Thomas przystał chętnie na tę propozycję. Ramię w ramię ruszyli w kierunku Bazy. Nie wiedzieli gdzie dokładnie leży dziewczyna. Musieli więc najpierw znaleźć Albiego.
"Albo Newta"- pomyślała Maria.
Mieli szczęście. A dziewczyna pecha. Zanim dotarli do budynku spotkali Albiego.
-Chcemy spotkać się z dziewczyną- zaczął bez ogródek Thomas.
-Nie ma mowy- Alby miał znużoną minę.- jest w śpiączce. Nikt nie ma prawa jej odwiedzać. Plaster nad nią czuwa więc wylaksujcie bo jest bezpieczna.
-Alby- Maria wyszła zza pleców Thomasa, za którymi stała do tej pory- To my tu jesteśmy inni. Nie zaprzeczysz. Nie mamy pojęcia dlaczego. Nic nie pamiętamy jednak chcemy wam pomóc. Coś sobie przypomnieć. Pozwólcie nam.- spojrzała na ciemnoskórego z błaganiem w oczach.
Alby spojrzał najpierw na dziewczynę potem na chłopaka. Następnie nieznacznie kiwnął głową.
-Pierwsze piętro.- szepnął.
-Dzięki- odpowiedziała równie cicho.
Biegiem ruszyli do budynku. Na schodach zwolnili. Nie były najstabilniejsze. Musieli być uważniejsi. Tym bardziej, że cała Baza zdawała się żyć własnym życiem. Jakby mieszkały tu duchy. Czuli, że mimo wszystko muszą zachować spokój i szacunek. Powoli zbliżali sie ku górze. Szli blisko siebie- ocierali się ramionami. Na szczycie schodów spotkali długi korytarz z kilkoma drzwiami po obu stronach.
-Które są...- Maria nie dokończyła gdyż nagle usłyszeli przeraźliwy krzyk z lewej strony korytarza. Dziewczyna przerażona cofnęła się o krok uderzając w ścianę. Thomas chyba czuł się podobnie. Z jego twarzy odpłynęła cała krew.
-Kto to do jasnej cholery?- Maria pierwsza odzyskała głos.
-Nie wiem.- chłopak odwrócił wzrok od drzwi -lepiej załatwijmy to po co tu przyszliśmy.
Maria niechętnie przystała na tę propozycję. Kusiło ją by dowiedzieć się więcej o dzieciaku, który tak krzyczał.
Nie wiedzieli, które drzwi prowadzą do dziewczyny. Udali się więc do tych uchylonych na końcu korytarza. Bingo!
W środku skromnie umeblowanego pomieszczenia na łóżku leżała dziewczyna. Podchodząc bliżej Maria zauważyła więcej szczegółów jej twarzy.
Miała bladą skórę jednak żywą. Czarne, gęste włosy i pełne usta. Była naprawdę ładna. Więc nie zdziwiła się widząc jak Thomas się na nią patrzył. Jednak widok dziewczyny jej nie zaspokoił. Czuła wręcz dziwny niepokój gdy tak dłużej na nią patrzyła. Z pewnością nie kojarzyła jej się z niczym dobrym. W przeciwieństwie do chłopaka.
Thomas nachylił się nad jej łóżkiem. Miał nieodgadniony wyraz twarzy jednak Maria była przekonana, że jemu również wydaje się znajoma. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Do pokoju wszedł Clint niosąc tacę z posiłkiem. Na widok dwójki odłożył tacę na komodę i podszedł nerwowym krokiem.
-Nie-ma-żadnych-odwiedzin- cedził każde słowo wypychając ich za drzwi. Zanim zdążyli zareagować, stali na korytarzu nie wiedząc co dalej robić.
-Kojarzysz...-zaczęła dziewczyna.
-Tak.- przerwal krótko.
Odwrócił się. Razem przeszli przez korytarz znów zatrzymując się przy drzwiach chłopaka, który nadal wydawal przeraźliwie wrzaski. Zupełnie jakby ktoś go torturował.
Dziewczyna uchyliła delikatnie drzwi.
Ich oczom ukazała się przeraźliwa scena.
Chłopak mniej więcej w wieku Thomasa wił się na łóżku przywiązany do niego grubymi sznurami. Jednak nie to było najstraszniejsze.
Jego nabrzmiala zielona skóra pokryta obrzydliwymi czarnymi żyłami falowała na ciele. Jego oczy zionęły mrokiem, a z ust ciekła ciemna ciecz.
Jednak wtedy drzwi przed nimi zostały zatrzaśnięte z hukiem.×××××
Witajcie Rebelianci!💥
A może Streferzy?
CZYTASZ
To nie jest miejsce dla nas || Newt
Fiksi PenggemarPierwsze z trzech opowiadań o 16-letniej Marii. Odważna, niezwykle bystra dziewczyna zostaje zesłana do Strefy. Czekają tam na nią przygody i osoby, które kocha. Czy uda jej się znaleźć wyjście? Czy przeżyje? A może przyjdzie jej się poświęcić? Opo...