Marii było szkoda chłopca. Innych miny świadczyły o podobnym stosunku do całej sytaucji. Na twarzach widać było również obrzydzenie. Musieli w końcu wypędzić jednego ze swoich braci. To okrutne.
Mar odwróciła się i zanim ktoś zdążył ją zatrzymać, udała się szybkim krokiem na drugi koniec Strefy. Uczucia rozsadzały ją od środka.
Znalazła somotne miejsce pod drzewami. Usiadła tam i rozmyślała. O wszystkim.
I krzyki. Przez chwilę miała wrażenie, że to jej wyobraźnia, że jej mózg jeszcze nie przetworzył krzyków Bena. Ale nie. To Alby był w trakcie Przemiany. Jego wrzaski były niepokojąco podobne do tych Bena. Maria poczuła niemal namacalną nić ciągnącą ją do przywódcy. Musiała go zobaczyć. Już zaczęła kierować się w tamtą stronę gdy nagle dostrzegła Thomasa i Newta zmierzających do tego samego miejsca. Ich spojrzenia się złączyły. Thomas coś powiedział do Newta. Ten kiwnął głową.
Wpadli na siebie i w trójkę podążyli na górę. Widocznie mieli te same plany.
Tu wrzaski było już słychać wyraźnie.
Stanęli przed drzwiami, za którymi niegdyś leżał chory Ben. Wspomnienia wróciły. Stali tam chyba z dziesięć minut. Nikt się nie odezwał.
-Od jakiegoś czasu nie krzyczy- szepnął Newt.
Rzeczywiście dziwne.
-Może się uspokoił- podsunął Thomas. Może. Po chwili dodał zwracając się do Marii- podobno chciał się ze mną spotkać.
Dziewczyna uznała to za słaby żart. Z nim? Nie zdążyła jednak nic odpowiedzieć, gdyż Newt popchnął stanowczo drzwi.
Znaleźli się w pokoju z jednym łóżkiem. Leżał na nim Alby i o dziwo nie wyglądał tak strasznie jak Ben. Newt zbliżył się do chorego pierwszy, a za nim Thomas. Maria stała przy drzwiach, próbując pozbyć się uczucia, że nie powinno jej tutaj być. Chłopcy nachylili się nad Albym, a ten nagle otworzył oczy.
Wyglądał jakby przebudził sie ze strasznego koszmaru.
-Thomas- szepnął.
-Mów głośniej- Newt nie widział powagi sytuacji.
-Thomas- to był już prawie krzyk-posłałem po Thomasa!
Z przywódcy aż biła wściekłość.
-Newt, proszę wyjdź- Thomas spojrzał z błaganiem na przyjaciela- obiecuję, że wszystko będzie dobrze.
Jednak Newt stał. Nie miał zamiaru się nigdzie ruszać. Czuł, że musi tu być.
-Nie- odparł krótko.
Maria zerknęła na Albiego. Było widać, że zaraz wybuchnie. Nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi ale zadziałała od razu.
-Newt- powiedziała. Drgnął.-chodźmy.
To mówiąc zaczęła się wycofywać. Chwyciła delikatnie jego zapracowaną dłoń. Spojrzał na nią. Mar była pewna, że na nią nakrzyczy ten jednak westchnął i odwzajemnił uścisk.
Będąc już na korytarzu zamknęli szczelnie drzwi. Jednak stali pod nimi, nasłuchując. Dziewczynę zżerały wyrzuty sumienia, że podsłuchuje rozmowę przyjaciela z przywódcą jednak nic innego im nie zostawało. Tak przynajmniej zdawało im się na tamten moment.
Alby mówił przyciszonym głosem więc musieli się nachylać. Wytężając słuch, patrzyli sobie w twarze ściągając brwi. Zrozumieli większość. Alby mówił o tym, że widział Thomasa, Marię i dziewczynę podczas Przemiany. Mówił, że nie ma wyjścia z Labiryntu ale i tak nie wolno im wracać. Że życie TAM jest straszne. Wspomniał też coś o Pożodze. Co to wszystko miało znaczyć? Nagle Alby zaczął mówić pośpiesznym, trochę głośniejszym głosem.
-Uważajcie na Mapy! Uważajcie!- w tym momencie zaczął się szarpać. Tak przynajmniej im się wydawało. Materac trzeszczał. Rozległy się też niepokojące odgłosy duszenia. Spojrzeli zdziwieni po sobie. Co tam się dzieje?
-Alby!- krzyczał Thomas-Alby! Newt! Newt, chodź tu szybko!- zanim jednak chłopak skończył ostatnie zdanie blondyn wparował do pokoju. Maria za nim. Ujrzeli przerażającą scenę.
Ich dowódca dusił się własnymi rękoma. Zupełnie jakby chciał się zabić. Trójka Streferów stała zdezorientowana. Newt najszybciej odzyskał rozum. W sekundę doskoczył do łóżka ściskając ręce Albiego i próbując odciągnąć je od jego szyi.
-Na co czekacie?- wysapał Newt dalej siłując się z ciemnoskórym. Thomas złapał za jedną nogę, Maria za drugą. Nie było to łatwe biorąc pod uwagę, że machał nimi jak szalony na wszystkie strony. W pewnym momencie jego noga wyszarpała się z uścisku dziewczyny uderzając ją w szczękę. Tępy ból przeszedł przez całe jej ciało. Nie miała czasu na szacowanie strat. Szybko złapała jego nogę i cała siłą starała się ją unieruchomić. Newt spojrzał na nią przerażony. Mar wydyszała, że wszystko z nią w porządku.
Po kilku długich minutach Alby uspokoił się. Powoli odeszli od łóżka. Newt przykrył go kocem.
-Kimnij się trochę, sztamaku. Niedługo ci przejdzie.
-To nie byłem ja...- szepnął.
-Jasne. Śpij.
Po czym zaczęli się wycofywać.
Na korytarzu jeszcze zziajani stanęli ramię w ramię patrząc na drzwi, za którymi wszystko się działo.
Nagle z drugiego końca korytarza podbiegł do nich Clint.
-Newt!- zawołał już z daleka.
-Co jest?- chłopak wydawał się zaniepokojony.
-Dziewczyna!- wszyscy utkwili spojrzenie w Marii. Zarumieniła się.- Nie ta!
-Co z nią?- Newt zmarszczył brwi. Marii nie podobała się ta mina.
-Obudziła się! Na dodatek uciekła na wieżę! Siedzi tam i rzuca wszystkim we wszystkich! Ona- złapał głęboki wdech- ona szuka Thomasa.×××××
Witajcie Rebelianci!💥
Jak się spodobało? Jesteśmy już w połowie naszego opowiadania!
CZYTASZ
To nie jest miejsce dla nas || Newt
FanfictionPierwsze z trzech opowiadań o 16-letniej Marii. Odważna, niezwykle bystra dziewczyna zostaje zesłana do Strefy. Czekają tam na nią przygody i osoby, które kocha. Czy uda jej się znaleźć wyjście? Czy przeżyje? A może przyjdzie jej się poświęcić? Opo...