13

4.9K 206 7
                                    

MAYA:

Nie wiem ile czasu spędziłam jeszcze w tym ogrodzie. Jednak gdy niebo przybrało granatowego koloru a jedyne światła pochodziły od księżyca i gwiazd, postanowiłam wrócić do domu. Cały dzień spędziłam po za domem.
Głowa rozbolała mnie od moich długich przemyśleń a pod oczami czułam nie przyjemny piasek. Będąc w domu nie zauważyłam już ani jednej żywej duszy, co mnie naprawdę cieszyło. Bo przez sytuacje na śniadaniu dalej czuła bym się skrępowana.
Przez ułamek sekundy poczułam nagłą ochotę pójść do Mika i z nim porozmawiać, jednak szybko myśli te zrzuciłam na boczny tor. Przez tą więź nie potrafię racjonalnie pomyśleć.
Dlatego też, wpadłam na pewien pomysł. Zacznę unikać chłopaka przez jakiś czas. Dzięki czemu będę mogła w spokoju wszystko przemyśleć bez presji.

Będąc w pokoju poszłam szybko wziąść prysznic, po nim położyłam się do łóżka i nim się spostrzegłam, zasnęłam.

Nastał nowy dzień. Promienie słoneczne wdarły się do pokoju, delikatnie opatulając moją twarz.
Otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku.
Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę dziewiąta. Świetnie..... Czyli śniadanie zjem za godzinę, kiedy w kuchni nie będzie już Mika i innych wilkołaków. Po porannej toalecie ubrałam się w czarne krótkie dresy, a na górę włożyłam czarny sportowy stanik do biegania, na nogi założyłam adidasy. Pierwszy raz od bardzo dawna założyłam inne buty niż botki.
Na ramię założyłam przepaske, do której przymocowałam telefon.
Słuchawki włożyłam w uszy i uruchomiłam pierwsze dźwięki Linkin park.
Kiedy stałam przy drzwiach w moje oczy rzuciła się kolejna błękitna lilia na komodzie. Oczywiście nie zabrakło kolejnego lisciku: czekam na jakiś znak, miłego dnia. ~M.

-No to sobie poczekasz. - odpowiedziałam pod nosem.

Idąc schodami w dół, było można usłyszeć rozmowy i śmiechy pochodzące z kuchni.
Nie zwracając uwagi na to co się tam dzieje, poprostu przeszłam koło łuku z futryny od kuchni, kierując się do drzwi wyjściowych. Poczułam wtedy na sobie kilka spojrzeń. Jednak nawet słowem się nie odezwałam i po prostu wyszłam z domu.
Zaczęłam bieg, moje stopy uderzały w ziemię z przewrotną prędkością. Ciało się rozluźniło, umysł wyczyścił. Jedyna rzecz o jakiej teraz myślę, to skupić się na oddechu i przebiec minimum dziesięć kilometrów.

Pół godziny później zatrzymałam się nad jakimś strumykiem. Z dłoni zrobiłam koszyczek, a następnie nabrałam wodę i upiłam kilka łyków, na koniec schłodziłam twarz zimną wodą.

Znowu poczułam to dziwne uczucie, tak jak kiedyś na polanie. Ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się szybko za siebie i ujrzałam bladą sylwetkę jakiegoś mężczyzny.... Wampir.

No to mam lekkie kłopoty. Jestem bez łuku. Jedyna broń to scyzoryk w bucie. Tak... Nie zapomniałam o nim nawet w adidasach.

- czego tu szukasz pijawko?

- jakie milutkie powitanie- odezwał się mężczyzna.

- pytam ostatni raz czego tu szukasz śmieciu. -powtórzyłam używając swojego donośnego tonu.

- zaraz będziesz mnie błagać o łaskę, kiedy będę cię powoli zabijał, będziesz wręcz prosić o szybką śmierć.

- ha ha ha, nie doczekanie twoje. Jedynie kto tu zaraz będzie martwy to ty.

- zabawna jesteś, bez swojego łuku nic mi nie zrobisz. ... Tak wiem kim jesteś, jesteś tą znaną wszystkim łowczynią. Postrachem wszystkich wampirów. Ha ha ha ha - zaśmiał się złowrogo. - tylko strasznie cuchniesz kundlem, czyżby jakiś wilkołak okazał się twoim mate?

- nie twój zasrany biznes pijawko.

- masz rację nie mój! Lecz zaraz twój kundel poczuje pustkę i straci chęć do życia, gdy poczuje brak swojego przeznaczenia.

Ustrzelić Mate Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz