Wspomnienie

69 14 7
                                    

  Laughing Jill odskoczyła właśnie w tył, by przypadkiem nie oberwać od ostrza swej przeciwniczki. Była świadoma tego, że teraz już nie jest nieśmiertelna. Nie miała zamiaru popełnić tego samego błędu co Jack oraz Jason. Poza tym wygrywając tą rundę, pokazałaby Puppeteerowi, że jednak nie jest tak słaba. I pośmiałaby się z niego gdy ten będzie przegrywać. 

  - Nie jesteś zwykłym człowiekiem, prawda? - zapytała się jej czarno-biała, obserwując ją teraz z odległości jakichś czterech metrów.

  - Zwykła, czy niezwykła... Nie mi to oceniać - stwierdziła zimnym tonem dziewczyna bez prawego oka, przy tym wybijając się od podłoża i skacząc w stronę klauna. 

  - No normalna z pewnością nie jesteś! - Jill podniosła lekko głos, po czym szybko złapała ją za nadgarstek i rzuciła nią za siebie, sprawiając, że ta wyleciała na kilka metrów dalej.

  Olivia jednak nie miała zbytnich problemów z lądowaniem. Najzwyczajniej w świecie odbiła się rękami od ziemi i wylądowała na nogach, przy tym wyhamowując prędkość, jaka została jej nadana przez wyrzut. Stojąc tak teraz, z pomocą jednej dłoni poprawiła lekko swą maskę, która zasłaniała dolną połowę jej twarzy. Była ona w klimacie steam-punk, a wzorowana była na wyglądzie maski gazowej. Nie potrzebowała jej jakoś bardzo mocno, aczkolwiek Mutatio podarował jej ją, na wypadek gdyby kiedyś spotkała kogoś posługującego się toksynami. 

  - Ugh... Nie wiem czy jesteś mutantem, czy czym... Bo nie pokazujesz jak na razie żadnych mocy... Ale skoro nie chcesz grzecznie przegrać, to wezmę to na poważnie! - krzyknęła czarnowłosa, przy tym wyczarowując sobie piłę łańcuchową, którą trzymała teraz w rękach - Zobaczymy, czy przed tym również będziesz tak sprawnie robić uniki

  Dziewczyna przez chwilę patrzyła się tak na nową broń jej przeciwniczki, po czym obniżyła wzrok i spojrzała na swoje ostrze. Dość mały nożyk. Spełniał swoją robotę, jednakże może nie wystarczyć przy spotkaniu z czymś takim. 

~

  Bunkier. Usadowiony dość głęboko pod ziemią. Ma on dosyć spore rozmiary, jak na funkcję, którą powinien oryginalnie spełniać. Dwieście metrów kwadratowych, to w końcu nie mało. W miejscu tym jednak mieści się bardzo wiele rzeczy, takich jak trzy luksusowe sypialnie, kuchnia, bardzo duża spiżarnia, łazienka, gabinet właściciela tego miejsca... są tutaj również i sala operacyjna, izolatka oraz lochy. Wszystko to należało do jednego człowieka. Tego który zwał się Doktor Mutatio. Jak jednak nazywał się naprawdę? Tego nie wiedział nikt, poza jego rodziną, oficjalnie uznającą, że mężczyzna ten jest martwy. Oczywiście znali prawdziwą wersję wydarzeń, że musiał uciekać przed niebezpiecznymi ludźmi. Przed kim jednak? Tu już skłamał. Nie była to wcale żadna mafia, chcąca go porwać dla okupu. Było to ASRU. Organizacja, która pociągała za wszystkie sznurki. Można by ich porównać to mitycznych illuminati, których istnienia nigdy nie udowodniono. Celem tego bunkru oficjalnie było więc ukrycie tam Doktora. W rzeczywistości jednak, miejsce to było przeznaczone do jego badań. Jego eksperymentach na ludziach. Jednym z nich była właśnie Olivia. Siedemnastoletnia dziewczyna, którą porwał jakiś czas temu i całkowicie odmienił tym jej życie jak i również jej ciało. Dzięki niemu była teraz szybsza, silniejsza, wytrzymalsza, inteligentniejsza... Po prostu znacznie lepsza. Można by ją nazwać super-człowiekiem. W zamian musiała jednak u niego pozostać jak i mu pomagać. Nie tylko w jego badaniach, o nie. Jej zadaniami było czasem porywanie ludzi, czasem odstraszenie ciekawskich, czasem zajęcie się innymi, nieudanymi eksperymentami. Nie największą fanką tych czynności, jednakże... Zmiany jakie w niej zaszły... Po prostu nigdy nie byłaby w stanie sama sobie z tym poradzić. Potrzebowała kogoś, kto by się nią teraz zajmował. Kto by powiedział jej, co dalej ze sobą zrobić. Najbardziej z tych wszystkich czynności, na jakie była skazana, było właśnie zajmowanie się jej nieudanymi wersjami. Mogli to być inni ludzie, na których specyfik Doktora Mutatio nie zadziałał, albo nawet jej klony, których nie udało się wyleczyć z chorób jakie wiązały się z takimi zmianami w ciele. Ewolucja nie była na to jeszcze gotowa, a mimo to, jej jakimś cudem się to powiodło. Przeżyła. Na czym jednak polegała jej praca przy nieudanych eksperymentach? Otóż zwykłe chodzenie po lochach i rzucanie im jedzenia. Resztki, które pozostały z tych, którzy nie przeżyli. Nienawidziła tego widoku. Niestabilni, zepsuci ludzie, rzucający się na resztki z innych ludzi, jakby to była jedyna rzecz, jaką było im dane zjeść przez ostatnie miesiące. 

The Creepy TournamentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz