Gniew

74 12 18
                                    

  Koniec końców, oboje już znajdowali się na dole. I IRA i Raven. Mężczyzna, będący wybrańcem demonów zamieszkujących Ziemię oraz jeden z najlepszych strzelców ASRU. Dorosły mężczyzna i młoda kobieta. Dwoje, wyklętych przez społeczeństwo. 

  - O ile tego twojego znajomego znam, tak ciebie pierwszy raz widzę - rzekł do niej użytkownik kija bejsbolowego, zdejmując go ze swojego ramienia.

  - W przeciwieństwie do was, seryjnych morderców, w ARSU wysyłani jesteśmy na misje w różnych składach. Rzadko zdarza się, by miało się stałego partnera - odpowiedziała mu, jakby niezbyt zadowolona z tego, że dane jest jej z nim rozmawiać.

  - Według mnie trochę by to zakłócało dogadywanie się w tym składzie - stwierdził mężczyzna, wolną ręką przekręcając lekko głowę, strzelając przy tym jakąś kością w karku - Ale nie mam pojęcia, jak wyglądają u was treningi, więc nie będę się wypowiadać

  - I słusznie - podsumowała jego wypowiedź, biorąc do dłoni swój pistolet. 

  Hgual obserwował z góry to całe przedstawienie, zastanawiając się nad pewną rzeczą. Kim był ten cały IRA? Owszem, dokładnie wiedział on skąd się wziął, jak i skąd źródło brały jego moce. Jednakże była jedna rzecz jaka go niesamowicie ciekawiła.

  - Jakie są jego granice? - zapytał się samego siebie, z zainteresowaniem przeglądając sobie jego wspomnienia - Heh... Dziś pewnie tego nie zobaczymy, ale proszę bardzo! Walkę uważam za rozpoczętą! Możecie zacząć się zabijać!

  Nie minęło zbyt dużo czasu, gdy dało się usłyszeć pierwszy wystrzał z pistoletu. Raven nie miała zamiaru się patyczkować. Najzwyczajniej w świecie wystrzeliła w niego bez nawet najmniejszego zawahania. Niestety jednak nie udało jej się to, gdyż byłoby za łatwo. Wybraniec demonów po prostu złapał pocisk w wolną dłoń, przy tym zatrzymując ją. Owszem, odczuł on przez to co nieco, jednakże nie na tyle dużo, by chociażby syknąć z bólu.

  - Wiesz... Denerwuje mnie, kiedy ktoś twierdzi, że zabije mnie z łatwością - rzekł on wypuszczając pocisk ze swej dłoni.

  "Więc Dante miał rację. Faktycznie zwykłe metody na niego nie działają. To już nie jest człowiek. Nikt z tego świata nie byłby w stanie przecież złapać wystrzelonej kuli w locie" Wówczas tego szybkiego przemyślenia, kobieta szybko wyciągnęła drugi pistolet i postanowiła zaczekać na ruch przeciwnika.

  Nie musiała długo czekać, by poczuć tą nagłą, dziwną zmianę atmosfery. Powietrze wokół niego zaczęło się robić cieplejsze i jakieś takie niepokojące. Można powiedzieć, że powoli zaczynała się czuć, jakby weszła do sauny.

  - I co!? Myślisz, że pomoże ci zwykły pistolet przeciwko potworowi!? - krzyknął on w jej stronę podwójnym, wręcz demonicznym tonem, który jasno wskazywał na to, że coś zaczyna być z nim nie tak.

  - Potworowi? - powtórzyła po nim, obserwując teraz jego zachowanie.

  Przez chwilę wyglądał, jakby miał się jeszcze bardziej naładować tą złością, lub coś w tym stylu, jednakże uderzył się on nagle w bok głowy.

  - Ugh! Nie wolno ci stracić kontroli Jason! - te słowa wypowiedział już normalnie - Nie chcesz roznieść całego tego miejsca... A może jednak!? - w ostatnich słowach ponownie brzmiał demonicznie - Nie! Nie wolno ci w takim miejscu!

  - Trafiłam chyba na typa z rozdwojeniem jaźni - westchnęła brunetka, rozpoczynając powoli ostrzał z obu swych pistoletów.

  Dało się więc usłyszeć wystrzał za wystrzałem. Seria pocisków poleciała w stronę jej przeciwnika. Trafiały go teraz jednocześnie w twarz, ręce, nogi oraz jego klatkę piersiową. Nic to jednak nie dawało.

The Creepy TournamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz