnie odcięta od zewnętrznych informacji, chociaż siedziba bogów stała się centrum zarządzania kryzysowego. Posłowie wchodzili i wychodzili jak modelki na wybiegu, przynosząc różniące się pod pewnymi względami wieści o poczynieniach i położeniu wroga. Bogowie nie ograniczali się do popijania nektaru w ogrodzie i wydawania rozkazów, jak do tego dotychczas przywykli. Odwiedzali starych znajomych dla upewnienia się, że stali po właściwej stronie, sprawdzali wytrzymałość więziennych krat w celach swoich wrogów i rozwieszali kolorowe plakaty na słupach telefonicznych z obietnicą wysokiej nagrody dla każdego, kto przyprowadzi Luke'a przed oblicze olimpijczyków.

Niestety Arianna zajęta rywalizacją z Ganimedesem o miejsce w olimpijskim miesięczniku w rubryce przeznaczonej dla najlepszych pracowników, nieustannymi wycieczkami do Starbucksa po Horchate Almondmilk Crème Frappuccino, które Afrodyta nałogowo piła podczas wieczornych zabiegów upiększających, oraz udaremnianiem zamachów na właśnie życie, nie miała nawet czasu, by zairyfonować do matki, a co dopiero zainteresować się krążącymi plotkami powtarzanymi przez nieśmiertelnych.

Po odsłuchaniu wiadomości głosowej zostawionej przez Zeusa na iryfonie, który nie miał sposobności osobiście pouczyć córkę o surowej karze, jaka ją spotka, jeśli jeszcze raz nadwyręży jego zaufanie, przybiciu przyjacielskiej piątki z napakowanym odźwiernym imieniem Herakles, który swoją drogą był jej kolejnym nieśmiertelnym bratem, opuściła Empire State Building, powracając do świata śmiertelników. Widok zapracowanych ludzi z ich typowymi, widocznymi niedoskonałościami mimowolnie wykrzywił wargi Arianny w błogim uśmiechu. W końcu nie była jedyną, której wyskoczył pryszcz na środku nosa w najmniej odpowiednim momencie, a jej włosy zdawały się żyć według własnych upodobań i kaprysów. Wreszcie otaczały ją osoby piękne dzięki swojej odmienności i różnorodności, niezwykłe przez swoje ludzkie przypadłości.

— Udajesz, że mnie nie widzisz?

Arianna odwróciła się w stronę głosu. Wśród nieznanych jej osób dostrzegła matkę. Nie widziała jej od kilku tygodni, nie licząc tych sporadycznych momentów, gdy rozmawiały przez obłoki pary, dzięki wspaniałemu wynalazkowi, jakim niewątpliwie był iryfon.

— Co tu robisz?

— Też miło cię widzieć, kochanie — rzuciła oschle Bethany, wyraźnie niepocieszona pierwszymi słowami, jakie usłyszała od córki po takiej rozłące. No cóż, Arianna od zawsze była niedoścignionym mistrzem wtop towarzyskich i nietaktownych odpowiedzi. — Również się za tobą stęskniłam i cieszę się, że wreszcie przypomniałaś sobie o świecie poza Olimpem.

— Przepraszam — wymamrotała, a jej policzki pokryły się rumieńcem wstydu. Z zażenowaniem opuściła głowę, z niespotykaną u niej pokorą przyjmując zasłużoną reprymendę. Obecność matki była dla niej zaskakująca jak wieść, że Holly to naprawdę Pelagia, nieśmiertelna, idealna i denerwująca jak wszyscy bogowie. — Po prostu nie spodziewałam się ciebie tu zobaczyć.

— A jak zamierzałaś dotrzeć na Long Island?

— Taksówką.

Arianna pogrzebała w kieszeni szortów i wyciągnęłam ze środka kilka niedopuszczalnie pomiętych dolarów oraz trzy złote drachmy. Przypuszczała, że w plecaku miała ich znacznie więcej, ale wolała przechować je na kryzysowe sytuacje albo przekupienie gościa pilnującego wejścia do Podziemia. Nigdy nie wiadomo, kiedy ponownie będzie musiała się tam udać.

Heros z Nowego JorkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz