🔧Leo Valdez × Reader [Percy Jakson]

163 12 0
                                    

(Kolor twoich włosów) przechadzała się powoli po lesie w poszukiwaniu pewnej osoby.
Poprawiła swoją torbę na ramię, która była naprawdę ciężka.
  Wysłali ją,no bo przecież kogo innego mieli by wysłać by ten chłopak ich posłuchaj,a ona znała go najlepiej.
Piper i Jasona odrzucił z kwitkiem.
Na wołanie Percego i Anabeth nawet nie zareagował.
Nawet zignorował swoich braci i siostry,co zdenerwowało i porządnie zmartwiło zarazem (kolor twoich włosów.)
Wreszcie dotarła.
Bunkier nr.9 jak zwykle wyglądał na opuszczony, chodź tak naprawdę nie był.
Dziewczyna spojrzała na panel i dostrzegła na nim dzwonek.
Zagrała krótka melodia.

- Czego? - warknął dobrze jej znany głos

- Leo... - powiedziała zdziwionym i zarazem karcącym głosem córka Demeter

- [T.I]? - jego głos złagodniał - co ty tu robisz?

- Martwię się o ciebie, głupku - westchnęła, zapanowała chwila ciszy

- Wejdź - powiedział chłopak,po czym drzwi się otworzyły

Dziewczyna przekroczyła próg,a mosiężne dzrwi się za nią zamknęły niemal od razu.

- Co ty sobie wyobrażasz?! - powiedziała załamana dzieczyna, kierując się w stronę latynosa - wszyscy się o ciebie martwią,a ty nawet nie okazujesz odznak życia! - wykrzyknęła

Chciała dać upust swoim emocjom.
Nie dość, że się martwiła to na dodatek płakała po kątach, iż mogło mu się coś stać.
Żywiła do chłopaka, praktycznie od zawsze mocne uczucie,a ten idiota tego nie zauważył.

Chłopak przetrwał twarz.

- Ja... - powiedział patrząc w dal, szukając odpowiedzich słów - ja mam tak jagby kryzys...

- Jaki niby kryzys!? - powiedziała załamana - wojna się skończyła....

- Chodzi o to... - przerwał jej - że musiałem sobie coś przemyśleć, ostatnio zacząłem - urwał na chwilę - żywic do kogoś uczucia....

To wystarczyło by dzieczyna w pełni się załamała,a łzy spłynęły po jej policzkach.

- Przynosiłam ci coś do jedzenia - wypaliła po chwil, odwracając się plecami,by chłopak nie zauważył - pewnie jesteś głodny...

Chłopak milczał,a dzieczyna próbowała powstrzymać ciche łkanie.
Wciągnęła powietrze i otarła łzy.
Nie mogła przeboleć tego, iż Leo znalazł sobie inny obiekt zainteresowań, niż którym była ona.
Co nie zmieniło podejścia dziewczyny do chłopaka, otóż nie.
Z ciężkim sercem życzyła im szczęścia.

- Mogę przynajmniej wiedzieć kim ona jest? - powiedziała sztywno, wykładając jedzenie na blat

- Nie ważne.... - powiedział,a dzieczyna znów uroniła kilka łez.Wiedziała nawet za dobrze, że żywił uczucia do pięknej czarodziejki.Calipso.
Tym razem zauważył jej łzy.

- Tu płaczesz? - zapytał,na co dzieczyna prychnęła

-  Wszyscy się martwiliśmy! - wykrzyknęła - kiedy ty użalałeś się nad sobą, inni wyłazili z nerwów i zamartwiali się!

- Niby kto miałby nademną ubolewać?! - prychnął,nieco agresywnie,czego natychmiast pożałował widząc nowe łzy dziewczyny

- Na przykład ja idioto! - krzyknęła

Zapanowała głucha cisza.

- Ja, Ja nie wiedziałem... - powiedział że skruchą

- Dużo rzeczy nie wiesz.... - powiedziała twardo, kończąc wykładać jedzenie na blat

- Ja myślałem, że... - tu dzieczyna nie dała mu dokończyć

- To źle myślałeś! - krzyknęła podchodząc do niego - przestań w końcu myśleć o sobie!

- Jak mam... - znów nie dała mu dokończyć, ponieważ z liścia,nie za mocno,ale żeby poczuł, uderzyła go w twarz

- I tylko i wyłącznie,przez takie postępowanie,nie zauważasz najważniejszego... - szepnęła,po czym wpiła się w usta chłopaka

Zrobiła to,co zawsze chciała zrobić.Pocałowała go.
Chwyciła jego policzki i pogłębiła pocałunek,a on stał osłupiały,nic nie robiąc.
Kiedy w końcu znów trzeźwo myślał, chciał pogłębić pocałunek, nawet ruszył ręką by przyciągnąć dzieczynę do siebie,lecz ta oderwała się od niego.
Spojrzała mu w oczy z determinacją i odeszła, zostawiając go samego.
Chłopak osunął się na ścianie,gdy usłyszał jak dziewczyna wyszła.
Schował twarz w dłoniach i zastanowił się czy to wydarzyło się naprawdę,czy już świruje że zmęczenia

One-shoty/Reader/OC [ZAMÓWIENIA REALIZOWANE]Where stories live. Discover now