Nagle w całym wymiarze dało się usłyszeć bardzo głośny dźwięk. Był on bardzo wysoki, więc każdy kto go usłyszał, automatycznie zasłonił uszy z powodu bólu jaki to u nich wywoływało. Ci, którzy wtedy jeszcze spali nie mieli więc za przyjemnej pobudki.
- Moi drodzy! Drzwi zostały wam otworzone! Macie więc pięć minut na ogarnięcie się i stawienie na naszej arenie! Kto się spóźni zostanie zdyskwalifikowany z naszego turnieju! - zawołał niepokojący głos Hguala, dając wszystkim znać, by lepiej się pospieszyli.
- No dobra. Niech więc i będzie - westchnął Harry Kanibal, po czym ruszył on w stronę owego wyjścia, razem z całą resztą, która w tym czasie również przebywała w jadalni.
Nie minęło więc zbyt dużo czasu, kiedy wszyscy byli już na zewnątrz i stali po środku tej całej areny. Coś jednak było nie tak. Niektórzy, którzy byli bardziej spostrzegawczy zauważyli pewną niewłaściwość, która w sumie to mogła mieć spore znaczenie w tej całej sytuacji, w której się znajdowali.
- Jest nas tylko dwudziestu trzech - powiedziała sama do siebie Nemesis, rozglądając się przy tym dookoła.
- Hm? Kogo niby brakuje? - zaczął zastanawiać się Hoodie, starając się przeliczyć wszystkich, by mieć pewność.
- Brakuje Kreatora - odpowiedział mu Wyjątek, który akurat stał obok - Nie wiem co ten szaleniec znowu wymyślił, jednakże nie sądzę, by to było cokolwiek dobrego
Po krótkim zamieszaniu, które odbyło się na dole z powodu braku jednego zawodnika, do loży organizatorów nagle ktoś wszedł. Był to sam Hgual w swojej osobie, który w końcu postanowił dołączyć do Marii i Zalgo, którym kazał pozostać w tamtym miejscu przez te kilka godzin.
- W końcu możemy lecieć dalej - westchnął władca piekieł - Strasznie nudno było przez ten cały czas
- Szczerze powiem, że nie podobało mi się to towarzystwo, w którym musiałam pozostać - skomentowała to Maria, ponownie podkreślając, że nie lubi demonów.
- Nie marudzić mi tu, bo mi uszy od tego więdną - zażartował sobie byt, przy tym podchodząc do barierki oddzielającej lożę, od spadnięcia w dół - Proszę państwa mamy parę ogłoszeń! Otóż pierwsze jest takie, że pan Kreator został zdyskwalifikowany z naszego konkursu!
Wszyscy na dole byli mocno zdezorientowani. Owszem tłumaczyło to jego nieobecność, jednakże co to spowodowało? Co on niby zrobił, że aż trzeba było pójść po takie środki? Przecież wszyscy pozostali jeszcze żyli, więc raczej nie zabił on nikogo z tu obecnych. A to była jedyna zasada, której mieli przecież przestrzegać.
- W związku z tym Puppeteer wygrywa swoją walkę walkowerem i ma zagwarantowane przejście do trzeciego etapu!
- Chyba pierwsza dobra wiadomość w moim życiu - westchnął duch, widocznie zadowolony z tego powodu.
- A naszym trzecim ogłoszeniem jest to, że do naszej kadry dołączyła kolejna osoba! - zawołał z lekką ekscytacją w głosie, powstrzymując się przy tym od śmiechu.
To właśnie wtedy do danej loży wszedł jakiś młody mężczyzna. Na oko miał może z dziewiętnaście, lub dwadzieścia lat. Włosy miał w kolorze ciemnego blondu, trochę zaniedbane, o średniej długości, jego spojrzenie natomiast było przepełnione pewnością siebie.
- Witam was drodzy zawodnicy. Nazywam się Henry Brown - przywitał się on kulturalnie, zaraz po podejściu obok Hguala - Jestem człowiekiem, jak większość z was, więc nie martwcie się, nie jestem niczym specjalnym. Nie biorę jednak udziału w tym waszym turnieju, będę robił bardziej za konsultanta
Osoby na dole czuły teraz lekkie zdezorientowanie. Nikt nie znał tego typa, więc to zmieszanie było u nich dość naturalne. Nikt, poza Harrym. Patrzył on się teraz w stronę nowo przybyłego z mocną niechęcią w oczach.
"Henry, przecież nie tak się umawialiśmy ty kłamco. Cholerny cwaniak, jak zwykle robi wszystko po swojemu" skomentował to w myślach, powstrzymując się od powiedzenia czegokolwiek na ten temat.
Maria i Zalgo również byli dość zdziwieni. W końcu, co tutaj niby robił człowiek? Jak do tej pory byli tu prastary byt, arcydemon oraz żniwiarka, więc jakim prawem w ogóle miał tutaj wstęp jakiś śmiertelnik? I o ile białowłosa poza tym, że czuła się zmieszana, nie była z tego powodu jakoś urażona, gdyż dość sporo czasu spędzała wśród śmiertelników, tak Zalgo czuł się przez ten fakt mocno poniżony. Dlaczego? Ponieważ on, sam władca piekieł, zło ostateczne, był aktualnie na tym samym poziomie co jakiś zwykły człowiek.
"Cholera jasna Hgual, co ci znowu strzeliło do głowy, żeby sprowadzać tutaj zwykłego śmiertelnika!?" krzyknął on w myślach, ledwo powstrzymując się od powiedzenia tego wszystkiego na głos.
- Witaj. Nazywam się Maria - przedstawiła się mu Żniwiarka, mając nadzieję, że uda jej się nawiązać z nim jakiś kontakt, by mieć tutaj chociaż jednego sojusznika.
- Wiem o tym. Aczkolwiek miło cię w końcu poznać osobiście - odpowiedział jej z delikatnym uśmiechem na twarzy, podając jej przy tym rękę.
- Posłuchajcie więc moi drodzy! Czas rozpocząć pierwszą walkę drugiego etapu! Na dole proszę więc o pozostanie pań Nemesis oraz Beth! Będzie zabawnie! HAHAHA!! - zaśmiał się w typowy już dla niego psychopatyczny i sadystyczny sposób.
Wszyscy więc, poza tą dwójką zaczęli powoli iść w stronę schodów prowadzących na widownię. Czyli miejsca, które było już im wszystkim znajome, gdyż przed przerwą spędzili tutaj dość sporo czasu. Dwadzieścia jeden osób już po chwili znalazło się więc na górze i każdy usiadł w jakichś miejscach. Większość zawędrowała tam, gdzie siedziała ostatnio, aczkolwiek byli również i tacy, którzy postanowili dołączyć do kogoś innego. Na przykład Wyjątek, który zamiast siedzieć teraz sam, usiadł sobie koło Fun'a i mimo iż jak do tej pory wciąż jeszcze nie rozmawiali, nie dało się wyczuć pomiędzy nimi praktycznie niczego. Jeff The Killer oczywiście przesiadywał w samotności, lecz nie dlatego, że nie chciał z nikim siedzieć. To bardziej nikt nie chciał przesiadywać blisko niego, w końcu w każdej chwili mógł on wpaść w jakiś szał i zaatakować najbliższą osobą. A tak, to po prostu siedział na ławce i podrzucał sobie nóż, który następnie łapał gdy ten zrobił już dwa obroty w powietrzu. Przez cały czas zerkał on w stronę swej następnej ofiary. Niny. Próbował wyobrażać sobie, co mógłby z nią zrobić, gdy już będą na dole. Poderżnąć jej gardło? Wypruć flaki? Wydłubać oczy? Co byłoby najodpowiedniejsze dla kogoś takiego jak ona? Dziewczyna oczywiście zauważyła to, że Woods ją obserwował. Nie była z tego powodu zadowolona, jednakże postanowiła po prostu mieć to gdzieś. W końcu będzie jej dane dzisiaj go zabić, czyli zrobić to, czego tak bardzo chciała już od tak dawna. Nareszcie będzie mogła pomścić samą siebie. Zemścić się za to, że ten zniszczył jej życie i przez niego jakiś czas była tym czym była. Niną The Killer. Nie mogła mu tego wybaczyć. Sprawił on, że sama zabiła swoją matkę i ukochanego młodszego brata. Wyprał jej mózg słodkimi słówkami, wykorzystując jej słabość.
- Patrz się ile chcesz. Już wkrótce pozbawię cię tych oczu - warknęła cicho, zaciskając dłoń na rączce swojego noża.
Na dole natomiast panowała już dość napięta atmosfera. Obie kobiety patrzyły się na siebie poważnie, wiedząc, że ta potyczka może nie należeć do najłatwiejszych. Nemesis specjalnie nawet nie nosiła teraz maski, gdyż wiedziała, że bez niej nie będzie miała w ogóle ograniczonego wzroku.
- Nazywasz się Beth Grace, prawda? - zapytała się jej szatynka, zapewne chcąc poznać swą przeciwniczkę, zanim będzie musiała ją zabić.
- Ta. A twoje prawdziwe imię jak brzmi?
- Nancy. Nancy Gale - przedstawiła się, sięgając już przy tym za swoją broń, którym było jej jojo z zamontowanymi na nim ostrzami.
- W takim razie Nancy... Miejmy nadzieję, że nie będziesz taką płotką, jak ten poprzedni - rzekła kobieta, łapiąc przy tym mocno za swój trójząb.
- Powiedzmy, że mam taką samą nadzieję
CZYTASZ
The Creepy Tournament
FanfictionJest ich czterdziestu ośmiu. Każdy z nich został porwany, nawet o tym nie wiedząc, przez jednego psychopatę. Jaki jednak był w tym powód? Celem jest zabawa. Zabawa, dla tych, którzy nie muszą brać w tym udziału. Każdy z nich jest zmuszony do walki z...