Na kolacje Bóldożercom.

1.9K 84 3
                                    

    Maria krzyczała patrząc na mury, które pożarły jej przyjaciela, dowódcę i nieznajomego Zwiadowcę.
"Tom"- pałętało jej się w myślach-"Tylko nie mój Tom".
   Poczuła czyjeś silne ramiona wokół siebie. To Newt. Jednak tym razem nie polepszył jej humoru. W obliczu niemal pewnej śmierci Thomasa nic nie było w stanie go poprawić. Nadal krzyczała. Ze złości i bezsilności. Nie płakała. Krzyczała. Krzyczała do bólu aż z jej gardła wydobywały się już tylko pojedyncze piski. Chciała płakać. Dać większy upust emocjom. Lecz nie mogła.
    Obejrzała się. Dookoła pojawili się chyba wszyscy Streferzy. Z ponurymi minami stali i patrzyli na zamknięte Wrota. Chuck spoglądał na nią jakby zawstydzony. Wstała. Wyrwała się z uścisku Newta i wstała. Popatrzyła na niego wzrokiem, który był w stanie zabić. Zupełnie gdy dzień wcześniej jego życie zależało od jej jednego ruchu. Tylko, że tym razem nie miała gwoździa.
- To przez ciebie- szepnęła ochryple- dlaczego mnie powstrzymałeś?!
-Nic nie rozumiesz- Newt również wstał zrównując się z Marią- nikt nie przeżył nocy w Labiryncie- dzewczyna dostrzegla smutek w oczach chłopca. Był z nią szczery.- uratowałem cię...
   Jego wyznanie było takie banalne ale takie prawdziwe, że Mar zakręciło się w głowie. Jeszcze tylko ostatni raz spojrzala mu w oczy przepełnione bólem. Alby był przecież jego przyjacielem. Zerknęła na mury, później na Chucka i odeszła. 
   Odeszła pozostawiając za sobą wszystkich Streferów. Szła, następnie przyśpieszyła, zaczęła biec. Dotarła do drzew. Nie odwracała się. Pognała do lasu. Gęstego. Ciemnego. Wypełnionego grozą.
-Tom, Alby..- mamrotała -dlaczego...
   Dlaczego nikt nie przeżył nocy w Labiryncie? Odpowiedz sama cisnęła jej się do głowy.
   Bóldożercy.
   Thomas nie zasłużył sobie na taką śmierć. Nie on.
    Co się w ogóle stało z Albym? Wyglądał jakby umierał. Dziewczyna potrząsnęła głową jakby chcąc wyprzeć złe myśli z głowy. Na próżno.
   Znalazła się w miejscu, w którym nigdy wcześniej nie była. Był to kąt porośnięty bluszczem- zetknięcie się dwóch ścian. Usiadła tam. Później położyła. Bluszcz był idealną poduszką jednak sen nie nadchodził. Bała się o swojego przyjaciela. Jej serce dalej łomotało jakby chcąc wyrwać się z jej piersi. Dotknęła ręką zimnego kawałka muru wyobrażając sobie, że po drugiej stronie Thomas walczy o życie. W jej oczach zebrały się łzy. Nareszcie.
   Nagle usłyszała odgłos trzaskającej gałązki. Dopiero po chwili Maria zorientowała się, że to Chuck. Niósł dwa wypłowiałe koce. Nie uśmiechał się. Nie teraz.
-Pomyślałem sobie...- zaczął ale nie dokończył gdyż się rozpłakał. Kolejne ukłucie smutku. Dziewczyna wyciągnęła szybko rękę, chwytając dłoń małego przyjaciela. Pociągnęła go delikatnie, sadowiąc obok siebie. Siedzieli razem, ramię Mar na plecach chłopca. I płakali.  
   Siedzieli i płakali jak małe dzieci. Ich łzom nie było końca. Dziewczyna starała się pocieszyć chłopca. Powiedzieć, że wyjdą, że przeżyją ale żadne słowo nie chciało przejść przez jej zaciśnięte gardło. Zresztą co by to dało? Przecież sama płakała. Po godzinie ich płacze powoli ucichły. Siedzieli patrząc w pustkę.
   Pierwszy odezwał się Chuck.
-Często płaczę- powiedział. Marię zdziwiło ale i wzruszyło to wyznanie. Widać było, że jest mu niezwykle ciężko- to coś złego?
-Absolutnie- odpowiedziała ledwo słyszalnie. Odchrząknęła- inaczej nie byłbyś człowiekiem. Każdy musi płakać.- zmarszczyła brwi. Czy naprawdę tak myślała?
-Myślisz, że gdzieś są moi rodzice? Że za mną tęsknią?
Po policzkach dziewczyny spłynęły świeże łzy.
-Na każdego z nas ktoś czeka. Jestem tego pewna.
-Dobrze.- jego słowo było westchnieniem- To dobrze.
   Siedzieli tak kolejną godzinę. Sen nie nadchodził.
-Chuck, śpisz?- zagadnęła.
-Nie.- odparł krótko.
-Kto to Wygnaniec?- jedyna myśl, która była w stanie przedrzeć się przez myśli o Thomasie była ta o Benie.
-Czemu pytasz?- Mar nie wiedziała czy może mu zaufać.
- Ten dzieciak co zaatakował Toma ma nim zostać- zdziwił ją jej spokojny ton głosu.
-Tak myślałem- Chuck nie wydawał się zdziwiony. Westchnął- zostanie wygnany do Labiryntu.
-Ale jak to?- dziewczyna ożywiła się.
-Normalnie- odparł- zostanie podany na kolację Bóldożercom.

×××××

Witajcie Rebelianci!💥
Przykre chwile...

To nie jest miejsce dla nas || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz