- To dobrze. Więc przestań się tak zachowywać.- mruknęłam.
- Tak czyli?...- zapytał cicho.
- Dobrze wiesz jak!- powiedziałam zdenerwowana.
- Przecież lubisz gdy się tak zachowuje...- położył ręce na moim brzuchu.
-N-nie! - dodałam zarumieniona.
- Czy aby na pewno?- szepnął mi do ucha.
- Tak. A teraz- spojrzałam na zegarek była już 16:45.- Na lekcje!- krzyknęłam i szybko się wywinęłam biorąc plecak.- Ty też idź się przygotować.- spojrzałam ukradkiem w miejsce gdzie wcześniej znajdował się mój ukochany, znikł. Tak jakby było to oczywiste. Lekko się zaśmiałam i ubrałam mundurek. Przejrzałam się jeszcze w lustrze i wyszłam przed dom.
Nikogo jeszcze nie było, ale ja czułam kogoś obecność, wciągnęłam powietrze do nosa i poczułam smród kogoś kogo nienawidzę. Obróciłam się w stronę wielkiej bramy, stali tam. Wilki.
- O witam panienkę.- poczułam głos wydobywający się z ust jednego z psów.
- Jak się żyje?- zapytał drugi.
- A świetnie, teraz gdy was widzę to mam jeszcze większą ochotę was zabić.- położyłam plecak na ziemi. Poczułam złość która ogarnęła całe moje ciało. Niech zginą , pomszczę rodziców. Zaczęłam szybko biec w ich stronę. Kiedy tak biegłam na moich rękach pojawiało się grube futro. Po chwili poczułam jak stoję na czterech łapach. Byłam... wilkiem!
Widziałam ich oczy. Odczytałam ich myśli, słowa, wszystko wynikało z ich oczu, złote.- Jak ty to?!- krzyknął jeden.
- Zatkało?! Ha!- uniosłam się z dumą.- wreszcie mi się udało!- skoczyłam z radości.- Mogę szybciej biegać! Ale super!- na chwilę odleciałam. Miałam białe miękkie futro, które lśniło w mroku dzisiejszego wieczoru.
- Teraz walcz.- obeszli mnie naokoło. Warczenie było nieuniknione. Przygotowałam się do bitwy.
- Nie ładnie, dwóch na jedną.- obróciłam się jakbym przewidziała, z której strony mnie ugryzie i mocno odepchnęłam go tylną nogą. Pierwszy skoczył na mnie i przygniótł moją głowę do twardej ziemi.
- Co teraz smarkulo?- czułam jego pysk przy swoich oczach. Eksponował swoje długie białe kły w geście pokazania przewagi. Próbowałam go odrzucić. Mocnym uderzeniem z kolanka , znaczy z nogi. Dwóch nóg, i...Dostał!
Nie widziałam drugiego, ale wyczułam jego zapach, wtedy kiedy podrapał mnie mocnymi szponami w plecy syknęłam z bólu. Upadłam na ziemię, ale nie poddałam się gdy jeden chciał na mnie dobić ja uniknęłam ciosu i przyparłam go do gruntu. Dumnie się uniosłam i ugryzłam go w bark. Syknął głośniej i z większą ilością gniewu, bo za chwilę przyłożył mi swoją wielką łapę z pazurami na szyję rozdzierając skórę od szyi do barku.- Nie!!- krzyknęłam powstrzymując ból. W tym momencie zostałam przygwożdżona do betonu. Uderzył moją głową o bruk a ja zawyłam.
- Nigdy z nami nie wygrasz, więc po co się tak trudzisz? I tak umrzesz.- powiedział spoglądając na mnie z pogardą. Chciał mnie ugryźć w ten krwawiący bark, ale mu nie pozwoliłam.
Mocno i szybko wyciągnęłam swoją łapę i uderzyłam go z pety pazurami tak ,że wypluł krew. Stanęłam na równe nogi.
- Jednak się nie poddasz, tak jak twoja matka kiedy cię wyrzucała do rzeki.- te słowa mnie zabolały. Stałam a wzrok miałam zamglony, tak jakbym o tym wiedziałam. -To takie oczywiste, że cię nie chciała, bo kto by chciał taką perfidną, brzydką, sukę jaką jesteś ty!- krzyknął patrząc mi w twarz, czekał aż się poryczę, ale ja tego nie zrobiłam, skoczyłam na niego i wbiłam kły w jego szyję raniąc przy okazji, bark i plecy.
CZYTASZ
Przeznaczenie
FanfictionBo ludzie są dla wampirów jak lodówka, którą można otworzyć kiedy się chce i wyjąć z niej to, co najlepsze. Jak zabawka, którą bawi się chwilkę a później wyrzuca na śmietnik.