🖋️Percy × Reader [PERCY JAKSON] #2

176 14 0
                                    

Była zła na Travisa i Connora,ale też na siebie, że dała im się podejść.
Unikała ich jak ognia jak i Percego.
Pewnie nagadali mu wstydliwe rzeczy o niej,albo co gorsza powiedzieli mu całą prawdę.
Nie mogłaby znieść kolejnego odrzucenia,a ona po prostu chciała być szczęśliwa. Chciała mieć kogoś komu mogłaby bezgranicznie zaufać i mieć pewność, że ta osoba zawsze przy niej będzie, że przytuli i pocałuje w tych złych momentach jak i dobrych.
Dzieci Afrodyty szeptały między sobą iż dziewczyna była strasznie kochatliwa,co było kłamstwem.
Doznała w życiu tylko trzy miłości,ale za to prawdziwe.
Dostrzegła w nich prawdziwe wewnętrzne piękno,nie tylko zewnętrzne.
Syn Afrodyty zachwycił ją swoją śmiałością i wyróżnieniem od swoich braci i sióstr,czyli nie był egoistą i był bardzo wyrozumiały.
Syn Dionizosa zatem był zabawny, umiał doskonale pocieszać i nawiązywać nowe przyjaźnie,lecz kiedy sytuacja od tego wymagała mógł być najpoważniejszą osobą z towarzystwa i zachować zimną krew.
Percy natomiast zawrócił jej w głowie ze względu na jego hardość ducha i wiara, która go nigdy nie opuszczała na lepsze jutro. Był wzorem dla swoich rówieśników.

Niestety, co ona usługi niby miała,by każdy z nich zwrócił na nią uwagę?

Siedziała przy stoliku swojego domku,dłubiąc widelcem w jedzeniu.
Słysząc dobrze jej znane głosy wstała z obojętnym wyrazem twarzy i minęła bliźniaków.

- [T\I], czemu nas unikasz? - zapytał Connor

- Znów to zrobiliście...przez was znów straciłam wiarę... -powiedziała stając do nich tyłem,po czym odeszła w stronę pola troskawek

~*~

Znowu tam była,przechadzała się niczym jakaś zjawa.
Przechadzała się tam nieświadoma, że ktoś ją obserwuje, ktoś taki jak ja.
Cóż miałem niby zrobić?
Podejść jagby gdyby nic i wyznać jej swoje uczucia,tak po prostu...a przecież mnie unikała.
Włosy powiewały jej na wietrze,wraz z czarną spódnicą,przez co wydawała się jeszcze piękniejsza.
Siedziałem tam pod drzewem niczym stalker, chodź nim nie byłem, prawda?
Od kłótni z Anabeth,o której wolę nie wspominać, olśniło mnie. Mimo, że z nią byłem, zawsze nieświadomy oglądałem się za [T\I], tak znałem jej imię, nawet aż za dobrze.
Myślałem o niej każdej nocy,o jej uśmiechu, wesołych oczach i tych słodkich rumieńcach.

Przekładałem między palcami długopis,znaczy orkana,myśląc nad tym co dalej robić.
Po namyśle wstałem ruszając do braci Hood,oni jedyni znali ją wystarczająco.


One-shoty/Reader/OC [ZAMÓWIENIA REALIZOWANE]Where stories live. Discover now