14

5.1K 178 6
                                    

Maya :

Minęło kolejne  kilka dni, właśnie dziś przyjeżdża  mój ojciec razem ze wspólnotą. Z tego co mi wiadomo, również inne watahy wilkołaków  zaszczycą nas swoją obecnością. W końcu wszyscy mamy jeden cel, pokonać te przebrzydłe pijawki.

Jak się możecie domyśleć cały czas starałam się unikać swojego mate.
Niestety Mike mi tego nie ułatwiał i jakimś dziwnym trafem jego harmonogram dnia wyglądał podobnie do mojego. Jego obecność na treningach strasznie mnie rozpraszała. Celowo świecił gołą klatą praktycznie pod moim nosem. Kiedy trenowałam z innymi wilkołakami, on specjalnie próbował wtrącać swoje trzy grosze, czym strasznie mnie denerwował. W końcu miałam Mika dość i potraktowałam go niezbyt delikatnie swoimi zdolnościami drugiego Ja. A mianowicie troszkę pobawiłam się jego personą.

Jeśli chodzi o moje zdolności, wataha wilków je zaakceptowała. No nie wszyscy, ale większość. Uważają mnie chyba za tajną broń w walce. I mimo że wolałabym tych mocy nie ukazywać, to wiem że jeśli będzie taka potrzeba użyje ich napewno.

Natomiast jeśli chodzi o Izabelle....cóż,  bardzo ją polubiłam. Przez ostatnie dni opowiadała mi sporo ciekawych historii związanych z watahą a tak że z jej wnukiem. Przypuszczam, nie... ja to wiem, że kobieta poprostu chce mnie przekonać do swojego wnuka.
Opowiadała sporo o jego trudnym dzieciństwie a nawet o tym, jak później cały czas poszukiwał swojej  bratniej duszy. 

Aktualnie leżę na swoim łóżku, pogrążona w swoich myślach.
Za oknem świeci  już słońce a ciepłe promienie wdzierają się przez okno i padają centralnie  na moją twarz.
Po kilkunastu minutach bezsenownego leżenia, postanowiłam się podnieść. Już za kilka minut  dziewiąta, co oznacza przybycie gości.

Po porannej toalecie, udałam się na dół do kuchni w celu spożycia konkretnego pierwszego posiłku tego dnia, czyli śniadania.

-dziendobry- witam się na wstępie, oczywiście wszystkie pary oczu odrazu spoczeły na mojej osobie.

- witaj Mayu, jak samopoczucie? - pyta alfa.

-  możesz się domyślić, już za niedługo  zobaczę się z ojcem, Oscarem, i znajomymi. W dodatku wojna zbliża się wielkimi krokami. Jestem podekscytowana a zarazem przerażona wizją kolejnych dni.

- Maya, wiesz że nie powinnaś iść znami na to starcie?-  dodaje swoje trzy grosze Mike.

- twoje zdanie w tym temacie nie ma znaczenia. Nie zostawię ojca, jego wspólnoty, czy też tej watahy w tak ważnych chwilach. Mimo mojej niechęci przebywania tu taj, wiele osób z tąd, nawet polubiłam. I nie pozwolę by ginęli ludzie, kiedy ja bym miała siedzieć  bezczynnie na dupie w zapchlonej norze.

- o bogini....-za wył Mike - Ja nie mam już cierpliwości do niej.

- I vice versa - dodałam.

- dosyć! Przestańcie. Mamy teraz ważniejszy problem na głowie, niż wasze bezsensowne kłótnie. - przerwał donośny baryton Alfy- skoro  większość z wtahy znajduje się teraz w domu, proszę was o chwilę uwagi.
O tuż, jak wiecie w każdym momencie mogą zjawić się na naszym terenie łowcy i wilki z innych watah. Proszę was o nie wszczynanie awantur a tym bardziej bujek. Musimy połączyć nasze siły i wspólnie jak jeden mąż działać przeciwko rasie wampirów. Trenowaliśmy, zapewnie tak samo jak nasi sprzymierzeńcy i wrogowie.
Jednak musicie pamiętać że armia wampirów mimo wszystko jest większa niż nasza. Kiedy dojdzie do wojny, a dojść może w każdej chwili, proszę was o współpracę. Wataha "czerwonego księżyca" i "ostrego kła" razem z łowcami rozbiją obozy obok domu głównego, macie im pomuc w zakwaterowaniu.
To narazie tyle i proszę was o przekazanie informacji nieobecnym członkom. Możecie się rozejść.

Ustrzelić Mate Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz