Uderzenie. Uderzenie. Kolejne uderzenie. Co chwilę dało się usłyszeć dźwięk dwóch uderzających o siebie ostrzy. Aktualnie trwała walka Horoskopa oraz Nick'a Vanill'a. Chwilę już się ciągnęła, co było spowodowane między innymi faktem, że żadne z tej dwójki nie miało zamiaru wykonywać żadnych ryzykownych ruchów. Jeśli atak im nie wyszedł, szybko cofali się, by przemyśleć swoje plany.
"Ugh... Dłuży się ta walka i dłuży. Powoli zaczyna mnie to irytować, jeśli mam być szczery" stwierdził w myślach szaroskóry złodziej, bacznie obserwując wzrokiem swego przeciwnika.
"Jak tak dalej pójdzie, to Hgual pewnie wymyśli sobie jakiś limit czasowy, dotyczący nudzących go walk. Trzeba to będzie załatwić, jak zazwyczaj przy trudnych przeciwnikach" pomyślał Edward, w międzyczasie bawiąc się trochę swym nożem motylkowym.
Nie minęło dużo czasu, gdy Rosjanin zaczął biec w stronę swego przeciwnika. Zdziwiło go to trochę, ponieważ jak do tej pory, oboje starali się to rozegrać ostrożnie. Były więc dwie opcje. Albo puściły mu nerwy, albo szykował podstęp. Nick nie chciał ryzykować. Nie miał zamiaru żegnać się ze swą świadomością, co spowodowane by było przez jego śmierć.
"No niby jest pełen otwarć w swojej gardzie, co kusi, ale mimo wszystko..." zaczął zastanawiać się nad tym Vanill, ściskając swój nóż mocniej, przez ten właśnie dylemat.
Nie minęło za dużo czasu, gdy Lebediew był już przed nim. Zamachnął się on na swego przeciwnika, nie okazując przy tym żadnych emocji. Złodziej tylko zgiął nogi i uchylił się w prawo, by tego uniknąć, po czym postanowił wykonać tą kontrę. Złapał czarnowłosego za ramię jedną ręką, by mu już nie uciekł, a następnie drugą przejechał w górę swym ostrzem, przejeżdżając przy tym po połowie jego ciała. Nóż jednak nie sięgnął zbyt głęboko, więc nie wywołał on głównie szkody na ubraniu Horoskopa. Ten jednak jakby nic sobie z tego nie robiąc, uderzył z całej siły złodzieja z główki. Fakt, że miał on swą maskę gazową na sobie (zasłaniającą tylko twarz) tylko pogorszył sytuację dla Nick'a, gdyż oberwał czymś twardszym, a Edward otrzymał mniejsze obrażenia.
- Ugh! Co jest, przecież cię trafiłem! - warknął z bólem, zdezorientowany szaroskóry, trzymając się teraz jedną dłonią za nos.
W jednym momencie poczuł on zimno i ból, w okolicach brzucha. Nie minęły nawet sekundy, gdy dołączyła do tego również i wilgoć. Bardzo mocno zdziwiło to młodego mężczyznę, gdyż wiedział co to spowodowało. Zostało mu wbite ostrze w brzuch. Ale jak?
"Przecież przez cały pojedynek... używał tylko tego motylkowego... a go zablokowałem" pomyślał, gdy jego oczy się rozszerzyły, a on sam padł na swe kolana.
- Nie ma już zbytnio sensu ci tego mówić, gdyż umierasz, lecz gdyby istniały jakieś zaświaty w tym miejscu, powiem ci, byś wiedział. Nie czuję niczego, więc łatwo mi skontrować kontry innych. Tak sobie radzę w życiu - po tym krótkim i oschłym wyjaśnieniu, kopnął lekko złodzieja w klatkę piersiową, by ten mógł skończyć na ziemi, powoli się wykrwawiając.
- Pieprzony... Wiedziałem, że coś jest nie tak... Coś tak czułem... - wystękał Vanill, starając się jakoś zdusić w sobie to co teraz czuł.
"Czułeś? Hm. Dobrze dla ciebie" pomyślał brunet, powoli zaczynając iść w stronę zejścia z areny.
Złożył więc i schował dwa swe noże motylkowe do kieszeni i wszedł na schody, kompletnie ignorując jak Hgual ogłasza wynik. Zupełnie tak jakby ktoś, kogo by to interesowało, tego teraz nie oglądał. Chłopak więc wszedł na górę i ignorując wszystkich dookoła siebie, zaczął iść w stronę swych towarzyszek. Yumi Miyuki oraz Miyu Michiko. Dwie Japonki. Jedną z nich poznał, gdy był jeszcze mały, natomiast druga...? Powiedzmy, że niespecjalnie pomógł jej się uwolnić z więzienia. Wiec od kilku już miesięcy, przebywał on właśnie z nimi.
CZYTASZ
The Creepy Tournament
FanficJest ich czterdziestu ośmiu. Każdy z nich został porwany, nawet o tym nie wiedząc, przez jednego psychopatę. Jaki jednak był w tym powód? Celem jest zabawa. Zabawa, dla tych, którzy nie muszą brać w tym udziału. Każdy z nich jest zmuszony do walki z...