Na dole znalazły się więc kolejne dwie osoby. Dwóch zawodników. Harry przeciwko Dante. Ta dwójka zdążyła już się zmierzyć ze sobą w przeszłości i teraz właśnie nadeszła pora, na ostateczne rozwiązanie. Czekała ich teraz ostatnia walka na śmierć i życie.
- Wiesz co? Na pewien sposób to nawet trochę poetyckie - odezwał się nagle agent ARSU - Dwóch śmiertelnych wrogów, porwanych, by walczyć ze sobą na śmierć i życie, ku uciesze potwora. Nie sądzisz?
- Być może. Aczkolwiek nie czas teraz na takie insynuacje - stwierdził Harry, uważnie obserwując swego przeciwnika.
Oboje teraz więc patrzyli się na siebie nawzajem w ciszy. Czekali po prostu aż zostanie w końcu podany sygnał, pozwalający im zacząć ich ostateczne starcie.
- Walkę drugą trzeciego etapu, uważam za... rozpoczętą! - zawołał Hgual, zafascynowany na samą myśl o zobaczeniu walki między tą dwójką.
Oboje w tym samym momencie sięgnęli za pistolet i następnie rozpoczęli ostrzał, w tym samym momencie biegnąc dookoła areny, by samym nie zostać trafionym. Dwójka chłopaków strzelała więc do siebie, jednocześnie przy tym starając się unikać kul przeciwnika. W końcu jeden z nich postanowił zmienić taktykę i tak oto właśnie Kanibal, któremu rozładował się pierwszy magazynek, zaczął biec w stronę szatyna. Dante, gdy tylko to zauważył, schował swą broń i uderzył przeciwnika z łokcia w twarz, gdy ten tylko był wystarczająco blisko. Chłopakowi nie udało się tego uniknąć, jednakże nie przejmował się tym. Przyzwyczaił się już do bólu, więc był w stanie na spokojnie walczyć dalej. Złapał więc oponenta za ramię jedną ręką, a drugą chwycił go za głowę, którą następnie spróbował uderzyć swym kolanem. Agent jednak wykorzystał fakt, że miał jeszcze jedną wolną rękę i uderzył otwartą ręką długowłosego z jego brzuch, tym samym dając sobie szansę na uwolnienie się przed jego atakiem. Na tym się jednak nie skończyło. Harry szybko wyjął swój nóż i zamachnął się na szatyna. Dante jednak tylko złapał go za przedramię jedną ręką, a drugą wymierzył cios w jego gardło. Kanibal w ostatniej chwili odchylił głowę w tył jak najbardziej tylko mógł, a zaraz po tym kopnął przeciwnika w brzuch, by jednocześnie odepchnąć go trochę od siebie i przy okazji odbić się od niego, by zyskać trochę przestrzeni. Okazało się to jednak błędem, albowiem dwudziestolatek szybko wyjął ponownie swą broń palną i korzystając z tego, że są ciągle dość blisko siebie, zaczął strzelać, nawet specjalnie nie celując. Długowłosy w tym momencie musiał już po prostu mieć nadzieję, że jego umiejętności go nie zawiodą. Wyskoczył więc w tył, tym samym wychylając się jak najbardziej mógł, by następnie odbić się od ziemi rękoma, zrobić back-flipa, a zaraz po tym rzucić swą bronią w przeciwnika. Nóż pewnie dosięgnąłby Dante, jednakże ten bez problemu go złapał za jego rączkę i po prostu wyrzucił na ziemię.
- Harry, nie rozśmieszaj mnie, naprawdę sądziłeś, że to zadziała? - rzekł on prowokacyjnie, wracając wzrokiem na swego oponenta.
- Nie, ale odwróciło to na chwilę twoją uwagę! - odpowiedział mu Kanibal, który znajdował się teraz tuż przed szatynem i celujący pięścią prosto w jego twarz.
Cios dosięgnął celu, jednakże nie sprawił za dużo. Agent ARSU był dość twardy, więc tyle nie wystarczyło, by wywołać u niego chociaż skrzywienie z bólu. Złapał on więc Harry'ego za włosy, a następnie zrobił na tym samym to, co on próbował wcześniej zrobić na nim, czyli kopnął go kolanem w jego twarz. To długowłosy już poczuł. Kiedy więc tylko miał okazję cofnął się o kilka kroków i otarł czoło z kropelek potu, które zdążyły się na nim pojawić.
"Cholera jasna. Nigdy nie zrozumiem, jaki ten człowiek przeżył w życiu trening, że nie jestem w stanie praktycznie odczytywać jego ruchów?"
CZYTASZ
The Creepy Tournament
FanficJest ich czterdziestu ośmiu. Każdy z nich został porwany, nawet o tym nie wiedząc, przez jednego psychopatę. Jaki jednak był w tym powód? Celem jest zabawa. Zabawa, dla tych, którzy nie muszą brać w tym udziału. Każdy z nich jest zmuszony do walki z...