Branoc.

2.4K 99 5
                                    

   Maria siedziała razem z Chuckiem na trawie i rozmawiała. To znaczy on mówił, a ona starała się go słuchać i czasami odmrukiwać coś w odpowiedzi.
    Nie była w stanie wyprzeć z myśli chorego chłopca. Jego krzyków i gnijącego ciała. To było okropne. Kto mógł mu to zrobić?
    Thomas był u Winstona gdyż dzisiaj rozpoczynał swój pierwszy dzień u Opiekunów. Dziewczyna była zdana na obecność chłopca. Cieszyła się z jego towarzystwa. Polubiła go. Był jak jasny promyk nadziei w pogrążonej w mroku Strefie.
    Maria dostrzegła długie cienie drzew. Słońce chyliło się ku zachodowi. Choć nie było go widać, tak czuła. Pomimo dzisiejszych emocjonujących zdarzeń dziewczyna poczuła melancholie. Granie świerszczy w wysokiej trawie tylko tą melancholię potęgowało.
-Czas iść spać.- rzucił swobodnie Chuck.
   Dopiero teraz dziewczyna uświadomiła sobie, że przez dłuższy czas milczał.
-Tak. Już późno.- jednak wcale tak nie myślała, po prostu chciała czymś się zająć- Gdzie tu się śpi?
-Na dworze- widząc pytające spojrzenie Marii wytłumaczył- wylaksuj, tu nic nigdy nie pada. Ani deszcz ani śnieg. Przynajmniej tak mi mówiono. Jestem w Strefie dopiero od miesiąca.
   Dziewczyna nie poczuła zaskoczenia słysząc wyznanie Chucka. Widać było, że chłopak jeszcze nie do końca oswoił się z tym miejscem, a miejscowy slang nie wszedł mu jeszcze w krew.
-Skołuję ci jakiś śpiwór żebyś mogła się wygodnie przekimać.
-Dzięki Chuck.- gdy już miał odejść chwyciła jego delikatną dłoń- Za wszystko- była mu naprawdę wdzięczna. Bez niego już dawno by się załamała.
-Drobnotka. Wiesz... ty i Thomas... jesteście tutaj moimi jedynymi przyjaciółmi. Dzięki...
   Marie wzruszyły jego słowa. Widziała też, że się zawstydził swoich szczerych słów dlatego też nie drążyła tematu dalej.
   Chuck zaprowadził ją na pole tuż obok dziedzińca z miękką trawą. To tu spała większość Streferów. Zaczęło się ściemniać więc część z nich już się kładła. Nigdzie nie było widać Thomasa. Ani Newta.
   Maria znalazła wygodne miejsce i wraz z Chuckiem położyła się. Leżąc na plecach miała czas by to wszystko przemyśleć. Poznając dzisiaj Newta, Thomasa i Chucka poczuła iskierkę nadziei co do tego miejsca. Miejsca, z którego nie było ucieczki, nie było wyjścia. A przynajmniej go do tej pory nie odkryto. To ją właśnie przytłaczało. Bezsilność. Gdyby tylko wejść do środka, przekonać się, zobaczyć na własne oczy jak to wygląda. Ale przecież w Labiryncie znajdowały się jakieś niebezpieczeństwa, o których mówił Alby.
-Chuck,- szepnęła- powiedz mi co kryje Labirynt. Wiem tylko, że to coś strasznego.
-Ja tam nic nie wiem- jego mina świadczyła o czymś zupełnie innym- przecież dopiero co ci mówiłem, że jestem tu miesiąc.
-Wiem, że wiesz.
-Wiem tylko tyle, że jesteśmy bezpieczni tutaj w środku. Nie wolno nam tam wchodzić. A tym bardziej w nocy. Chociaż w sumie co za różnica i tak Wrota zamykają się na noc.
-O czym ty mówisz?- Maria podniosła się do pozycji półsiedzącej. Już nie szeptała- Jak to zamykają?
-Ano normalnie. Zaraz zobaczysz.
   I jak na zawołanie ogromne szczeliny w murach zaczęły się przesuwać. Zgrzyt był przeraźliwy. Marii kojarzył się z krzykiem chorego chłopaka z Bazy. Trwało to dobrą minutę. W kościach czuć było nieprzyjemne wibracje. Po chwili nastała cisza. Nikt oprócz niej nie wydawał się być zaskoczony tym, że kilkuset tonowe betonowe mury wbrew wszelkim prawom grawitacji uwięziły ich w środku. Dziewczyna nie była w stanie przyswoić sobie informacji. Jak to się stało? Przecież to niemożliwe.
-Jak do cholery...
-Nie mnie o tym mówić- odparł krótko Chuck.
   Maria spojrzała na niego. Był przerażająco poważny. Wiedziała, że nie chce o tym rozmawiać. Próbując więc zmienić temat zagadnęła.
-Chuck, w zasadzie nie mam pojęcia jak wyglądam. Opisz mnie.
   Dzieciak spalił buraka jednak po chwili na jego twarz wpełz szeroki uśmiech. Nawet delikatnie się zaśmiał.
- Masz jasne, krótkie włosy i jasne oczy. Bardzo fajne oczy. Jesteś lekko opalona jednak nie tak jak Alby- obydwoje wybuchnęli głośnym śmiechem- hmm... jesteś średniej budowy ciała. Nie jestem dobry w opisywaniu ludzi! Masz co najwyżej 16 lat jak większość tutaj.
-Dzięki, Chuck- odparła. Naprawdę cieszyła się z takiego towarzysza- Chyba pora spać.
-Branoc.-mówiąc to odwrócił się na drugą stronę.
  Pomimo dzisiejszych przeżyć Mar uśmiechnęła się delikatnie.
-Bronoc.

×××××

Witajcie Rebelianci?💥
I jak? Serduszkujcie i komentujcie, a przede wszystkim czytajcie dalej!

To nie jest miejsce dla nas || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz