-tatusiu, tatusiu udało mi się. - Zawołała mała dziewczynka.
- dobra robota mała. - pogłaskał ją mężczyzna po główce a po chwili złożył tam delikatny pocałunek.
- jestem już zmęczona.
- słońce, ostatni raz i na dzisiaj koniec, dobrze?
- no dobrze. - odpowiedziała ze smutkiem w głosie. W tym momencie mężczyzna opuścił sale, by móc obserwować postępy córki zza pancernej szyby.
Dziewczynka dobrze wiedziała że musi dużo ćwiczyć, aby w przyszłości być jedna z najlepszych łowczyni.
Bez protestu chwyciła spowrotem swój łuk i przygotowała się do treningu. Po chwili kiwała główką na znak że już może zaczynać.- Oscar, tym razem poziom najtrudniejszy jaki mamy. - poinformował ojciec dziewczynki swojego kolegę.
- przecież nawet najbardziej doświadczeni łowcy nie potrafią go ukończyć. - odezwał się mężczyzna.
- rób co ci karzę.
Już po chwili osimoletnia dziewczynka zaczęła trening w symulatorze. Każdy jej ruch był dokładny, a strzały ze srebrnymi grotami z precyzją trafiły w te części ciała, które powodują natychmiastową śmierć przeciwnika.
Nikt by nie przypuszczał, że taka mała istota może posiadać taki talent.
Potrafi pokonać sama całe stado najróżniejszych istot, wykorzystując przy tym tylko swój spryt, szybkość i oczywiście łuk.- to nie możliwe... - odezwał się Oscar po kilku minutach ciszy . - jak ona to robi?
- moja krew - dumnie poinformował kolegę,Eric, tata dziewczynki. - będzie w tym co robi najlepsza.
- to zaskakujące i zarazem ekscytujące, ta mała jest jak maszyna do zabijania. Każdy jej ruch..... dokładnie przemyślany, to aż nie możliwe.
- Oscar, to nie jest zwykła dziewczynka, ona jest inna niż my wszyscy.
- co masz na myśli?
- a to mój drogi przyjacielu, że w niej płynie krew łowców po mnie, ale to dzięki swojej matce jest taka wyjątkowa.
- dalej nie rozumiem, nigdy nie mówiłeś nic o jej matce, nie potrafię tego rozszyfrować. - dodał Oscar.
- już niedługo się dowiesz przyjacielu, już niedługo. To ona...
Nie zdążył dokończyć mężczyzna, gdyż do pokoju wbiegła uradowana dziewczynka.
- tatko, chce mi się spać, proszę wracajmy już. - prosiła mężczyznę jednocześnie wtulając się w jego ramiona.
- idziemy skarbie- poinformował córkę - do zobaczenia jutro Oscar.
- do jutra - odpowiedział mężczyzna.
Oscar dalej nie mógł zrozumieć jakim cudem ta mała poradziła sobie bez najmniejszego problemu. W tym momencie przyszedł mu pewien pomysł do głowy. Uruchomił system komputera by po chwili odczytać różne wykresy i wskaźniki po ostatnim treningu dziewczynki. Po dłuższej analizie, mężczyzna był w ogromnym szoku.
-to nie wiarygodne-powiedział.
Ta mała nie była zwykłym człowiekiem. Już teraz wiedział, że ma ogromną moc w sobie i sam przed sobą obiecał chronić ich tajemnicy, ponieważ mała Maya, może być w niebezpieczeństwie.****
7 lat później
- Maya, musisz się uspokoić. - woła Eric.
- tato... Aaaaaa, ale to boli- wyje z bólu nastolatka.
- słońce pamiętaj co ci mówiłem, głęboki wdech a potem wydech, pomyśl o czymś przyjemnym.
- nie dam rady... - krzyczy dziewczyna
- skarbie, dasz radę, wierzę w ciebie - słowa ojca podziałały, wiara i dodawanie otuchy podniosło Maye na duchu. Dziewczyna podniosła się z ziemi ostatkami sił, złapała się stołu podtrzymując się go, by znów nie upaść. Zamknęła oczy i mimo okropnego przeszywjącego jej ciało bólu, skupiła się na swoim organizmie. Już po chwili w małym salonie zapanowały egipskie ciemności i cisza . Cała elektronika i elektryka przestała działać tylko po to, by po chwili z ciała dziewczynki wyleciał ogromny rozbłysk światła z ogromnym podmuchem wiatru.
Udało się. Dziewczyna w końcu uwolniła swoją moc. Dzięki temu ból który czuła jeszcze przed chwilą, ulotnił się a ona sama opadła na swoje kolana z wycięczenia.
Eric nie zastanawiając się dłużej, podniósł córkę i zniósł ją na jej łóżko.
- dzielna dziewczynka-odparł dumnie - odpocznij, jutro czeka cię kolejny pracowity dzień.
Wyciągnął z kieszeni swój telefon a po chwili wybrał numer do Oscara. Wychodząc z pokoju dziewczyny zamknął drzwi.
- Oscar? Udało się, przeszła przemianę, uwolniła swoją moc.
- Eric, wiesz co to oznacza?
- tak wiem, jutro bierzemy się już za treningi. Musi nauczyć się panować nad mocą.
- słusznie.... A jakiego koloru ma teraz oczy? - zapytał go przyjaciel.
- jak akwamaryn, są piękne. Takie miała jej matka. Niebiesko zielone wieczorem a pod słońce wpadają w miętowy, pamiętam do dziś te jej piękne spojrzenie.
- sam je zobaczę już jutro, wpadnijcie rano, sala do ćwiczeń gotowa.
Eric doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego córka jest kimś wyjątkowym. Wyrocznia przepowiedziała jej narodziny oraz cel życia, ale niestety nie było nic o tym czy będzie żyć długo i szczęśliwe. Dlatego też nauczył Maye walki wręcz strzelania z łuku, obrony i instynktu łowieckiego, ale dobrze wiedział, że w jej magicznych mocach nie pomoże za dużo. To dziewczyna będzie musiała sama odkryć co potrafi i jak panować nad tym.
Eric zrobił co tylko mógł, dowiedział się wszystkiego na temat mocy istot zwanych Aqua. Twraz zostało mu tylko podzielenie się tą wiedzą z córką, która dowiedziała się o swoim drugim ja, dopiero kilka tygodni temu. Każda istota z rodu Aqua zyskiwała swoją moc dopiero w wieku piętnastu lat i to właśnie był już czas na Maye.
CZYTASZ
Ustrzelić Mate
WerewolfOstrzegam błędy. Nie czytaj jeśli Ci one przeszkadzają. -powiedz, że chcesz tego tak samo jak ja - wyszeptał żarliwie. Złote oczy wpatrywały się teraz we mnie z oczekiwaniem. -ja.. - przerwałam na moment bo wszystko co do tej pory się działo międ...