— Ciemno. Zimno. Nudno.
Labirynt Dedala działał Ariannie na nerwy. Skrzypiał jak drewniany, bujany fotel pod ciężarem stukilowej staruszki i opasłego albumu z fotografiami jej ulubieńców — kotów. Wodził i mamił, rozrastając się i nieustannie zmieniając położenie, byleby tylko pochłonąć niewinnych herosów, którzy znaleźli się tu całkiem przypadkowo, wbrew swojej woli, przez głupią dziurę w Pięści Zeusa!
— Ciemno. Zimno. Nudno — wymamrotała Arianna, skręcając w kolejny korytarz wskazany przez wskazówkę kompasu.
Po mało optymistycznych słowach głównej organizatorki wszystkich problemów Arianna początkowo sądziła, że busola będzie jedynie bezużytecznym przedmiotem ciążącym w kieszeni. Jednak niezawodny podarek od Hermesa również tym razem okazał się cenny jak zapasowy długopis na najważniejszym egzaminie w życiu. Wytrwale wskazywał im kierunek, ale po przejściu niezliczonej ilości zakrętów i podobnej liczby korytarzy jego wiarygodność sukcesywnie spadała, a Arianna tylko z braku innych pomysłów wciąż szła za jego poleceniem.
— Możesz przestać?
Zmęczony i poirytowany głos Nicka odbił się echem od zakurzonych ścian, brzmiąc, jakby nie tylko on miał dość męczącej obecności Arianny, ale również cały Labirynt. Po kilku minutach lub godzinach marszu — upływu czasu żadne z nich nie potrafiło trafnie oszacować — chłopak odzyskał wewnętrzną równowagę. Miernik jego strachu nie chciał już eksplodować z przegrzania, dzięki czemu Nick oswoił się z otaczającymi go niekorzystnymi warunkami. Mrok wciąż go przerażał, zwłaszcza te ziejące ciemnością korytarze, które mijali, ale był już w stanie iść w miarę prosto, bez wpadania w panikę i wzywania nieosiągalnej w jego położeniu pomocy, co trzy kroki i jeden upadek.
— Czy będziesz to powtarzać za każdym razem, jak skręcimy w kolejny, identyczny jak wszystkie poprzednie korytarz?
— Uprzedzam cię, żebyś czasem znowu nie zaczął krzyczeć.
Arianna uśmiechnęła się złośliwie, czego przyjaciel idący za jej plecami nie mógł zauważyć, ale docinki zawsze kończyło się szkaradnym wykrzywieniem ust, więc nie zrobiła wyjątku w tej sytuacji. A tak, żeby tradycji stało się zadość!
— Ja nie krzyczałem, tylko... mówiłem odrobinę głośniej — burknął Nick. — Jesteś bardzo niewdzięczna. Powinienem był cię tu zostawić, byś mogła docenić, ile mi zawdzięczasz.
— Hałas i niekończące się wyrzuty. Miej pretensje do Mojr, że skrzyżowały nasze drogi na tych nieszczęsnych zajęciach fechtunku na moim pierwszym roku.
Córka Zeusa przystanęła na rozstaju korytarzy. Nie licząc tego, którym tutaj przyszli, miała do wyboru jeszcze trzy kolejne, niewyróżniające się niczym szczególnym. Kompas uparcie wskazywał ten środkowy, ale z tego ciągnęło nieprzyjemnie gorące i lepkie powietrze, otulające rozgrzane ciało Arianny niczym para wodna unosząca się znad gejzeru. Westchnęła ze zrezygnowania i pewnym krokiem, maskującym jej obawy, ruszyła wskazanym korytarzem.
— Wtedy umarłbym z nudów albo... — Urwał, cokolwiek miał powiedzieć, jednak nie przeszło mu to przez gardło. Arianna zauważyła, że ostatnimi czasy często zmieniał zdanie lub zachowywał myśli dla siebie, co było równie niepokojące co korzystne. Z jednej strony ważył swoje słowa i nie chlapał wszystkim, co ślina przyniesie mu na język, ale z drugiej strony coś ukrywał i to wcale jej się nie podobało. — Albo wiódłbym spokojne życie na uboczu, sam już nie wiem co gorsze.
— No cóż, ja nie chciałabym się tu znaleźć z nikim innym.
Arianna bezwiednie odwróciła się za siebie, nie słysząc kroków chłopaka za swoimi plecami. Ten dźwięk, równomierny i rzeczywisty, działał na nią dziwnie kojąco, zapewniał o obecności drugiego człowieka, a gdy go zabrakło, poczuła się jak starzec, któremu zabrano laskę. Straciła oparcie i każdy krok przybliżał ją do upadku.
CZYTASZ
Heros z Nowego Jorku
FanfictionŻycia Arianny Mason nigdy nie można było nazwać normalnym czy spokojnym. Słowo "problem" przyjęła na drugie imię, lecz ona niezmiennie utrzymywała, że znalazła się w złym miejscu, o złym czasie. Wypadki chodzą po ludziach, lecz po Ariannie po prostu...