Maya :
Po śniadaniu każdy zajął się przygotowaniami do ceremonii. Izabella w tym czasie wytłumaczyła mi, na czym dokladnie będzie polegać pozycja luny. Wiem że jako luna będę miała obowiązek wspierać ludzi z watahy, doradzać im, a nawet w miarę możliwości pomagać. Ale nie sądziłam że będę skazana na przymusowe zamieszkanie w jednym pokoju razem z Alfa. No i zostaje jeszcze kwestia dokończenia sparowania. Wiem, że nie muszę się z tym śpieszyć , jednak jeśli dojdzie niedaj boże do jakieś wojny, nasza wataha będzie osłabiona. Ja wiem, że postanowiłam dać chłopakowi szansę, no ale przecież nie rozłoże odrazu przed nim swoich nóg. Do łatwych panienek to ja nie należę. Co do tej szansy..... Jeszcze nie powiedziałam o tym swojemu mate. Chociaż sam już pewnie zauważył, że traktuje go inaczej. Trudno by było tego nie zauważyć, skoro nie wyzywam go i nie prowokuje, co było na porządku dziennym.
***Godzinę temu wataha czerwonego księżyca i ostrego kła, postanowiły wrócić na swoje tereny, by móc pochować poległych na ich ziemiach. Nawet przywódca łowców, Martin podjął identyczną decyzję.
Tak więc przed domem głównym zrobiło się pusto. Mój ojciec odesłał wspólnotę do domu, w celu przygotowania pochówku, ale sam postanowił zostać do końca ceremoni.
Jestem mu za to ogromnie wdzięczna, że nie zostawił mnie samej w takiej chwili.-Maya już czas- z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Izabelli.
- jestem gotowa - odpowiadam, zerkając jednocześnie w duże lustro. Długa kremowa suknia wieczorowa, z dużą ilością tiulu u dołu, i gorsetem w serce. Włosy poraz pierwszy w swoim życiu zostawiłam rozpuszczone. Delikatnie zakręcone, sięgały mi do biustu. Make up ograniczyłam do masakry, kredki i delikatnie czerwonej pomadki.
- wyglądasz pięknie, czemu zawsze upinasz włosy w koka. Tak ci do twarzy z opuszczonymi.
- nie są praktyczne, przeszkadzają podczas treningu i walk.
A ponieważ moje życie to ciągły trening od małego, przyzwyczaiłam się do koka.- lepiej ruszajmy, nie możemy się spóźnić. Mój wnuk zdębieje na twój widok.
- nie zawstydzaj mnie Izabello.
Już po chwili stałam przed ogromnymi drzwiami, wykonanych z drewna. Za drzwiami znajdowała się sala balowa, która dzisiaj posłuży do ceremonii przejęcia tytułu.
Zgodnie ze wskazówkami, mam wejść do środka kiedy drzwi zostaną otworzone, a następnie podejść do Mika. Czyli dopiero wtedy, kiedy przyjdzie czas przedstawienia stadzie, nowej luny.
Mimo masywności i grubości drzwi,
mogłam usłyszeć przysięgę którą Mike musi złożyć zanim zostanie nadany mu tytuł Alfy.- ja Mike Ventura, syn Alfy Syriusza Ventura, uroczyście
Przysięgam :
Nie zmieniać niczego z przekazanej mi tradycji ani niczego, co było przede mną strzeżone przez mych poprzedników, ani nie naruszać, ani nie zmieniać, ani nie zezwalać na jakiekolwiek zmiany.
Przysięgam :
Bronić sprawiedliwości i być sprawiedliwym jako nakaz zesłany od bogini. Poddawać najsurowszemu osądowi tych, co z zamierem krzywdy przybędą wobec stada.
I niech Wszycy tu zebrani są mi świadkiem, bo przysięgi dochowam.Kiedy Mike skończył mówić przysięgę, moje zdenerwowanie sięgało zenitu. Zaraz przyjdzie pora na przedstawienie nowej luny.
Nie jestem gotowa by dźwigać taki tytuł, ba ja nawet niegdy go nie chciałam.- moi drodzy, chce wam teraz, oficjalnie przedstawić waszą nową lune. Maye Williams. - zapowiedział Mike.
W tym momencie drzwi zostały otworzone na oścież. Wzrok każdego padł ku mojej osobie. Po chwili każdy wilkołak schylił swoją głowę, w celu ukazania szacunku wobec mojej osoby. Ja natomiast ruszyłam ku przodzie, by stanąć ramię w ramię z moim przeznaczonym, jednocześnie Alfą tej watahy.
CZYTASZ
Ustrzelić Mate
Hombres LoboOstrzegam błędy. Nie czytaj jeśli Ci one przeszkadzają. -powiedz, że chcesz tego tak samo jak ja - wyszeptał żarliwie. Złote oczy wpatrywały się teraz we mnie z oczekiwaniem. -ja.. - przerwałam na moment bo wszystko co do tej pory się działo międ...