Pikolonego Labiryntu.

2.2K 88 0
                                    

    Mar spało się zaskakująco dobrze. Nawet mimo przerażającego faktu uwięzienia pośrodku ogromnego Labiryntu. Nie miała snów ani nie męczyły ją koszmary.
   Około szóstej rano poczuła na twarzy czyjąś rękę. Przeraziła się tak bardzo, że wydała z siebie okrzyk, który od razu stłumiła dłoń. Otworzyła zaspane oczy.   
   Ujrzała znajomą jasną czuprynę. Jej serce się uspokoiło jednak potem znów przyśpieszyło z podekscytowania. To był Newt. Pochylał się nad nią. Gdy zauważył, że go rozpoznała zdjął rękę z jej twarzy i przytknął palec do swoich ust dając jej znak by była cicho. Zrozumiała.
   Gestem pokazał by za nim poszła więc tak zrobiła. Wygrzebanie ze śpiwora zajęło jej chwilę ale widząc jej bijatykę z kawałkiem materiału chłopak pomógł jej. Chwycił jej dłoń i szarpnął za kawałek śpiwora wydostając jej nogę ze środka. Nadal miał ściągnięte brwi zupełnie jakby nad czymś intensywnie rozmyślał. O czym?
   Z jego pomocą wstała i ruszyli. Przechadzanie się między śpiącymi Streferami nie było proste. Trzeba było zachować absolutną ciszę jednak nie raz nadepnęła komuś na śpiwór lub rękę.
Newt karcił ją wtedy wzrokiem. Miał naprawdę ciemne oczy, a w porannym świetle... Mar potrząsnęła głową. Dokąd ją prowadził?
  W końcu wydostali się z miejsca pełnego śpiących chłopców i udali się do jednej ze ścian Labiryntu. Nie wiedzieć czemu Newt zaprowadził ją do miejsca gdzie ściana była obficie pokryta bluszczem. Chłopak rozchylił rośliny by oczom Marii ukazało sie przybrudzono okno prowadzące do Labiryntu. Zafascynowana, podeszła bliżej.
-Poczekajmy. Za chwilę jeden bedzie przechodził.
   Maria nie wiedziala o co chodzilo Newtowi jednak pozwoliła sobie mu zaufać.
   Newt trzymał pnącza w górze tak by ta mogła swobodnie wyglądać przez szybę. Stali tak chyba dziesięć minut, a Marii już po dwóch znudziło się to całe czekanie. Już miała coś powiedzieć gdy nagłe ujrzała migające światło wybijające się na tle betonowej ściany Labiryntu. Zaczęła niespokojnie oddychać.
    Nagle ujrzała coś przerażającego, idącego w jej kierunku. Był to potwór wielkości byka. Pół maszyna pół zwierzę. Miał obślizgłe cielsko, z którego wystawały najróżniejsze narzędzia torur. Od pił mechanicznych po zwykłe metalowe dzidy.
  Dziewczyna poczuła jak robi jej się nie dobrze. Powstrzymała jednak odruch wymiotny. Maszyna przechadzała się wzdłuż jednej ze ścian gdy nagle przystanęła. Napięcie rosło z każdą sekundą. Maria już myślała, że potwór usnął lub się wyłączył gdy wnet kreatura rzuciła się jednym susem na okno. Przerażona dziewczyna nie wydała z siebie żadnego odgłosu. Była zbyt wystraszona. Cofnęła się jedynie w naturalnym odruchu, wpadając na klatkę piersiową Newta. Jak zauważyła on też miał przyspieszony oddech. Potwór dawno znikł z pola widzenia ich dwojga. Maria odwróciła się.
Zerknęła na Newta, który nie wiadomo czemu wydawał się być smutny.
-To Bóldożerca- oznajmił cicho- dziesiątki takich stworów wychodzi w nocy i przechadzają się po Labiryncie. Dlatego nie wolno ci tam wchodzić. Dlatego tak trudno jest znaleźć to cholerne wyjście. Dlatego tutaj jeszcze jesteśmy. Jesteśmy więźniami tego pikolonego Labiryntu.

×××××

Witajcie Rebelianci!💥
Kolejny rozdział leci do was.
Jak odczucia? Co sądzicie o Marii?

Edit:Jako, że trochę osób to czyta chciałabym was poprosić byście wpadli na moje opowiadanie pt. "Zorza". Nie jest pisana na podstawie żadnej książki ani filmu ale może wam się spodobać. Krótka przyjemna historia. Proszę ruszyć się z miejsca i przeczytać coś co może z pozoru was nie interesuje bo może być to właśnie to czego potrzebujecie.

To nie jest miejsce dla nas || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz