- Dzień dobry!- powiedziałam kiedy weszłam do środka wielkiego sklepu.
- Witam!- krzyknęła kobieta i widząc mnie się zdziwiła.
- Panienka kogoś szuka?- zapytała.- Szukam sukni ślubnej.- Odpowiedziałam uśmiechając się.
- Ach no tak! Przepraszam, po prostu myślałam,że panienka w takim młodym wieku! Ale się cieszę!- klasnęła dłońmi.- Jaką dokładnie?- pytała chodząc po sklepie.
- Zawsze podobały mi się suknie o kroju księżniczki!- podskoczyłam.
- Mamy ich po pęczki! Zapraszam do przymierzalni!-
Podawała mi kolejne suknie i jak to w filmach czy bajkach
ja je przymierzałam i patrzyłam w lustro, kasjerka kiwała przecząco głową, aż w końcu ubrałam kolejną i spojrzałam na swoje odbicie w szkle.
Piękna ,delikatna suknia.( podoba wam się? Bo mi bardzo!)
- Jest idealna.- powiedziałam kiedy nie mogłam się napatrzyć w odbicie lustrzane. Zaczęłam się kręcić wokół własnej osi radując się ,że to właśnie ją wybrałam.
- No,no ma panienka rację, idealnie pasuje do pańskiej sylwetki. Mąż będzie zachwycony!- klasnęła dłońmi.
Kiedy szłam do kasy, pomyślałam, dopiero teraz, że nie mam czym ani jak zapłacić.
- To należy się 10200 złoty.- powiedziała a mnie zmroziło.- Cco czemu tyle?- nie wiedząc, że to powiedziałam na głos lekko się zdenerwowałam.- Znaczy, nic...- podrapałam się po potylicy.
- Dla pani równe 10000 zł. Zniżka dla miłych ludzi.- kobieta uśmiechnęła się szczerze. Zapakowała w dużą torbę, a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nagle przez drzwi wszedł kierowca, podszedł do kasy i wyłożył pieniądze na stół.
- Ja...
- Idziemy do samochodu panienko.- powiedział a ja bez słowa pożegnałam się z kasjerką i weszłam do auta.
Kiedy byliśmy już pod domem, wyszłam z samochodu biorąc torbę i ruszyłam w kierunku budynku.
Stop. Coś jest nie tak. Znowu. Limuzyna odjechała a ja poczułam wiatr. Wiatr, który rozwiał mi włosy, głęboko zaciągnęłam się powietrzem.- Czego chcesz braciszku?...- zapytałam czując jak ktoś stoi dwa metry odemnie.
- Czemu nie możesz zginąć?- splunął na ziemię, pomimo tego iż był wilkiem.
Odwróciłam się do niego przodem.
- Czemu ty chcesz mojej śmierci?- Bo cię nienawidzę.- warknął.
- Dlaczego?- znowu zapytałam kierując wzrok na niego. Nie bałam się. Wiedziałam, że za chwilę ktoś tu przyjdzie.
- Bo przez ciebie nie mam rodziny. Dlatego teraz zginiesz.- przygotował się do walki. Naprężył mięśnie.
- A ty myślisz, że ja mam z tym coś wspólnego?- zapytałam zdziwiona.- Ja nie mam nikogo, oprócz ciebie. Czemu ją zabiłeś?- łzy powoli napływały do moich oczu.
- Bo jej nienawidziłem. Chciałem żeby zdechła za zdradę. - powiedział bezuczuciowo.- Kolej na ciebie. Chciał na mnie skoczyć, ale z domu wybiegli bracia i od razu spojrzeli w naszą stronę. Z tłumu wyszedł Shu a kiedy zobaczył gdzie się znajduję podbiegł do mnie a za nim inni na wilka.
- Uciekaj.- powiedziałam patrząc mu w oczy.- Nie chcę żebyś zginął, proszę...- zaczęłam płakać, a Shin pobiegł w stronę lasu.
- Ochiyo wszystko dobrze?- zapytał cicho blądyn przytulając mnie do siebie.
- Nie jest fatalnie...- płakałam przykładając głowę do jego klatki piersiowej.
- Już cicho.- głaskał mnie po głowie.
- A tak po za tym to kupiłam suknię ślubną.- powiedziałam przez łzy.- Jest piękna.- cieszyłam się, ale wciąż płakałam.
- Już nie mogę się doczekać kiedy cię w niej zobaczę kochanie.- powiedział całując mnie w czoło.- choć do domu. Cała zmarzniesz.
Kiedy dostaliśmy do środka Reji niepewnie, ale po woli powiedział:
- Ochiyo, jutro bierzesz ślub. Wszystko jest przygotowane.- mówił poprawiając rękawiczki.- Katsumi będzie twoją tymczasową matką.
Zaśmiałam się.
- Ona?- spojrzałam na kobietę. Nie lubiłam jej od chwili gdy ją spotkałam.- Też się cieszę.- powiedziała patrząc na mnie spod łba.
- Dobrze, przygotuj się na jutro młoda.- mówił okularnik odchodząc.
- Mhm.- powiedziałam i chwyciłam torbę z suknią ślubną.
Poszłam do pokoju a za mną ta kobieta.
Glebłam się na łóżko, zamknęłam oczy.
Zasnęłam.
CZYTASZ
Przeznaczenie
FanfictionBo ludzie są dla wampirów jak lodówka, którą można otworzyć kiedy się chce i wyjąć z niej to, co najlepsze. Jak zabawka, którą bawi się chwilkę a później wyrzuca na śmietnik.