🗡Jaskier × Reader

295 11 0
                                    

Dedykowane -Life-Queen- To chyba jeden z lepszych shotów jakie napisałam...

Kobieta upiła kolejny łyk wina, patrząc pewnym siebie wzrokiem na mężczyznę siedzącego naprzeciw niej. Uniosła jedną brew, patrząc na niego zaczepnie, dając mu tym samym nieme wyzwanie. Odstawiła kieliszek na stół, na którym znajdowało się wiele plam i resztek jedzenie. Jednak o tym pomyśli kiedy indziej. Przycisnęła talię kart bliżej swojej piersi czując, jak ktoś zagląda jej przez ramię. W karczmie wokół jej stolika i tajemniczego jegomościa rozgrywała się partyjka gwinta, która przesądziłaby o jej pomocy mężczyźnie siedzącemu naprzeciw niej. Kobieta westchnęła, gdy wyczuła, że mężczyzna za nią ponownie stara się podejrzeć talię jej kart. Zaciskając na niej dłoń, odwróciła się do mężczyzny, stojącego za nią. Ten uśmiechnął się szarmancko, upijającą łyk piwa ze swojego kufla, aby ukryć swoje zmieszanie.

- Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby Pan nie oszukiwał i nie podpowiadał swojemu druhowi, gdyż całkowicie zrezygnuję z danego mi słowa, a proszę wierzyć, trudno jest, abym go nie dotrzymała... - Po tych słowach, uśmiechnęła się, powracając wzrokiem do białowłosego, który po zamyśleniu położył kartę na stole, na co kilku pijanych krasnoludów zaśmiało się, skrzecząc głośno. Kobieta uśmiechnęła się krzywo, kładąc na stole własna kartę, za pomocą której chwyciła jedna z kupki po jej prawej stronie.

Wiedźmin bez słowa położył na stole karty, które przezwyciężyły o jej wygranie. Zszokowana kobieta zmarszczyła brwi, gdyż nigdy przedtem nikt z nią nie wygrał. Wiedźmin wstał bez słowa od stołu, dopijając ostatni łyk swojego piwa. [T.I] zbierając swoje karty, obdarzyła mężczyznę za nią morderczym spojrzeniem, na co ten uśmiechnął się, zapewne we własnym przekonaniu, czarująco.

Kobieta włożyła swoją talię kart do woreczka przy pasie, pociągając za sznurki, aby żadna z kart z niego nie wypadła. Przełożyła kołczan i łuk przez ramię, po tym jak założyła [kolor] płaszcz. Ignorując mężczyznę, który nie odstępował jej na krok, przeszła przez drzwi, gdy te je otworzył, kłaniając się nisko.

- I tak wiem co zrobiłeś bardzie - mruknęła, idąc w kierunku swojego konia. Wiedźmin już na nich czekał, siedząc na swoim rumaku. Kobieta ignorując chęć pomocy rzekomego barda, sama wskoczyła na swojego konia, zakładając kaptur na głowę. Gdy Jaskier wsiadł na swojego białego konia, wszyscy ruszyli w kierunku opuszczonego młyna. Wraz z oddaleniem się od karczmy, wrzaski dobiegającej z niej powoli cichły.

- Może w celu umilenia nam czasu, zaśpiewam nam małą balladę... - zaczął Jaskier, lecz kobieta go wyprzedziła, patrząc na niego ze znużeniem.

- Lepiej nie... - mruknęła. - Jeszcze wypłoszysz stąd wszystkie potwory - powiedziała, poprawiając się na koniu, na którym siedziała okrakiem. Skrzywiła się, gdy bard brzdęknął kilka razy na swoim instrumencie, najwyraźniej nie mogąc się pogodzić z odmową [T.I].

Ponownie zapanowała cisza, w której można było usłyszeć jedynie tupot koni, szum liści i nucenie jakiejś skocznej piosenki przez barda.

- Dostaliście zlecenie na tego stwora? - zapytała, na co bard się ożywił.

- Gerald dostał piękna pani, jednak pracujemy razem. - odpowiedział, na co Wiedźmin jedynie burknął posępni, wzmacniając uścisk na uprzęży.

- To dobrze - powiedziała. - Od dawna już tu żeruje... - powiedziała. - Przyniósł już tyle szkód, tylu synów i córek musiały już chować schorowane matki... a jednocześnie ludzie udają, że nie ma problemu. - powiedziała z przekąsem.

- Widziałaś kiedyś potwora? - zapytał Gerald, spoglądając uważnie na kobietę.

- Sama już nie wiem - odpowiedziała po chwili milczenia. - Tyle razy ludziska o nim opowiadali, że ten obraz, gdy... - kobieta wzdrygnęła się. - Wszystko mi się pomieszało, przez wymyślone opowieści zgorzkniałych bab. - prychnęła. - Nie znam się na nich, dla przeciętnego wieśniaka każdy potwór wygląda tak samo. - Jaskier i Gerald spojrzeli po sobie - Jednak tego pamiętnego dnia, zobaczyłam go tylko przez chwilę... - Kobieta spojrzała na młyn w oddali. - Gdy pożerał wnętrzności mojego narzeczonego - szepnęła, na co Jaskier spojrzał na nią wielkimi oczami. [T.I] unikając ich wzroku uśmiechnęła się smutno, przez łzy. - Wciąż słyszę jego wrzaski - szepnęła

- Jak wyglądał? - zapytał Wiedźmin.

- Gerald - syknął Jaskier.

- Zapewne pytasz o potwora. - powiedziała, ocierając łzy z policzków. - Z tego co jeszcze pamiętam. - powiedziała prostując się. - Był wielkości dorosłej kobiety, blady, chudy, tak szybki, że na moment tylko go dostrzegłam. Śmiał się do mnie..

Wiedźmin się zamyślił.

- O jakiej to było porze dnia?

- Kilka godzin po zmierzchu znalazłam go... Wiem po gdzieś koło południa się pokłóciłam z nim... z moim narzeczonym... i było za późno... - powiedziała, zatrzymując konia.

- Wampir wyższy - podsumował Gerald.

- Gerald, ale to się nie zgadza z opisem tej kobiety przed karczmą, parzcież ona mówiła...śmierdział niby na kilometr... oczodoły miał puste, a kły ledwo mu się mieściły w pysku. Niekiedy miał stawać na dwóch tylnych... nogach. - zaczął Jaskier, gdy kobieta zeszła z konia.

- Jakiej kobiety? - zapytała [T.I], gdy bard zeskoczył z konia.

- Młoda, miała wplecione kwiaty we włosy i piła czerwone wino... - zaczął, lecz kobieta już dawno wydobyła sztylet ze swojego buta.

- Szlag. - syknęła. Klepnęła swego konia w zad, na co ten pognał przed siebie. - Teraz wszystko się układa w całość. - powiedziała, wkładając sztylet do pochwy przy pasie. - Wpadliście w zasadzkę i ja przez was. - powiedziała zła, patrząc w kierunku lasu, przez który miała ich przeprowadzić.

- Mów Kobieto o co Ci chodzi. - powiedział Wiedźmin.

- Tego dnia - mruknęła związując włosy. - Odkryłam, że mój narzeczony zdradzał mnie z tą suką, którą spotkaliście przed karczmą. Gdy ich nakryłam, ta się zmyła, lecz on uparcie przysięgał, że to wiedźma, zaczarowała go i nie panował nad sobą. - powiedziała. - Nie uwierzyłam mu, bo kto by o zdrowych zmysłach uwierzył?! Jednak on chcąc udowodnić swoją niewinność poszedł do tego młyna, gdzie rzekomo ta go zaczarowała... i widzicie to czego to doprowadziło. I mam przeczucie, że gdy ją widzieliście, nie piła krwi... nie wiem kim lub czym jest, ale przez to coś mój... nie żyje! - warknęła. - Nie chcę podzielić jego losu. I wy nie idziecie tam. - szepnęła, drżąc.

Jaskier bez słowa podszedł do niej i objął ją. Przytulił, na co ta wtulił się w niego drżąc cała. Wiedźmin nadsłuchiwał, gdy nagle usłyszał jak za nimi jest łamana gałąź. I zapewne nie przez omyłkę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 19, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

One-shoty/Reader/OC [ZAMÓWIENIA REALIZOWANE]Where stories live. Discover now