Nastał piękny, wrześniowy poranek. Słońce stało wysoko na błękitnym sklepieniu, nieoprószonym nawet najmniejszym obłokiem. Wiatr postanowił udać się na wakacje, przez co temperatury podskoczyły do niespotykanych wysokości, a wytchnienia od upału nie można było znaleźć nawet w cieniu. Nic nie potwierdzało nadejścia jesieni, nawet przyroda wzbraniała się, jak mogła, starając się utrzymać zieloną barwę liści i trawy. Wszyscy zdawali się żyć wspomnieniem przeszłego lata, pełnego ciepła i słońca. Aktualna pogoda nie pozwalała o nim zapomnieć. Klimat sprzyjał pieszym wycieczkom, zachęcał do wylegiwania się w parku na kocu lub do wyjazdu na plażę. Pewnie wiele osób skorzystałoby z tej propozycji, gdyby nie brutalna rzeczywistość i przymus udania się do pracy, a w Arianny przypadku — do szkoły.
Córka Zeusa siedziała na lekcji angielskiego, prowadzonej przez panią Selden — młodą kobietę z ambitnym planem wyplenienia ze społeczeństwa wszelkiego rodzaju błędów gramatycznych, stylistycznych i bogowie wiedzą jeszcze jakich, by żaden obywatel nie kaleczył ojczystego języka. Piękne plany, naprawdę, lecz w przypadku Arianny niemożliwe do zrealizowania. Jej nadpobudliwość w połączeniu z ADHD i dysleksją nie pozwalały urzeczywistnić utopijnych marzeń pani Selden. Kobieta z początku próbowała. Twierdziła, że każdy problem jest do rozwiązania, ale ostatecznie po kilku miesiącach żmudnej niedającej rezultatów pracy zrezygnowała i już nie ubolewała nad kolejną dwóją z wypracowania ani jedynką z dyktanda. Nauczycielka praktycznie nie zwracała na dziewczynę uwagi, milczeniem zbywała jej nieobecny wzrok oraz ciągłe bazgranie niezrozumiałych rzeczy po zeszycie.
Dla Arianny powrót do szkoły nigdy nie był tak ciężki jak w tym roku. Po ekscytujących wakacjach w Obozie Herosów, gdzie praktycznie ciągle się coś działo, przyszedł powrót do monotonnej rutyny. Proponowano jej, by została całorocznym — obozowiczem nie opuszczającym Wzgórza Herosów. Była zbyt potężna, a przez to również zagrożona częstymi atakami potworów, by pozwolono jej tak po prostu opuścić Long Island. Chejron nie mógł jednak zatrzymać jej tam siłą — Pan D. jako kierownik i bóg mógł, ale nie miał na to ochoty — więc córka Zeusa powróciła we wrześniu do szkoły.
Teraz Arianna, nudząc się niemiłosiernie na zajęciach, niepomiernie żałowała swojej decyzji i utęsknieniem spoglądała w kierunku bramy, marząc o zbawiennym dzwonku, wyznaczającym kres tej tortury oraz rysując na kartce mitologiczne potwory.
Arianna nigdy nie miała artystycznego talentu, ale orle pióro, to które dostała w prezencie od ojca, wydobywało z niej talenty, o których nie miała pojęcia jak pismo kaligraficzne czy szkicowanie.
Pani Selden tłumaczyła właśnie rolę czasownika w zdaniu, siedząca w ostatniej ławce Milena Walter rzucała w stronę Arianny papierowymi kulkami, chociaż żadna z nich nie trafiła do celu, gdy wreszcie zadzwonił zbawienny dzwonek. Córka Zeusa powoli zaczęła pakować książki do plecaka, których nawet nie otwarła, zastanawiając się, jakie pyszności mama zapakowała jej na lunch, gdy u jej boku pojawiła się Milena.
Dziewczyna zdawała się urosnąć o dobre dziesięć centymetrów przez te dwa miesiące, co było tak prawdopodobne jak nienarzekający na swoje życie Pan D. Arianna jednak nie mogła wyzbyć się takiego wrażenia. Milena chyba musiała zacząć wyciskać albo coś, gdyż szerokość jej barów przekraczał rozmiar przeciętnych nastolatków. Wciąż miała ten sam wredny wyraz twarzy, dodatkowo podkreślony przez krótko obcięte, ledwo sięgające uszu włosy, a jej zielone tęczówki praktycznie świeciły z zadowolenia, gdy na swojej drodze spotykała Ariannę i mogła ją trochę po wnerwiać. Dziś była szczególnie wkurzona, bo żaden z jej papierowych pocisków nie trafił do celu.
— Mason, a co ty tu masz? — Milena uśmiechnęła się kpiąco. Porwała z biurka Arianny orle pióro i uważnie mu się przyjrzała, jakby nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego na oczy. — Nie stać cię na długopis, więc zabrałaś pióro z ulicy?
CZYTASZ
Heros z Nowego Jorku
FanficŻycia Arianny Mason nigdy nie można było nazwać normalnym czy spokojnym. Słowo "problem" przyjęła na drugie imię, lecz ona niezmiennie utrzymywała, że znalazła się w złym miejscu, o złym czasie. Wypadki chodzą po ludziach, lecz po Ariannie po prostu...