10

5.3K 206 3
                                    

Tego samego dnia południu, Syriusz zwołał narade. Dostał informacje od pobliskich watah, że w okolicy dochodzi do morderstw. Sprawcami są wampiry.

Kiedy wszystkie wilki płci męskiej były na sali narad, niespodziewanie weszła również Maya.

- Maya, proszę cię abyś opuściła pokój narad, ta sprawa dotyczy tylko samców.- powiedział Syriusz.

- nie ma mowy. Sprawa z wampirami dotyczy również wspólnoty mojego ojca. Tak że uznaj, że jestem ich przedstawicielem. Po za tym doskonale zdajesz sobie sprawę z tego , że ja doskonale radzę sobie z tymi pijawkami. I jeśli będzie trzeba, również pomogę w wojnie. Bez pozwolenia czy też z nim. - dziewczyna powiedziała głośno każde słowo, a ostatnie zdanie mocno zaznaczyła surowym tonem.

- dobrze, tak więc siadaj. - rozkazał alfa.
- jak już zapewne każdy z was wie co jest przyczyną naszego spotkania, to przejdę do konkretów.
Wampiry wchodzą bezprawnie na tereny różnych watah. Nas również już zaatakowali jakiś czas temu. Nie możemy pozwolić im panoszyc się i zabijać niewinnych. Wypowiemy im wojnę, a watahy z pobliskich terenów zapowiedziały również swoje poparcie. Możemy również liczyć na wsparcie łowców - tu Syriusz skierował słowa w stronę dziewczyny.- niestety te przeklęte pijawki mimo wszystko mają większą przewagę liczebną. Dlatego też, od dzisiaj zwiększymy czas treningów. Pokonamy ich siłą i taktyką......

Po dwóch godzinach narada dobiegła końca. Syriusz zalecił by bety zaczęły od zaraz treningi. Na sali został już tylko Alfa, Mike, Maya. Dziewczyna była pogrążona w rozmowie telefonicznej z własnym ojcem. Musiała mu przekazać cenne informacje. Alfa zaś kończył zbierać notatki. Mike siedział w fotelu, pogrążony w myślach, jednak kiedy Maya skończyła rozmowę z ojcem, skierował spojrzenie właśnie na nią.

- Syriusz? - zapytała dziewczyna.

- słucham cię Maya.

- ojciec prosił by przekazać, że za tydzień przyjadą wszyscy nasi ludzie. I prosi o zgodę na wejście, na wasze tereny, oraz wyznaczenie miejsca na rozbicie tymczasowego obozu.

-zgodę mają, a obozy niech rozbiją jak najbliżej budynku głównego. - odparł Syriusz.

- Dziękuję, w takim razie ja już pójdę , napiszę jeszcze tylko do ojca z odpowiedzią i chyba zacznę sama trenować.

- Maya.... - zawołał jeszcze Syriusz, kiedy dziewczyna była przy drzwiach.
- możesz ćwiczyć przecież z pozostałymi, nie musisz sama.

- tak wiem, ale ja zawsze sama trenowałam będąc tylko pod okiem mojego nauczyciela a jednocześnie ojca. - uśmiechnęła się przyjaźnie.

Po chwili już dziewczyny nie było.
Natomiast do sali wbiegł beta Alex.

- alfo... Młode wilki proszą o zgodę na udział w przygotowaniach do walki jej i samej wojny.

- jaki wiek Alex.? - spytał alfa.

- osiemnaście, dziewiętnaście, siedemnaście i szesnaście.

- tylko dziewiętnaście i osiemnaście mogą dołączyć do wojny. Ale pozostali mogą korzystać tylko z treningów.

- tak jest alfo.

- synu? - tym razem alfa skierował się do Mika.

- tak tato?

- czy coś się jeszcze stało między tobą a Maya? Dziwnie na siebie spogladacie.

- nie... To znaczy.... ja jej wszystko powiedziałem co myślę i czuję, ale ona to poprostu zlekceważyła. - odparł chłopak.

- daj jej czas, napewno musi sobie to wszystko przemyśleć. No i cieszę się że w końcu chociaż ty, zacząłeś akceptować wasza więź.

- taaa, tylko ta jej obojętność jest nie do wytrzymania.

Nastał wieczór. Maya od kilku godzin cały czas trenuje, aby jej myśli nie sprowadzały się do Mika.
Zdecydowała też, pomuc wilkom w technice obrony.
Jej plan by nie myśleć o Miku, nie wypalił, ponieważ właśnie teraz chłopak stanął przed nią w samych spodenkach dresowych. Jego ciało błyszczy od potu, a włosy stoją w artystycznym nieładzie.
Maya spieła swoje mieśnie kiedy zauważyła, że złote tęczówki chłopaka, wpatrują się w jej najmniejszy ruch.
Powaliła na ziemię wilka, któremu pokazywała jeden ruch z obrony i atakiem jednocześnie.
A następnie wstała i podając dłoń wilkowi pomogła mu się podnieść. Podeszła do ławki na której miała swój ręcznik i buteleczkę z wodą. Upiła kilka łyków a następnie wytarła pot z czoła i szyji.

- może Ci przeszkadzam? - odezwała się w stronę Mika.

- co???... A nie, nie sory zapatrzyłem się.

- widzę, pożerasz mnie wzrokiem, to mnie naprawdę krępuje.

Mike podszedł i stanął na przeciwko dziewczyny.
Złapał jej jeden zabłądzony pukiel włosów i włożył za ucho.

- a to też cię krępuje? - spytał ze złośliwym uśmieszkiem.

- tak też, z łaski swojej nie dotykaj mnie. Zresztą... ja już idę i nie będę...

Usta Mika wylądowały miękko na ustach dziewczyny, czym ją skutecznie uciszył.
Dziewczyna nie wiedzieć czemu, odwzajeminiła go po chwili. Pocałunek był delikatny, powolny, było w nim pełno uczuć . Mike złapał Maye w pasie i przybliżył się najbliżej jej jak tylko mógł. Bał się że dziewczyna zaraz go odepchnie i skończy to, co przynosi im obojgu błogi stan.
Kiedy brakło im tchu oderwali się od siebie. Mike przyległ czołem o jej, nie luzując przy tym swojego uścisku w pasie.

Maya kiedy unormowała oddech, ściągneła rękę chłopaka, ze swojego ciała, spojrzała niepewnie w jego oczy, a następnie pożegnała się krótkim "cześć" i rzuciła się pędem do swojego pokoju.

Na Mika twarzy zagościł lekki uśmiech. W końcu... Maya nie przerwała pocałunku i przez chwilę stali razem w uścisku. To daje mu do zrozumienia, że dziewczyna przestaje panować nad swoimi uczuciami.
Dlatego też postanowił, że nie pozwoli, by te emocje dziewczyny szybko się wystudziły a przez to stanie się z powrotem wobec niego obojętnie nastawiona.
Ma plan.

Wszedł do domu głównego i zawołał Alice. Była to kobieta w średnim wieku, jej już na wpół siwe włosy i zmarszki na twarzy mówiły że musiała sporo w życiu przejść. Z własnej woli pomagała służącym w utrzymaniu porządku.

- słucham cię Mike? Coś się stało? - spytała kobieta z troską w głosie.

- nie, nie, ale mam do ciebie pewna sprawę. Chodźmy może do gabinetu.

- zatem prowadź.

Ustrzelić Mate Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz