Teresę.

1.7K 78 9
                                    

   Trzeci raz. To zdanie musiało coś znaczyć skoro usłyszała je już po raz trzeci. Tylko co?
   Nieznany dziewczynie Strefer zabrał ze sobą Teresę do Ciapy. Maria poczuła z tego powodu dziwną satysfakcję dopóki nie spojrzała na zatroskaną twarz przyjaciela. Thomas był ewidentnie rozpaczony.
"Czy ona go omamiła?"- pomyślała Maria.
-Słyszeliście?- Newt pierwszy odzyskał głos- mamy im pomóc.
   To mówiąc, złapał za nadgarstek Marii, a Thomasa za ramię i poprowadził ich do Streferów.
   
    W nocy Maria leżała obok Chucka. Cały czas o czymś mówił. Nie słuchała go. Myślała o Teresie. Kim ona jest? Czy jest dobra? Można jej zaufać? Myślała długo. Chuck zdążył już zasnąć. Poczuła jak ktoś kładzie się po drugiej stronie. Odwróciła się. To Newt. Leżał w śpiworze z otwartymi oczami. Oddychal głęboko i miarowo. Maria miała ogromną ochotę przytulić się do niego. Zamiast tego zapytała:
-Myślisz, że można jej zaufać?- szeptała, by nie zbudzić Chucka. Newt odwrócił głowę, patrząc jej prosto w oczy. 
     Dziewczyna podparła się na łokciu.
-To samo pytanie zdawałem sobie gdy poznałem ciebie -odszepnął zachrypnięty.
   Jego oczy błyszczały w mroku jak dwa świetliki. Dziewczyna zwalczała w sobie chęć pocałowania go bo wiedziała, że to bez sensu. Tak bardzo jednak tego pragnęła, że jej oczy zaszły łzami.
   Przełknęła gulę, która uformowała się w jej gardle.
   Po minie chłopca odgadła, że czeka na jej odpowiedź. Lecz co mogła odpowiedzieć w takiej sytuacji? Nie chciała palnąć jakieś głupoty, która zepsułaby atmosferę.
-I do czego doszedłeś?- jej głos na końcu załamał się. Bez wiadomych przyczyn zachciało jej się płakać. Dać upust emocjom. Jednak nie zrobiła tego. Znów. Walczyła dzielnie.
-Mogę.- w jego oczach również lśniły łzy. Dziewczyna przytaknęła aż zbyt energicznie głową, odwracając się na drugą stronę.
   "Nie zasnę"- pomyślała.- "Nie przy nim".
Lecz usunęła szybciej niż kiedykolwiek.
   Rankiem została obudzona twardą ręką. Ktoś potrząsnął ją gwałtownie za ramię, nie zdając sobie sprawy, że tak nie powinno budzić się osoby śpiącej. Była pewna, że to Chuck, więc wymamrotała coś niezrozumiałe i odwróciła na drugi bok. Myliła się. To Alby nie dawał jej spokoju.
-Wstawaj, Świeża- był zdenerwowany- System im nawalił.
-Komu?- wymamrotała, nadal nie otwierając oczu.
-Stwórcom.- ta odpowiedź ją zaskoczyła. Momentalnie otworzyła oczy. Rozejrzała się. Coś jej nie pasowało w Strefie. Nie była w stanie zidentyfikować co takiego. Wszystko znajdowało się na swoim miejscu.
    Alby już odszedł szybkim krokiem. Dziwna pobudka. Maria wstała, otrzepując się z trawy. Która godzina? Spojrzała na niebo by określić położenie słońca.
   I wtedy to do niej dotarło. Słońca nie było. To znaczy... nigdy go nie widziała jednak teraz zupełnie zdjęto jego imitację.
   Zamiast tego widziała szarość. Niebo teraz do złudzenia przypominało sufit.
"Czyli nigdy słońca nie było"- pomyślała-"Tylko jego marna imitacja".
   Była wściekła i zdezorientowana. Rozejrzała się. Streferzy dawno pracowali co chwila jednak posyłając wystraszone spojrzenia w górę.
   Mar szybko zwinęła śpiwór i wyruszyla na poszukiwania Chucka. Znalazła go niedaleko kuchni.
-Chuck!- krzyknęła z daleka. Dzieciak odwrócił się. Nie był tak radosny jak zwykle- Chuck, powiedz mi co się dzieje?
-Wiem tyle co ty. Porobiła się kupa klumpu- zamyślił się.
   Dziewczyna zmarszczyła czoło. Czy to znaczy, że uprawy umrą? Przecież bez słońca długo nie pociągną. Rzuciła wzrokiem w kierunku Zielni gdzie Newt już pracował w pocie czoła. Wszystkie jego ruchy były jakby żywsze. Bardziej zamaszyste. Widać było bijącą od niego determinację.
-Gdzie Tom?- zapytała przyjaciela. Tylko Thomas mógł jej teraz pomóc.
-Wczoraj całą noc przesiedział ze swoją dziewczyną- uderzyło to Marię. Przecież oni znali się zaledwie jeden dzień!- ale rano widziałem jak wbiega do Labiryntu razem z Minho i innymi Zwiadowcami.
-Wbiegli do Labiryntu?- zmarszczyła nos- gdy system szwankuje?
-Mitho powiedział, że może znajdą coś ciekawego w Labiryncie. Jak tam nie wiem. Na moje oko to i tak nie ma stąd wyjścia.
   Dziewczyna ponownie się zdziwiła. Ściągnęła brwi. Zawsze myślała, że Chuck ma największą nadzieję z nich wszystkich. A tu proszę. Niemiła niespodzinka. Chłopiec zacisnął wargi.
   Maria postanowiła wyprowadzić go z błędu, choć sama nie była pewna czy nie myśli podobnie.
-Chuck, stąd jest wyjście!-zawołała zbyt entuzjastycznie. Szybko się poprawiła- musi być..
   Chuck kiwnął głową. Nieprzekonała go. Chwyciła więc jego ramiona i potrząsnęła delikatnie, by uniósł na nią swój wzrok.
-Znajdziemy wyjście, rozumiesz? Obiecuję ci to.
-Thomas też obiecywał- Mar znów zdziwiło to ile łączy ją z Tomem. Uśmiechnęła się blado.
-Widzisz? Masz podwójną obietnicę!
Chłopiec odwrócił się od niej.
-Ta...- wymamrotał.
-Zabiorę cię do domu- jej serce waliło jakby składała jakąś wieczystą przysięgę.    Wiedziała, że ten dzieciak zasługuje na dom, przyjaciół, rodzinę. Na miłość.- przyrzekam.
Chuck znów był bliski płaczu.
-Dziękuję- odetchnęła. Żywiła wielkie uczucie do tego chłopca- Gdzie idziesz?-zapytał, widząc jak dziewczyna odchodzi.
-Muszę spotkać się z pewną osobą.
-Czyżby chodziło o Newta?- na jego twarz wkradł się podejrzliwy uśmieszek.- słodkie wieczorne pogaduszki?
-Osz ty!- dziewczyna spaliła buraka.    Chwyciła ścierkę leżąca na stoliku i zdzieliła nią swojego małego przyjaciela.- Podsłuchiwałeś!- zapiała cała czerwona.
   Nie wiedzieć czemuzrobiło jej się miło gdy wspomniał o Newcie z takiej perspektywy.
-Nie, skąd?- Chuck zachichotał- idź już do niego. Na pewno na ciebie czeka.
-Nie miałam zamiaru do niego iść.- rzekła zgodnie z prawdą.
-A niby kogo ty chcesz odwiedzić gdy w Strefie nie ma Thomasa?
-Teresę.

×××××

Witajcie Rebelianci!💥
Słodkie nocne pogaduszki??

To nie jest miejsce dla nas || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz