Rozdział 50.2

698 38 163
                                    

Panujący w Podziemiu mrok był przygnębiający. Arianna westchnęła ciężko i lekkim jak piórko krokiem ruszyła, niemal płynąc w powietrzu, przed siebie. Łąki Asfodelowe nie wydawały jej się szczególnie atrakcyjnym miejscem na spędzenie całej wieczności. Nie pamiętała, jak tam trafiła, ale perspektywa bezsensownego kręcenia się po porośniętej czarną, wydeptaną trawą polanie, aż zapomni, kim była i jak się nazywała, była tak przerażająca, że córkę Zeusa ogarniała rozpacz. Jak miała tu wytrzymać? W nieskończoność, bez końca, bez celu, bez szansy na ucieczkę. Nic gorszego niż wieczna nudna nie mogło jej już spotkać.

Znajdujące się na Łąkach Asfodelowych dusze rozstępowały się przed Arianną jak pojazdy przed nadjeżdżającą na syrenie karetką. Niektóre próbowały ją zaczepić, wyciągały półprzezroczyste dłonie i machały nimi jak podróżnik próbujący złapać autostop, ale ich głosy brzmiały równie niewyraźnie co poprzednio, gdy córka Zeusa była tam po raz pierwszy. Wtedy jeszcze żyła, wtedy nie była tam sama, dzięki czemu podróż przed Podziemie nie była aż tak przytłaczająca.

Na samo wspomnienie syna Apollina Arianna poczuła zbierające się pod powiekami łzy. Już nigdy miała go nie zobaczyć, jego promiennego jak wschodzące słońce uśmiechu ani figlarnie błyszczących tęczówek. Nigdy. Ta myśl była tak okropna, aż córka Zeusa straciła ochotę, by iść dalej. Upadła na ziemię, ukrywając twarz w dłoniach. Wdzierająca się do jej nozdrzy ciepła, wilgotna bryza, śmierdząca bagnem, przypomniała jej, jak pięć lat temu uparcie brnęła przez Podziemie, oszukała Charona, pokonała Cerbera i uciekła próbującej ją pożreć otchłani. Niemal widziała tę jedenastoletnią dziewczynę wytrwale pokonującą wszystkie stojące na jej drodze przeszkody. To było tak dawno temu, gdy wszystko było prostsze, miała dla kogo walczyć, a jej największym zmartwieniem był goniący ją braciszek.

Ileż od tego czasu się zmieniło!

Arianna zmarszczyła brwi w konsternacji, uświadomiwszy sobie, że wszystko doskonale pamiętała, poczynając od pierwszego spotkania z Willeyem, na starciu pod Olimpem kończąc. Rozniosła armię Kronosa w marnych proch, nigdy wcześniej nie pokonała tylu potworów naraz. Walczyła ramię w ramię z Hadesem, jakby woda letejska wymazała wszelkie istniejące między nimi spory.

Dlaczego więc nie pamiętała, jak trafiła do Podziemia, ani samego momentu swojej śmierci?

Nie mogła tak po prostu… umrzeć. Po tym, co przeżyła i dokonała, taki koniec był wręcz upokarzający. Arianna nie mogła jednak zaprzeczyć, że znajdowała się w Podziemiu, a tam żywy raczej nikt nie trafiał. Nigdy wcześniej też nie umierała ani nie miała okazji porozmawiać z żadnym duchem, nie wiedziała więc, czy jako jedyna została obdarowana amnezją, czy zdarzało się to wszystkim nieboszczykom.

Jak na zmarłego córka Zeusa czuła się całkiem… ludzko. Odczuwała druzgocący żal po stracie przyjaciela, niemożebne zmęczenie, jakby drogę z Nowego Jorku na Łąki Asfodelowe przebyła pieszo, oraz nieopisany ból całego ciała, jak gdyby zwalono jej Olimp na głowę. Czy po śmierci nie powinna znaleźć ukojenia, chociażby od ziemskich udręk? Nie powinna zostać powitana przekupionym składem sędziowskim i wyrokiem skazującym na wieczne cierpienie na Równinie Kar? Nie tak to wszystko sobie wyobrażała.

— Dawno umarłeś? — zapytała najbliżej stojącego ducha. Arianna nie była pewna, czy umrzyk na nią patrzył, bo choć zwrócony w jej stronę, był rozmyty jak pisane długopisem litery na kartce papieru pod wpływem wody. — Rozumiesz, co mówię? Ktoś? Ktokolwiek? — Z wysiłkiem dźwignęła się z ziemi. Nogi zadrżały dziewczynie pod ciężarem jej ciała, ale zmusiła się do ruchu. — Odezwijcie się, do cholery!

— Próbują, ale nie mogą.

Córka Zeusa zamarła w bezruchu jak po spojrzeniu Meduzie w oczy. Głos, dobrze znany Ariannie głos, dochodził zza jej pleców, ale ogarnięta bezbrzeżnym zdumieniem nie mogła się odwrócić. Zamrugała pośpiesznie, przekonana, że przemęczony umysł jedynie sobie z niej kpił. Widziała wiele dziwacznych rzeczy w swoim życiu, zdążyła do nich przywyknąć, ale jego obecność na Łąkach Asfodelowych była po prostu niemożliwa, przeczyła wszystkim obowiązującym w Podziemiu żelaznym prawidłom.

Heros z Nowego JorkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz