24

3.8K 149 0
                                    

Maya:

Kiedy zmęczenie dopadło moje obolałe ciało, dopiero wtedy uświadomiłam sobie, z kończącego się dnia. Ruszyłam szybkim krokiem w kierunku domu.
Marta i Rafael siedzieli w salonie, wspólnie oglądając telewizor. Nie byli sami, mała grupa wilkokrwistych korzystając z wolnego czasu, grała w bilard, który znajdował się po drugiej stronie salonu.
Zaczęłam kierować się w stronę pokoju, moim jedynym pragnieniem na teraz, była gorąca kąpiel. Po prawie godzinnym pluskaniu, trzeba było w końcu wyjść i szykować się do wyjścia. Szczerze mówiąc nie miałam na to najmniejszej ochoty. Trochę przesadziłam z treningiem i czuję się poprostu zmęczona.

Nim się spostrzegłam było kilka minut przed dwudziestą, ubrana w czarne jeansy i brązowy top ruszyłam powolnym krokiem na dół.

- hejka, a ty gdzieś się wybierasz? - zapytała Marta, widząc mnie odświeżoną.

- no hej, i tak wybieram się na "spacer" - ostatnie słowo powiedzialam, pokazując palcami cudzysłów.

- o tej porze sama? - dopytuje.

- właściwie to ze mną - odpowiedział dobrze mi znany głos. Odwróciłam się w stronę Mika, który teraz stał opierając się o framugę drzwi.
- możemy już iść?

- chyba tak- odpowiedziałam

Alfa otworzył przede mną drzwi wyjściowe, gestem ręki wskazując mi bym wyszła pierwsza.

Nie zwlekając, wyminełam chłopaka i wyszłam przed dom. Ciepły podmuch wiatru owiewa przyjemnie moją twarz, mimo późnej godziny.

- dokąd idziemy? - zapytałam, widząc że chłopak kieruje nas w nieznane mi strony.

- w moje ulubione miejsce, może Ci się spodoba.

I tyle było z naszej konwersacji. Szliśmy już może pół godziny, ale żadno z nas nie odezwało się do siebie. Cisza była niezręczna a atmosfera tak gęsta, że można było ją kroić nożem.
Najlepszym sposobem by jakoś to przetrwać, było zagłębienie się we własnych myślach.
Po jakimś czasie wpadłam na chłopaka, który stanął w miejscu, całkowicie wyrywając mnie z za myślenia.

- jesteśmy na miejscu - powiedział a jedną ręką przesunął dużą gałąź z gęsto rosnącymi liśćmi.

Moim oczom ukazał się mały staw na którym unosiły się piękne kwiaty Lili wodnej , mała polanka przy nim i las na około. księżyc odbijał się w tafli wody dając nam jedyne naturalne i delikatne światło. Odgłosy świerszczy były niczym piękna melodia dla ucha.
To miejsce było naprawdę piękne.

- podoba się? - wyrwał mnie z podziwu głos Mika.

- tak, tu jest poprostu... Wow, aż brak słów.

Usiadłam przy brzegu stawu, po chwili dołączył do mnie Mike.

- zawsze przychodziłem tu w postaci wilka. Dziś jestem tu pierwszy raz jako człowiek.

- dlaczego?

- to była moja oaza spokoju, kiedy miałem problem, żeby zapanować nad moim wilkiem, to miejsce mi w tym pomagało.

- nawet ja się tu czuje jakoś tak....

- błogo? - przerwał mi alfa.

- tak, to dobre określenie. - spojrzałam w złote tęczówki chłopaka.

Chłopak spuścił po chwili swój wzrok na wodę i zaraz po tym na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- z czego się cieszysz? - zapytałam, będąc sama rozbawiona lekko jego miną.

Ustrzelić Mate Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz