Bena już nie było.

1.8K 71 1
                                    

   Wiedziała, że kiedyś nadejdzie ten moment. Nie sądziła jednak, że tak szybko.
-Nie chcę na to patrzeć- oznajmiła, choć wiedziała, że będzie przy jego wygnaniu.
-Ale będziesz.- Thomas jakby czytał w jej myślach- może to dziwnie zabrzmi ale znam cię.
-Tak, wiem- rzuciła krótko.
-Byłem przed Zgromadzeniem u Teresy.- chłopak spojrzał na nią niepewnie.
Mar wcale nie podobało się to, że tam poszedł. Że ją odwiedził. Wolała jednak swoje uwagi zachować dla siebie.
-I jak?- zapytała wobec tego.
-Bez zmian. Plaster karmi ją codziennie. Mówi, ze wygląda jakby spała. Chociaż... to pewnie sama widziałaś.- w wyobraźni dziewczyny ukazała się piękna dziewczyna leżąca na łóżku. I znów nieprzyjemne uczucie, że ją kojarzy. I że jej nie lubi.
-Powinieneś się przespać.- dziewczyna również była wyczerpana, jednak wiedziała, że nie może teraz pozwolić sobie na odrobinę luksusu jakim był sen.
-Tak zrobię...- po czym udał się między drzewa, zostawiając dziewczynę samą z natłokiem myśli.
    Nad wieczorem w Strefie zrobił się mały harmider. Grupka Streferów zaczęła kręcić się wokół małego budynku niedaleko Wschodnich Wrót. Maria podeszła do nich ciekawa co takiego robią. To byli Opiekunowie. Złączali bardzo długi kij z obrożą na jednym końcu. Narzędzie zaniepokoiło dziewczynę. Po co to robią?
    Odpowiedź przyszła sama. Spomiędzy drzew niedaleko Ciapy dwóch chłopców wlokło bezwładnego Bena. Serce dziewczyny zaczęło gwałtownie bić. Nie sądziła, że tak przejmie się losem chłopaka, który chciał zabić jej przyjaciela. A jednak... byla zła na Stwórców. Jej nienawiść ujawniała się w najmniej przewidywanych momentach. 
    Gdy byli już blisko Maria zauważyła, że Ben jest przytomny ale się nie poruszał. Z jego ust ciekła ciemna ciecz. Gdy zbliżyli się do Wrót dziewczyna dostrzegła również Newta.
   Po jego twarzy widać było, że chce aby to wszystko jak najszybciej się skończyło. Thomas stanął obok niej. Był równie poruszony. Większość Streferów również stanęła wokół całej tej sceny.
    Newt jako obecny przywódca założył obrożę na szyi chłopaka. Miał grymas obrzydzenia na twarzy. Marii przeszło przez myśl, że chciałaby aby się teraz uśmiechnął. Nie często to robił lecz gdy już, czuła się bezpieczniej. Chciała poczuć to i teraz. W tym okropnym momencie. Chłopak jednak nie potrafił czytać jej w myślach, a nawet gdyby umiał Mar była pewna, że by tego nie zrobił. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że ten zrobiłby wszystko by poczuła się lepiej.
    Opiekunowie ustawili się jeden za drugim. Newt na czele, na końcu Winston. Brakowało jednego Opiekuna.
-Gdzie Gally?- zapytała Thomasa głosem napiętym ze zdenerwowania.
-Odbiło mu na Zgromadzeniu. Oskarżył mnie o straszne rzeczy.- zrobił wymowną przerwę -zresztą ciebie też. Cholerny klump. Minho już na początku był do niego wrogo nastawiony jednak gdy ten zaczął wyśmiewać jego decyzję o uczynienu mnie Zwiadowcą... Minho nie wytrzymał. -kolejna przerwa. Maria zachęciła go wzrokiem by mówił dalej- pogryźli się. Gally zanim wyszedł groził mi. Powiedział coś o tym, że nic nie będzie już takie samo jak kiedyś.- dziewczynę uderzyły te słowa. Przecież to samo powiedział do niej Ben.
-Czy Gally przeszedł kiedyś Przemianę?- nagle ją olśniło.
-Tak. Skąd wiesz?
    Nie odpowiedziała. Wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Ona, Thomas i tamta dziewczyna naprawdę coś znaczyli. Musiała się tylko dowiedzieć co.
-Gdzie jest teraz?- spytała, choć już znała odpowiedź.
-Nikt nie wie.- Thomas jeszcze bardziej spochmurniał choć wydawało się to już niemożliwe.
-On może chcieć zrobić ci krzywdę.
-O mnie się nie martw. Poza tym wróci. Zgłodnieje i wróci.
   Łatwo było powiedzieć.
    Nagle rozległ się wrzask Bena. Zaczął stawiać opór. Szarpać. Na marnę. Po dziewczynie przeszły ciarki. Huk. Wrota zaczęły się przesuwać. Maria całą siłą woli skupiła się na tym by nie zwymiotować widząc jego nabrzmiałą skórę pokrytą ciemną cieczą.
-Nie!- krzyczał- Byłem chory! Przysięgam! Więcej tego nie zrobię!
   Jego próby wyswobodzenia były bez sensu. Wszyscy to wiedzieli. Wśród tłumu dziewczyna dostrzegła Chucka. Był wstrząśnięty. Chyba pierwszy raz był przy Wygnaniu.
"On jest jeszcze taki młody -pomyślała-"a już musi oglądać takie rzeczy.
   Opiekunowie zaczęli napierać na kij, popychając tym samym Bena w głąb Labiryntu. Jego opór był na nic. Jeden przeciwko dziesięciu nie miał żadnych szans. Krzyczał jak opętaniec. Jego skulona sylwetka trzęsła się we wnętrzu Labiryntu.
    W końcu Wrota zasunęły się z głuchym uderzeniem. Bena już nie było.

×××××

Witajcie Rebelianci!💥
Jak uczucia po przeczytaniu?

To nie jest miejsce dla nas || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz