Rozdział XLVIII.

24 1 0
                                    


{ SOPHIE }


Gdy wróciła do mnie świadomość, próbowałam ułożyć w głowie to co się właśnie stało.
Pamiętam biel. Jakby wszystko dookoła mnie przybrało jaskrawy, biały kolor, który zamknął mnie w bańce. Czas znacznie zwolnił, czułam się tak jakbym tkwiła w tej bańce całą wieczność. A potem pojawił się ból. Ból, który sparaliżował całe moje ciało i umysł, pozwalając mi jedynie na cierpienie. Nie było myśli. Nie było ciała. Było cierpienie.  

A potem otworzyłam oczy. Nie wiedziałam gdzie byłam, co się właśnie stało i dlaczego czułam to co czułam. A czułam wiele a zarazem nic. Z przerażeniem dotarło do mnie, że nie mogę poruszyć nogami. W uszach mi dźwięczało a świat pokryty był białymi plamami, jakby pojawiły się w nim dziury. Z moich ust wydostał się dziwny dźwięk przypominający jęk. To był trzeci raz gdy uniknęłam śmierci na arenie i zastanawiałam się, czy arena się zepsuła i nie działała tak jak powinna. Powinnam była zginąć. Mama zginęła. Jeremy zginął. Nie dostali pierwszej, drugiej, trzeciej szansy. Po prostu byli a potem ich nie było. A ja byłam i byłam i byłam ... i aghhh, przymknęłam oczy czując ponowną falę bólu przechodzącą przez całe moje ciało. Całe. Ciało. Włącznie z nogami. Wraca mi czucie w nogach. Z moich ust ponownie wydostał się jęk. Nie wiedziałam co zrobić. Bałam się poruszyć. Bałam się, że jeśli spróbuję się ruszyć, rozkruszę się na miliony małych drobinek.
Usłyszałam dźwięk. Skrzywiłam się, czekając aż coś się wydarzy. Ostatnio dźwięki nie oznaczały niczego dobrego. Powoli otworzyłam oczy i dostrzegłam ciało, sunące w powietrzu. Zmarszczyłam brwi. To nie miało sensu. Coś trzymało to ciało. Szczypce. Ciało było martwe. Brutus.
Wdech.
Pożałowałam wzięcia oddechu, w momencie gdy żebra przypomniały mi o sobie, wysyłając do mojego umysłu kolejny impuls bólu.
Byłam zmęczona. Cholernie zmęczona. Naprawdę próbowałam. Być. Żyć. Nakładałam kremy. Podcinałam gardła. Ale jak długo można w ten sposób trwać nim po prostu się poddasz? Nim zrozumiesz, że to wszystko na nic?
Chciałam żeby to wszystko się skończyło. Ból. Myśli. Chciałam po prostu być. Chciałam spać. Chciałam mieć córkę, dom. Chciałam odprowadzać ją do szkoły i przygotowywać jej gorącą czekoladę z piankami. Chciałam dać życie zanim sama je stracę. Chciałam żeby ktoś inny był zanim ja przestanę. Moja mała, lepsza część mnie, która będzie trwać, gdy mnie już nie będzie.
Nie wiem jak długo trwało zanim się podniosłam. Nie wiem jak się podniosłam. Nie wiedziałam jak wyglądam. Nie wiedziałam jak się czuję. Wiedziałam, że musiałam iść. Do przodu. Więc ruszyłam. Każda część mojego ciała bolała mnie w inny, nieznany mi dotąd sposób. Więc się uśmiechnęłam. Sama tego nie rozumiałam. Ale myślę, że byłam na takim etapie bólu, że nawet płacz nie byłby w stanie tego oddać. Więc uśmiech wydawał się tak dziwny jak wszystko to co odczuwałam.
I szłam. I oddychałam. Wdech. Wydech.
A potem przestałam iść. Bo musiałam się położyć. Tylko na sekundę. Musiałam zamknąć oczy. Bo byłam cholernie zmęczona. I ból. Nie mogłam. Tylko na chwilę. Moja głowa opadła na ziemię. Na chwilę. Na ...

... otworzyłam oczy i cały proces zrozumienia tego co się stało, dlaczego się stało i gdzie teraz jestem zaczął się od początku. Ujrzałam przed sobą mały pakunek. Powoli sięgnęłam po niego dłonią i otworzyłam go. Tabletki i jakaś mała tubka z płynem. Nie obchodziło mnie co to ani jakie miało właściwości. Po prostu chciałam żeby przestało, boleć, myśleć. Wzięłam tabletki do ust i popiłam je płynem. Moja głowa z powrotem opadła na ziemię gdy nabrałam wdech. Przymknęłam oczy, wypuszczając powietrze ustami i powoli odlatując.
Otworzyłam oczy.
Wdech. Żebra już tak bardzo nie bolały. Świadomość umysłu powoli wracała. Proces był długi i myślę, że leżałam tam znacznie dłużej niż powinnam, ale po jakimś czasie wreszcie byłam w stanie się podnieść, bez wydawania przy tym niepotrzebnych dźwięków.
Jestem. Żyję. Oddycham.
Cokolwiek było w tych tabletkach i buteleczce znacznie pomog ... Oparłam się o drzewo i pochyliłam się, zwracając wszystko to co byłam w stanie, a więc składało się to głównie z puszkowanego jedzenia i kwasu żołądkowego.

❝RAZEM❞ II PIONKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz