Rozdział XXX.

25 1 0
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



{ SOPHIE }


Cicho drepczę na palcach przemierzając korytarz, jakbym miała obudzić Ojca, chociaż dobrze wiedziałam, że te ściany są zbyt grube by cokolwiek usłyszał. Unoszę dłoń ku górze, z przyzwyczajenia chcąc zapukać do drzwi, ale dobrze wiem, że po drugiej stronie nie ma nikogo kto otworzy mi drzwi. Otwieram je więc sama i wsuwam się do środka. Zamykam za sobą drzwi i rozglądam się po pokoju. Wszystko wyglądało tak jakby nikogo tutaj nigdy nie było. Jakby jego tutaj nie było. Jakby ktoś chciał wymazać wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem. Zaczynam po kolei otwierać wszystkie szuflady, potem zaglądam do szafy, ale wszystko świeciło pustkami. Podchodzę do łóżka i kładę się na podłodze na brzuchu. Uśmiecham się, gdy zauważam koszulę. Sięgam po nią dłonią, a gdy wreszcie uda mi się ją wyciągnąć, zakładam ją na siebie i kładę się na łóżku.
Leżę, wpatrując się w sufit.
"Nie wracam z Tobą do dwunastki, Peeta. Pozwolili mi znów zamieszkać w Kapitolu."
"Cieszę się, to Twój dom."
Kładę poduszkę na swojej twarzy i zaczynam krzyczeć. Dlaczego? Dlaczego się nie wściekł? Dlaczego przyjął to z takim spokojem?
Bo mu nie zależy idiotko.
Bo się cieszył, że się wreszcie Cię pozbędzie.
... ... ... bo naprawdę się cieszył. HA.
Czy ty był mój dom? Czy cokolwiek było moim domem?
Zamykam oczy.  

Gdybym mogła znaleźć się teraz gdziekolwiek i zostać tam już na zawsze, gdzie bym się znalazła po otwarciu oczu? Próbuję wziąć oddech, ale poduszka odcina mi dostęp do powietrza. Odrzucam ją na bok i w tym samym momencie dociera do mnie zapach popcornu. Wściekła, unoszę się do pozycji siedzącej.
JEMU NIE ZALEŻY, rozumiesz? Gdyby mu zależało, coś by powiedział. Ale on kazał Ci jedynie zapomnieć. Bo sam chciał zapomnieć. I pewnie Twój dom wygląda teraz tak jak ten pokój, tak jakby nikt tam nie mieszkał. I tamta podłoga zapomni, że kiedyś po niej stąpałaś tak jak Peeta zapomni Ciebie.
Twój dom ...
Zeskakuje z łóżka i tym razem nie przejmując się chodzeniem na palcach, wracam do swojego pokoju. W pośpiechu przebieram się, jednocześnie zamawiając na ekranie przewóz. Ponownie zarzucam na siebie koszulę i zbiegam na dół. Wychodzę na zewnątrz, gdzie zauważam, że samochód już na mnie czeka.   

Jakiś czas później znajduję się w sali treningowej. Pewnym krokiem podchodzę do worka bokserskiego i zaczynam uderzać w niego pięściami.
"Nie powinienem tego ogłosić bez Twojej zgody."
(Ogłosiłem to, bo chciałem żebyś była ze mną. Razem, na zawsze.)
NIE ZALEŻY MU. uderzenie, uderzenie, uderzenie.
"Cieszę się, to Twój dom."
(Świetnie! W takim razie możesz postać tutaj ze mną i poczekać na ten sam poduszkowiec, który zabrał Cię z areny, kiedy niemalże zginęłaś po ziemia DOSŁOWNIE osuwała Ci się spod nóg. Mówię serio! Przygotuj nam gorącą czekoladę, bo to według Ciebie zdaje się być rozwiązaniem wszystkich problemów i poczekamy razem.)
NIE ZALEŻY MU. uderzenie, uderzenie, uderzenie.
"Kapitol będzie się nami interesował tylko co Igrzyska. Jeśli będzie chciał pokazać coś z naszego życia pomiędzy nimi, na pewno nas o tym powiadomią. Nie obchodzi ich prawda, tylko jak ona wygląda w telewizji."
(Kapitol będzie się nami interesował tylko co Igrzyska. Ale jeśli coś chcieli pokazać z naszego życia pomiędzy nimi, mogą nas nie powiadomić. Ich nie obchodzi mnie prawda, ale mnie tak. Uważam, że powinnaś wrócić ze mną. Tak będzie bezpieczniej dla nas i naszych bliskich.)
NIE ZALEŻY MU, uderzenie, uderzenie, uderzenie.
"Zapomnij."
(Pamiętaj.)
uderzenie, uderzenie, uderzenie, uderzenie, uderzenie, uderzenie.
Wypuszczam powietrze ustami i pochylam się, opierając dłonie na kolanach.
"Chcesz być na zawsze razem?"
(Chcesz być razem?)   

❝RAZEM❞ II PIONKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz